Słuchając opowieści osiemdziesięcioparolatków, można być zaskoczonym, jakiego formatu ludzie trafiali tuż po II wojnie światowej na ziemię jeleniogórską. Pisaliśmy już o kpt. Anatolu Tarnowieckim, który przeszedł cały szlak bojowy Armii Andersa, a na przełomie lat 40. i 50. uczył języka angielskiego w Szkole Ogólnokształcącej Stopnia Podstawowego i Licealnego w Cieplicach (poprzedniczce dzisiejszego Liceum im. Norwida). Jego kolegą w gronie pedagogicznym był mjr Franciszek Koprowski – jeden z legendarnych cichociemnych.
Pod Jego wpływem poszedłem na AWF
– twierdzi Zbigniew Lipiński, znany trener i działacz sportowy oraz współtwórca Międzyszkolnego Klubu Sportowego „Karkonosze Sporty Zimowe”. W roku 1948, jako 15-letni uczeń cieplickiego liceum, trafił na lekcje wychowania fizycznego prowadzone przez mjr. Franciszka Koprowskiego. Tak je wspomina: – Aż do połowy listopada, bez względu na pogodę, chodziliśmy pływać na odkryty basen w Cieplicach. Była tam 8-metrowa wieża do skoków. Mjr Koprowski skakał z niej, no i nas uczył techniki takich skoków.
– Pewnego razu w zimie polecił, by każdy przyniósł parę nart z kijkami – kontynuuje wspomnienia dawny uczeń cichociemnego. – Wywiózł nas pociągiem do Szklarskiej Poręby, a stamtąd pieszo, z nartami na ramionach, wyszliśmy na Szrenicę. Powrót to był iście karkołomny zjazd na nartach dzisiejszym czerwonym szlakiem – do wodospadu Kamieńczyka i dalej w dół. I co? I nic. Dzięki technikom zjazdu, w które wtajemniczył nas pan Franciszek, nikt się nie wywrócił, nie potłukł, a trzeba wiedzieć, że z całej tej grupy tylko 2 osoby wcześniej mieszkały w górach i miały jakiś kontakt z nartami.
Wielka sportowa przeszłość mjr. Koprowskiego
Ekscytujące lekcje wychowania fizycznego w powojennych Cieplicach prowadził przedwojenny mistrz Polski i olimpijczyk w pięcioboju nowoczesnym. W latach 1926-27 pracował w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego przy Uniwersytecie Poznańskim. Stamtąd przeniesiono Go, jako kierownika wychowania fizycznego, do Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu.
Był doskonałym jeźdźcem, a poza tym uprawiał wioślarstwo, boks, pływanie, lekką atletykę, szermierkę oraz pięciobój nowoczesny – konkurencję, w skład której wchodzi szermierka szpadą, strzelanie z pistoletu, bieg przełajowy na 3000 m, pływanie na 200 m stylem dowolnym, a także jeździectwo ze skokami przez przeszkody.
I właśnie w pięcioboju nowoczesnym, w latach 1925-31, Franciszek Koprowski, naówczas w stopniu porucznika, odnosił największe sukcesy: był dwukrotnym wicemistrzem Polski, reprezentantem Polski na IX Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie oraz zdobywcą IV miejsca na międzynarodowych zawodach przedolimpijskich w Szwecji. Trzykrotnie zdobył mistrzostwo Wojska Polskiego w pięcioboju nowoczesnym, a w r. 1936, podczas XI Igrzysk Olimpijskich w Berlinie, Franciszek Koprowski był sędzią turnieju bokserskiego oraz zawodów w pięcioboju nowoczesnym.
„Abyście byli przygotowani na najgorsze”
Mjr Koprowski pracował w cieplickiej szkole także jako nauczyciel przysposobienia obronnego. Swych uczniów przygotowywał na ewentualność wojny. – Chodziliśmy na pustkowie przy dzisiejszej ul. Lubańskiej i tam kopaliśmy transzeje – znów zagłębia się we wspomnienia sprzed 70 lat Zbigniew Lipiński. – Razu pewnego przyniósł skądsiś poniemiecki karabin bojowy i ostrą amunicję. Za cieplickim basenem była strzelnica. Tam każdy z chłopaków musiał oddać 3 strzały. Trudność polegała na tym, że karabin miał potężny odrzut, więc mjr Koprowski tłumaczył, jak przycisnąć kolbę do ramienia.
– Każdy jakoś strzelił; jedynie Jasiu Turnau (dzisiejszy felietonista religijny w „Gazecie Wyborczej”) odmówił strzelania – opowiada Zbigniew Lipiński. Na to major oświadczył, że nie zaliczy mu przedmiotu! W końcu Jaś strzelił, ale kolby odpowiednio nie zablokował – uderzyła go w twarz, a pocisk poszedł w górę, w strop strzelnicy. Na szczęście nie zrykoszetował. Po tym „strzale” mjr Koprowski dał już Jasiowi spokój.
