Cieplickie II Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana Kamila Norwida historię ma niezwykłą, i to nie tylko ze względu na postacie nauczycieli pracujących tam przed 70 laty – Anatola Tarnowieckiego czy Franciszka Koprowskiego. Niezwyczajni byli też absolwenci tej szkoły. Wielu z nich zapisało się w historii Polski II poł. XX w. oraz pierwszych lat obecnego stulecia. Sporo takich osobowości zdawało maturę w roku 1951.

Zbigniew Lipiński

Znany w świecie sportowym Jeleniej Góry i okolic trener oraz działacz sportowy, współtwórca MKS „Karkonosze. Sporty Zimowe”, należał do tego właśnie rocznika maturalnego. Wspomina: – Tuż po II wojnie światowej powstała w Cieplicach Szkoła Podstawowa im. św. Stanisława Kostki, lecz kiedy 3 lata później ustanowiono wskutek reformy szkołę 11-letnią, nazwano ją Szkołą Ogólnokształcącą Stopnia Podstawowego i Licealnego. Nauczanie podstawowe odbywało się w klasach I-VII, natomiast klasami licealnymi były VIII, IX, X i XI, po czym następowała matura.

Pan Zbigniew, dziś 86-latek, pamięć ma znakomitą, więc opowiada, jak we wrześniu 1948 r. do ówczesnej IX klasy w Cieplicach dołączyli uczniowie ze Szklarskiej Poręby, a także ci, którym zabroniono chodzić do Liceum im. Stefana Żeromskiego w Jeleniej Górze wskutek rejonizacji. Wśród 15-latków z „Żeroma” był…

Jan Henryk Turnau

W dzisiejszych czasach znają go świetnie czytelnicy „Gazety Wyborczej”, zwłaszcza sobotniego wydania, w którym bądź pod własnym nazwiskiem, bądź pod pseudonimem Jonasz publikuje felietony i komentarze, splatające wątki religijne oraz społeczne.

Zbigniew Lipiński wspomina go jako łagodnego humanistę, lubiącego literaturę, dyskusje na tematy społeczno-religijne, błyskotliwego ucznia Edmunda Rodziewicza – ówczesnego cieplickiego polonisty. Przytacza również anegdotkę, jak to męska część klasy ćwiczyła, w ramach lekcji przysposobienia obronnego, strzelanie z poniemieckiego karabinu bojowego z potężnym odrzutem. Każdy uczeń musiał oddać 3 strzały. – Jasiu strzelania odmówił – snuje opowieść pan Zbigniew – więc nauczyciel, legendarny cichociemny, mjr Franciszek Koprowski oświadczył, że nie zaliczy mu przedmiotu! Jasiu w końcu strzelił, ale że nie zablokował odpowiednio kolby, ta uderzyła go w twarz, a pocisk poszedł w górę, w strop strzelnicy. Na szczęście nie zrykoszetował. Po tym „strzale” mjr Koprowski dał Jasiowi spokój.

Jan Turnau po maturze w 1955 r. studiował polonistykę na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie 4 lata później uzyskał magisterium. Redaktor we „Wrocławskim Tygodniku Katolików”, pracownik Wydawnictwa Uniwersytetu Wrocławskiego, a nawet… Wojewódzkiej Komisji Planowania Gospodarczego, przez rok nauczyciel w szkole podstawowej. W 1959 r. został redaktorem działu religijnego w miesięczniku „Więź”, gdzie pracował aż do 1990 r. Wtedy dołączył do zespołu „Gazety Wyborczej” jako autor tekstów poświęconych życiu religijnemu. Publikuje je także na łamach „Tygodnika Powszechnego” oraz „Gościa Niedzielnego”.

O klasie tego absolwenta cieplickiej szkoły świadczy fakt, że w r. 2006 został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a sześć lat później – Krzyżem Komandorskim tegoż orderu.

Jan Olszewski

– Nie, nie chodzi o premiera rządu RP z początku lat 90. – śmieje się pan Zbigniew, widząc me zaskoczenie. – Czytywała pani z pewnością magazyn „Film”. No więc on był członkiem redakcji tego pisma. A w liceum – wybitny anglista! Zafascynowany nie tylko językiem angielskim, ale też nauczycielem tego przedmiotu – kpt. Anatolem Tarnowieckim, który na lekcje przychodził ubrany w battle dress z naszywką „Poland” na ramieniu i już od progu sali lekcyjnej mówił do nas tylko po angielsku.

