Dorota Książkiewicz z Przesieki należy do najlepszych w Polsce muzyków specjalizujących się w grze na bębnach afrykańskich. Jej pasja zawiodła ją w swoim czasie do Afryki, teraz rusza do Australii i Nowej Zelandii. – Chcę korzystać z życia, przeżywać je jak najpełniej – mówi. W tym dążeniu jest konsekwentna i uparta, wbrew swoim poważnym problemom zdrowotnym.

– Gra na bębnach to ciężka fizyczna praca. Czasem ręce są poranione, bardzo bolą. Zdarza się, że grasz i masz łzy w oczach. Ale kiedy siedzę i gram, czując rytm, to odczuwam wielką radość i satysfakcję. To rzecz, której poświęciłam życie. Dzięki bębnom podróżuję, poznaję ludzi, życie nabiera barw – opowiada Dorota Książkiewicz.

29-letnia dzisiaj absolwentka cieplickiego „Norwida”, podstawowej szkoły muzycznej w klasie skrzypiec i anglistyki na KPSW w Jeleniej Górze, muzyką interesowała się od zawsze. Jako nastolatka bywała regularnie na rozmaitych festiwalach i imprezach muzycznych. Z bębnami pierwszy raz spotkała się na festiwalu w Bielawie. – Bardzo mi się to spodobało. Wróciłam i zaczęłam szukać informacji na ten temat. Okazało się, że w jeleniogórskim ODK warsztaty bębniarskie prowadzi Mariusz Raźny. Zaczęłam chodzić na takie zajęcia – opowiada Dorota. Szybko się okazało, że ma do tego dryg. Opanowała stosowne techniki, miała świetne poczucie rytmu. Wszystko to weryfikowała na kolejnych warsztatach organizowanych w różnych miejscach w Polsce, gdzie prowadzącymi byli Afrykańczycy.

Potem nadszedł czas na wyjazd do Afryki, do źródeł muzyki i kultury, w których rozsmakowała się Dorota. – Pierwszy wyjazd do Gwinei trwał trzy tygodnie. Oprócz warsztatów bębniarskich były zajęcia taneczne. Ten wyjazd był zorganizowany, mieliśmy wszystko zapewnione. Tam było jak w raju, ale funkcjonowaliśmy w pewnym odizolowaniu od normalnego życia. – opowiada.

Niedługo potem ruszyła wraz z koleżanką na trzymiesięczną wyprawę do Gwinei na własna rękę. To była okazja do lepszego poznania kraju, kultury i obyczajów. W Afryce zachodniej bębny są elementem codziennej kultury. Poszczególne rytmy towarzyszą rozmaitym świętom i sytuacjom społecznym (np. żniwa). Służyły tez do komunikowania się na odległość. Wyjazd Doroty i jej koleżanki do Gwinei był o tyle osobliwy, że w tamtejszej kulturze kobiety raczej na bębnach nie grają. Dorota jednak grała na djembe (rodzaj bębna) z muzykami mężczyznami. Zdarzało jej się bywać na wieczorach panieńskich, weselach i innych imprezach, gdzie wygrywała rytmy na bębnach. – Robiło wrażenie to, że jestem biała i do tego gram. Tam jest taki zwyczaj, że jak się gra podoba, to słuchacz przylepia banknot do czoła muzyka. Kilka takich dostałam… – wspomina mieszkanka Przesieki.