Na każdy rozkaz Rzeczypospolitej
Podobnie, jak w przypadku lekcji wuefu – zajęcia z przysposobienia obronnego prowadził z cieplickimi licealistami nie tylko wybitny specjalista w dziedzinie wojskowości, ale też gorący patriota, który od młodzieńczych lat stawał dzielnie na każdy rozkaz Rzeczypospolitej.
Ponieważ urodził się w Brzezinkach w powiecie brodnickim, na terenie zaboru pruskiego, lata I wojny światowej spędził w armii niemieckiej. Jednakże po demobilizacji, w listopadzie 1918 r. 23-letni kapral Franciszek Koprowski zorganizował oddział powstańców wielkopolskich, który walczył w rejonie Inowrocławia.
Podczas wojny polsko-bolszewickiej już 5 sierpnia znalazł się na froncie w składzie 2 batalionu 21 Pułku Piechoty. Od października 1920 dowodził plutonem 3 szwadronu 211 Pułku Ułanów w Wilnie. Za zasługi w tej wojnie uhonorowano Go dwukrotnie Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Zasługi Wojsk Litwy Środkowej.
Najpiękniejszą kartę zapisał jednak mjr Franciszek Koprowski podczas II wojny światowej. Znalazłszy się w Anglii, w roku 1941, mając za sobą 6 lat doświadczeń w polskim wywiadzie wojskowym, zgłosił się do służby na terenie okupowanej Polski. Po prawie dwuletnim przygotowaniu przyszedł czas na zrzut.
Nastąpiło to w nocy z 13 na 14 marca 1943 r. Grupa liczyła czterech oficerów, którzy wylądowali w okolicach miejscowości Końskie w Kieleckiem. Mieli ze sobą 543 tys. dolarów oraz 126 tys. marek, które przekazali dowództwu Armii Krajowej.
Po przedostaniu się do Warszawy mjr Koprowski został przydzielony w kwietniu 1943 r. do Oddziału II Komendy Głównej AK, jako kierownik ośrodka wywiadowczego Referat „Wschód”, Odcinek III w Wilnie. W orbicie zainteresowań tej komórki wywiadu polskiego Państwa Podziemnego, oprócz Wileńszczyzny, były też Litwa, Łotwa i Białoruś.
8 listopada 1943 r. mjr Koprowski został aresztowany przez gestapo. Po 5 dniach zdołał uciec i przedostać się do partyzantki na terenach wschodnich. Tam uczestniczył w wielu akcjach o znaczeniu strategicznym – m.in., w maju 1944 r., dowodzona przez Niego 6 Brygada Dyspozycyjna w ramach tzw. operacji „Roma” przerwała na 48 godzin szlak odwrotu wojsk niemieckich uciekających z frontu wschodniego.
Po wyzwoleniu Wilna Franciszek Koprowski miał zostać dowódcą brygady kawalerii, lecz 17 lipca 1944 r. NKWD aresztowało go na tzw. ”odprawie” dla oficerów AK w miejscowości Bogisze. Początkowo więziony w Wilnie, wkrótce został wywieziony łagru w Morszańsku, a następnie do Ostaszkowa. Do Polski powrócił 27 lipca 1948 r., a we wrześniu podjął pracę pedagogiczną pod Karkonoszami.
Zaginiony nauczyciel
– W 1950 r. pan Koprowski zniknął. Dosłownie – wspomina Zbigniew Lipiński. – Już nie było ekscytujących wypraw narciarskich ani nauki rzemiosła wojennego. Zastanawialiśmy się, co mogło się stać z ulubionym nauczycielem, ale czasy nadchodziły coraz gorsze; lepiej było nie dociekać zbyt głęboko, tym bardziej, że w perspektywie mieliśmy maturę. Krótko mówiąc – podejrzewaliśmy, że zabrało Go UB.
Tymczasem mjr Franciszek Koprowski wyjechał do Warszawy. Przedwojenny olimpijczyk otrzymał etat trenera w Wojskowym Klubie Sportowym „Legia”, w sekcji pięcioboju nowoczesnego. Trenował także szermierzy. Pracował na tym stanowisku do 1959 r.
Pod koniec życia zamieszkał w Zerzniu pod Warszawą (dziś jest to osiedle na terenie dzielnicy Wawer), gdzie prowadził kilkuhektarowe gospodarstwo rolne, wracając niejako do młodzieńczych zainteresowań – jako 16-latek uczył się w Szkole Ogrodniczej w Berlinie. Zmarł 2 czerwca 1967 r., przeżywszy 72 lata. W czasie swej długiej, bogatej, naznaczonej miłością do Ojczyzny drogi życiowej pozostawił również ślad pod Karkonoszami – przede wszystkim w sercach swych uczniów, maturzystów z rocznika 1951.
Ewa Kiraga-Wójcik