„Z wielkim smutkiem i żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Pana Tadeusza Bierowskiego. Był samorządowcem i działaczem społecznym z krwi i kości. Wielokrotnie sprawował mandat radnego Rady Miejskiej w Kowarach. W latach 1998–2002 pełnił zaszczytną funkcję Burmistrza Kowar. Wiele lat swojego życia poświęcił na pracę i działalność na rzecz naszego miasta. Prywatnie był bardzo lubiany i szanowany”. Tej treści nekrolog w „Nowinach Jeleniogórskich” podpisali burmistrz Miasta Kowary Elżbieta Zakrzewska, przewodniczący Rady Miejskiej Kowar Maciej Michella i pracownicy tamtejszego Urzędu Miejskiego.

– W całym dorosłym życiu Tadeusz był aktywny społecznie i w konsekwencji swoich poglądów politycznych – członkiem ugrupowań lewicowych. W kwestionariuszu osobowym odnotował, że w latach 1981 –1990 pracował jako instruktor Wydziału Organizacyjnego i kierownik w Komitecie Wojewódzkim PZPR. Był współzałożycielem SdRP, od 1990 roku jej pracownikiem, potem członkiem Rady Wojewódzkiej SdRP i kierownikiem biura. Tadeusz był również współzałożycielem SLD, pełniąc w nim funkcje organizacyjne w radzie powiatowej Sojuszu i w kole w Kowarach. Cieszył się społecznym poparciem, które pozwoliło Mu zdobyć mandat radnego i stanowisko burmistrza z listy SLD. Został odznaczony Honorową Odznaką Zasłużonego dla SLD. Jako emeryt aktywnie uczestniczył w życiu Karkonoskiej Akademii Aktywnych Seniorów – wspomina Jego wieloletni współpracownik i bliski przyjaciel, Bartosz Lipiński.

– Lewicowe poglądy Tadeusza to wynik rodzinnego przekazu, z pokolenia na pokolenie. Urodził się w Wałbrzychu, w rodzinie repatriantów z Francji. Dziadkowie i ojciec Sergiusz byli górnikami, mama Maria (z domu Matuszak) działała w Związku Młodzieży „Grunwald”. Sergiusz walczył w kampanii francuskiej w II Dywizji Strzelców Pieszych, następnie był internowany w Szwajcarii. Na początku lat 50–tych rodzina Bierowskich przeprowadziła się do Kowar. Sergiusz Bierowski pracował w kopalniach uranu. Tadeusz ukończył Szkołę Podstawową w Wojkowie, kowarskie Liceum Ogólnokształcące i studia wyższe w Warszawie. Studiował zaocznie na Wydziale Nauk Społeczno–Politycznych w Akademii Nauk Społecznych. Z wynikiem dobrym w końcu czerwca 1989 roku uzyskał tytuł magistra nauk politycznych. Życie zawodowe związał głównie z Zakładami Przemysłu Lniarskiego „Orzeł” w Mysłakowicach. Od 1969 do końca 1980 roku był bielarzem, referentem technologiem, zastępcą kierownika działu BHP i sekretarzem Rady Zakładowej. Tadeusz miał grono wspaniałych przyjaciół, z którymi spędzał wolne chwile, urlopy i kibicował na ligowych meczach Olimpii. Nasza rodzina jest wdzięczna, że byli z Nim do końca. Tadeusz spoczął w grobie swego dziadka, Powstańca Wielkopolskiego, Stanisława Matuszaka, z którego był bardzo dumny. Dla mnie niesamowitą historią jest to, że przez 60 lat wspólnego zamieszkiwania, w jednym domu w Kowarach-Wojkowie, nie mieliśmy z Tadeuszem żadnego konfliktu, kłótni czy sprzeczki – mówi brat, Adam Bierowski i dodaje, że wiele takich faktów z życiorysu przekazał podczas pogrzebu Tadeusza mistrz ceremonii.

„Dziękujemy wszystkim przybyłym członkom rodziny, przyjaciołom, sąsiadom, współpracownikom, mieszkańcom Kowar i okolic. Wy żegnacie Tadeusza – samorządowca, burmistrza, radnego, brata, wujka, przyjaciela, kolegę z pracy. My, w imieniu Mamy, chcemy pożegnać kochanego męża Tadka, najukochańszego Tatę i najlepszego dziadka Tadka. Kiedy Mama opowiadała, jak 51 lat temu poznała najprzystojniejszego bruneta z wąsem, który był na wojskowej przepustce i przepięknie prezentował się w mundurze, brzmiało to jak wyciągnięty fragment z bestsellerowej powieści o miłości. Stworzyliście zgrany duet, a dla nas bezpieczny dom i rodzinę, o jakiej marzy każda mała dziewczynka. Byliście wyjątkowo zgrani w tańcu i z parkietu zawsze schodziliście ostatni, bawiąc się do świtu. Z plaży na wakacjach wspólnie korzystaliście do ostatniego promienia słońca”. To początek mowy pożegnalnej, napisanej przez córki Tadeusza Bierowskiego, Barbarę i Jolantę.