Jan Olszewski po maturze poszedł na studia anglistyczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Na nich nie poprzestał. Ukończył też Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi a w roku 1956 związał się z magazynem „Film” – jednym z najbardziej cenionych periodyków kulturalnych doby PRL-u, wydawanym od 1946 do 2013 roku. Wchodził również w skład redakcji czasopisma „Kino”. Na łamach tych periodyków opublikował ponad 700 tekstów – przede wszystkim recenzji filmowych. Należał do grona najbardziej cenionych polskich krytyków filmowych. Zmarł w 2014 r.

Iga Zommer i Maria Wal

– Dyrektorką naszej szkoły była w tych latach Stanisława Chwalińska – opowiada Zbigniew Lipiński. – Uczyła chemii i wywarła wielki wpływ na dwie koleżanki. Marysia Walówna była już w szkole świetną chemiczką, najlepszą w klasie uczennicą z tego przedmiotu. Po latach, jako Maria Hausman, została sekretarzem stanu, czyli wiceministrem, w resorcie chemii, w latach 80. XX w.

– Natomiast Iga Zommer, Żydówka cudem ocalała z pożogi Holokaustu – kontynuuje wspomnienia pan Zbigniew – poszła po maturze na medycynę. Wybitna specjalistka w dziedzinie onkologii, klinicystka. Osiągnęła tytuł profesorski, a pracowała w Klinice Onkologii warszawskiej Akademii Medycznej. Dziś jest na zasłużonej emeryturze.

Mój rozmówca przywołuje także postacie Barbary Czechowskiej – pracownika naukowego Politechniki Wrocławskiej (jej matka – pierwsza po wojnie dyrektorka sobieszowskiej szkoły podstawowej, dzisiejszej SP-15 – walczyła w Powstaniu Warszawskim), Andrzeja Kusyka – dyrektora jednego z przedsiębiorstw wałbrzyskich oraz Krzysztofa Albrechta, który dyrektorował fabryce „”Stilon” w Gorzowie Wlkp. Obaj panowie również zdawali maturę w roku 1951 w Cieplicach. Zbigniew Lipiński przypomina też nauczycieli: Janinę Krzyżanowską wykładającą historię, wuefistę Feliksa Kansego, prof. Polimirską uczącą geografii, a także Władysława Kowalskiego – matematyka, który tak głęboko przejął się egzaminem maturalnym swych uczniów, że… zmarł w trakcie matury w roku 1952.

Na koniec zostawia ciekawostkę z najwyższej półki: – Mówi pani coś nazwisko Grocholski? Oczywiście. Zainteresowana głęboko historią Polski, od razu przypominam sobie postać mjr. Remigiusza Adama hr. Grocholskiego, który od 1926 r. służył jako adiutant samego Józefa Piłsudskiego. – A w mojej klasie uczył się Ignacy, szóste z kolei jego dziecko, a czwarty syn (hrabia Remigiusz Grocholski miał w sumie dziesięcioro dzieci) – z emfazą oznajmia Zbigniew Lipiński. – Tuż po wojnie rodzina Grocholskich osiadła w Szklarskiej Porębie, a Ignacy był jednym z grupy uczniów przeniesionych stamtąd do Cieplic. Mieszkali pod Karkonoszami do 1954 r. Potem przeprowadzili się do Warszawy.

Ignacy Grocholski, w latach szkolnych zapalony fotografik, wykształcił się na architekta. Żył i pracował na Florydzie. Zmarł bezpotomnie w Miami, 7 marca 2018 r.

Sic transit gloria mundi – powtarzano podczas XV-wiecznych papieskich ceremonii koronacyjnych, co miało uzmysłowić nowo obranemu następcy św. Piotra kruchość życia i ziemskich zaszczytów. Dziś powiedzenie to uświadamia, jak szybko i bezpowrotnie przemijają ludzie, pokolenia, ich życiorysy i historia. Spisujmy te dzieje – w rodzinach, w kręgach przyjaciół, znajomych. By coś po nas zostało…

Ewa Kiraga-Wójcik

Tekst ukazał się w maju 2020 roku w 18. numerze Nowin Jeleniogórskich

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.