– To partner, który nigdy nie odmówi. I zawsze ma czas! – mówi popularyzator dogtrekkingu w naszym regionie, czyli biegania z psami na orientację, Mateusz Górecki. Sam w ubiegłym roku był ze swoim czworonożnym przyjacielem 140 razy w Karkonoszach, w tym 59 razy na Śnieżce.

To, że Polacy coraz bardziej kochają zwierzęta, zwłaszcza psy, widać i słychać na każdym kroku. Zaczęli też z psami biegać. Łączą w ten sposób swoje różne zamiłowania: do ruchu, sportu, gór, przyrody, zwierząt.

– Zaczęliśmy biegać z psem cztery lata temu – opowiada Mateusz. – Wcześniej wydawało się, że nie mamy z żoną, Sylwią, czasu, bo inne obowiązki, dziecko… Gdy jednak kupiliśmy psa, okazało się, że czas jest!

Śliczny 40-kilogramowy owczarek w niczym nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. W sklepie ze sprzętem górskim, prowadzonym przez Mateusza Góreckiego, ma swoje miejsce. Śpi, a jak nie śpi, to chociaż do maleństw nie należy (40 kilogramów wagi mówi samo za siebie), zachowuje się, jakby było to jego naturalne środowisko.

Aleksandra Krzysztofiak z Kowar biega nawet nie z jednym, ale z dwoma swoimi psami – okazałą, ale dość wiekową już Lusią, oraz małym, zadziornym Tofikiem. Na dłuższym trasach Lusia musi czasem odpocząć, by się zregenerować. Tofik daje radę bez większych problemów. Ich pani ma na nie sprytne sposoby, na przykład ich ulubione przysmaki, które otrzymują w trakcie przerw regeneracyjnych. Nic dziwnego, że w tym roku wytrzymały kondycyjnie wielogodzinne wycieczki długości ponad 40 kilometrów (np. z Kowar do Jakuszyc głównym grzbietem Karkonoszy). Potem spały jak susły!

Mateusz sam nie biega, tylko z psem. W trakcie bardzo częstych wycieczek biegowych z owczarkiem stworzyli z siebie biegaczy. Obaj! Do tego stopnia, że wygrywają zawody w dogtrekkingu, a na tych najsilniej obsadzonych zajmują miejsca w czołówce. Ustępują innym biegowo, ale nadrabiają dzięki znakomitemu czytaniu map przez Mateusza i jego wyśmienitej orientacji w terenie.

Na treningach pies przywykł, by ciągnąć partnera i przyzwyczaić się do niego. Trudno potem wymagać od pieska, by pobiegł z kimś innym (chyba, że dobrze zna tę osobę).

– Dla zdrowego psa bieg jest naturalną formą ruchu, więc jeśli startuje się amatorsko, wówczas nie ma potrzeby trenowania. Są rasy psów, które mają zwiększane zapotrzebowanie na aktywność fizyczną i ruch. Należą do nich: husky syberyjski, border collie, wyżły, charty, – zauważa Aleksandra Krzysztofiak, która w tym roku wygrała wśród pań Karkonoską Watahę (zawody w dogtrekkingu) na dystansie MINI.

Najważniejsza jest jednak znajomość psa przez opiekuna. Jak tłumaczy Mateusz Górecki, to jak z ludźmi: można mieć naturalną, szczupłą sylwetkę, ale być kanapowcem, dla którego kilometr biegu jest katorgą, a można być kimś dość tęgim z budowy, kto dzięki regularnym ćwiczeniom imponuje kondycją.

A co z jedzeniem psów-biegaczy?

– Jak z ludźmi… – odpowiada Aleksandra Krzysztofiak – Jeśli uprawia się sport amatorsko, wówczas nie trzeba jakoś specjalnie zwracać uwagę na zbilansowaną dietę. Co innego, jeśli mówimy o wyczynowych startach. Wówczas trzeba zadbać, aby pies miał dobrze zbilansowaną i wysokokaloryczną karmę.

Biegać można niemal wszędzie, byle na smyczy. Takie zasady obowiązują w Karkonoskim Parku Narodowym i na terenie Lasów Państwowych. Dostępne są już bardzo długie smycze, więc nie jest to ograniczeniem dla ruchu czworonoga. Mateusz Górecki podkreśla, że warto respektować te zasady, gdyż na tle innych parków narodowych w Polsce, nasz KPN pozwala na więcej niż większość innych, gdzie ograniczenia dotyczące wycieczek z psami są ostrzejsze. Są obszary, gdzie w ogóle nie wolno się z nimi zapuszczać. Tak jest choćby niemal w całym Tatrzańskim Parku Narodowym (poza Doliną Chochołowską i Drogą pod Regami).

Popularność biegania z psami widać też na zawodach. W naszych stronach przez lata organizował je Karkonoski Klub Owczarka Niemieckiego. Mateusz Górecki w tym roku zorganizował Karkonoską Watahę w Rudawach Janowickich. Miejsca startowe skończyły się szybko, atmosfera, zabawa i rywalizacja były znakomite. Wyniki oczywiście były istotne, ale dla wielu zawody stanowiły tylko pretekst, by w towarzystwie swoich mniejszych przyjaciół miło i aktywnie spędzić czas w cudownej okolicy.

Leszek Kosiorowski

Zdjęcia z archiwum Aleksandry Krzysztofiak

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.