Gwinea, którą odwiedzała Dorota Książkiewicz, to jeden z najbiedniejszych krajów świata, miejsce raczej omijane przez turystów. Dla Polki kłopotem na początku był język francuski, który dominuje w tym kraju (po angielsku mało kto mówi). Z czasem opanowała go na poziomie pozwalającym sprawnie się porozumiewać. W czasie drugiego, dłuższego, pobytu kraj i ludzi poznała znacznie lepiej. Zdarzyło się kilka nieprzyjemnych sytuacji. Spotkała się z próbami naciągania, wymuszania prezentów. Na przykład z lotniska odebrał Polki nie ten muzyk, z którym się umawiały, a inny znajomy. Potem przez długie dni nie chciał ich „wydać”, ale woził po swojej rodzinie i przyjaciołach, za każdym razem tłumacząc, że muszą im zanieść jakieś prezenty. Znamienne, że osoba, która zadeklarowała, że ich przyjmie i się zaopiekuje na czas pobytu, wcale nie starała się, żeby przejąć Polki. W końcu po swoistych negocjacjach udało się opuścić dom naciągacza. Dorotę raziło podejście do czasu , które zakrawało na totalne lekceważenie. – Powiedzenie, że Europejczycy mają zegarki, a Afrykańczycy mają czas, co rusz się potwierdzało – mówi. Młode Polki generalnie budziły niechęć Afrykanek. Ich obecność zmieniała ustalone zwyczaje. Choćby ten, że kobiety siedzą osobno i generalnie nie rozmawiają z mężczyznami (zwykle nawet nie znają francuskiego). To są dwa światy. – Życie rodzinne wygląda tam zupełnie inaczej niż u nas. Kobiety z dziećmi mieszkają osobno, a mężczyźni osobno – opowiada.

Choć bębny w kulturze afrykańskiej ale też południowoamerykańskiej są wykorzystywane w rytuałach szamańskich, wywoływaniu transu, Dorota jest daleka od takich klimatów. Interesuje ją jedynie czysto muzyczna strona gry na bębnach. – Miałam propozycje uczestniczenia w takich misteriach, gdzie chodziło o wprowadzenie w trans uczestników. To były dobrze płatne zlecenia, ale się nie zgodziłam – opowiada Dorota.

Środowisko grających tradycyjną muzykę afrykańską na bębnach jest w Polsce, to jasne, niewielkie. – Wszyscy się znamy, bywa, że razem gramy, uczestniczymy w warsztatach – opowiada Dorota.

Teraz utalentowana mieszkanka Przesieki rusza do Australii, na konferencję do Sydney. Ta przygoda też związana jest z bębnami. – Któregoś dnia zadzwonił do mnie mężczyzna i zapytał, czy może ode mnie wypożyczyć instrumenty. Potrzebne były na ślub w w Pałacu Wojanów, w którym za Polaka wychodziła kobieta z Zimbabwe. Kiedy odbierałam instrumenty, poznałam tę kobietę, Gertrudę. Przyjechali do mnie do Przesieki. Okazało się, że ta pani to działaczka społeczna, organizatorka akcji opartej na pomyśle zorganizowania tysiąca konferencji w różnych częściach świata, gdzie kobiety opowiadają o swoich sprawach, nawiązują kontakty, dzielą się doświadczeniami, inspirują się wzajemnie. W przyszłym roku zaplanowano taką konferencję właśnie w Kotlinie Jeleniogórskiej. Pomogłam im nakręcić film do promocji takiej imprezy. Zostałam tez zaproszona na tegoroczna konferencje do Sydney – opowiada. Na konferencji w Australii Dorota wystąpi i jako uczestniczka, która przygotuje swoje wystąpienie, i jako muzyk. Na antypody ruszy z koleżanką z Zielonej Góry. W planie tej podróży jest też wizyta w Nowej Zelandii.

– Cenię sobie to, że mogę żyć w swoim rytmie, nie jestem uzależniona od pracodawcy, godzin pracy itd. Wszystko zależy ode mnie, gdzie pojadę, czy chcę poprowadzić jakieś warsztaty, czy też nie. Staram się korzystać z tego, co los podsuwa, mimo poważnych kłopotów zdrowotnych, które mam – mówi Dorota.

Dorota Książkiewicz współpracuje z wałbrzyską filharmonią, uczestniczy w koncertach, audycjach dla dzieci. Grywa na koncertach Leniwca (ostatnio na Woodstocku). Zdarzył się też epizod współpracy z kabaretem Hrabi.

(sad)

Archiwum Nowin Jeleniogórskich listopad 2019r.

1 Komentarz

  1. Ponoć BARDZO komunikatywna Pani, ciepła, otwarta. W obecnych czasach bardzo ciężko znaleźć osoby utalentowane, świadome swojego talentu o takim pozytywnym, otwartym podejściu do ludzi.
    Pozdrawiam Panią Dorotę i życzę DUUUŻO SZCZĘŚCIA i SPEŁNIENIA MARZEŃ!

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.