– Kiedy byłyśmy małe, czytałeś nam bajki na dobranoc. Wszystkie szkolne koleżanki mogły liczyć na tzw. gryza, bo codziennie rano szykowałeś nam kanapki. One do dzisiaj pamiętają Twoją polską wersję nutelli. Niby nic nadzwyczajnego, ale robiłeś to nawet wtedy, kiedy byłyśmy już dorosłymi studentkami. To był ten Twój wyjątkowy sposób troski o nas. Zadbałeś o nasze wykształcenie. Wiemy, że byłeś z nas dumny, kiedy obie pisałyśmy prace magisterskie na temat Twojego miasta Kowary, wspólnie studiując i wyjaśniając plan przestrzennego zagospodarowania. Uczyłeś nas życia, w którym priorytetem jest rodzina i wartości moralne. Wartością nadrzędną był każdy człowiek. Uczyłeś szacunku dla wszystkich, zachowując przy tym swoje zdanie. Twój wyjątkowy spokój pomagał mierzyć się z problemami dorosłego życia. Byłeś, Tato, głosem rozsądku. Wpojone nam zasady uczciwości i poszanowania ukształtowały nas, Twoje córki i Twoich wnuków, Wojciecha i Jakuba, na dobrych ludzi. Niejednokrotnie słyszałyśmy, że „byłeś nie na dzisiejsze czasy”. Ale to nie z Tobą było coś nie tak…tylko czasy są dziwne. Ty byłeś dla nas wzorem i autorytetem – zapewniają Barbara i Jolanta, i wspominają dalej:

– Kiedy po 47 latach pracy przeszedłeś na zasłużoną emeryturę i miałeś już tylko odpoczywać, bez chwili wahania, natychmiast podjąłeś się wymagającego żelaznej dyscypliny obowiązku. Z planem lekcji na lodówce i wzorową frekwencją stawałeś na szkolnym korytarzu, żeby odebrać ”Bujusia”. Zabierałeś jego plecaki, razem jechaliście na Wojków, już po drodze ustalając, co będziecie dzisiaj robić i w co grać. No a na koniec padało charakterystyczne: „A lekcyjki zrobione?” Znałeś wszystkie nazwy postaci z bajek i gier komputerowych. To Twoją rolą było zapewnianie chłopakom rozrywek podczas wspólnych wyjazdów na wakacje. Dzięki Tobie Twój ukochany Wojtek jest mistrzem w rozwiązywaniu sudoku. I nie martw się, bo zarówno to, które zacząłeś rozwiązywać w szpitalu, jak i to u nas w domu, „Wojtal” dokończy. Nie miałeś, Tato, synów, ale my, Twoje dziewczyny, doskonale wiemy, kiedy jest spalony, bo to z nami oglądałeś ligowe mecze, mundiale i mistrzostwa Europy, wpisując wyniki w tabele. Wspólnie przeżywaliśmy sukcesy i porażki polskich sportowców, tworząc w domu strefy kibica. Wnukowie wiedzą, bile którego koloru po kolei wbija się do łuzy w snookerze, jak liczyć punkty w zwycięskich meczach i dlaczego kolarstwo to dyscyplina grupowa, bo „dziadek Tadek to wszystko wiedział”. Na zawsze zapamiętamy Twoje śmieszne nazwy i powiedzenia. Na śniadanie jedliśmy „jajo–bajo”, na obiad ”babciowe rubaczki”. Ulubiona rozrywka to „jolowanie na lapku”. Kiedy nie szło piłkarzom, to byli „ciaptaki i gamonie”. Woda w Bałtyku nigdy nie była za zimna, żeby się wykąpać, bo na urlopie zawsze był „upał straszny”. No i Twoje: „Co się dzieje?” Dzisiaj oddałybyśmy wszystko, żeby usłyszeć, co się dzieje. Ale gdziekolwiek jesteś, ponad chmurami czy za brzegiem tęczy, nie potrzebujesz Wi–Fi ani LTE czy 5G, a my wiemy, że Dziadek Tadek…nadaje. Marysiu, Sergiuszu, oddajemy Wam znów pod opiekę Waszego syna Tadka. Żegnaj…

– Moja żona Barbara z żoną Tadzia – Bożeną, znały się i przyjaźniły już od czasów szkolnych – mówi Edmund Oskulski. – Obie pracowały w kowarskiej „Dywanówce”. Przez ostatnie dziesięć lat nasze rodzinne i towarzyskie kontakty były częstsze. Bierowscy wyjeżdżali nad morze, głównie do Pobierowa, z Kowarską Orkiestrą Rozrywkową, w której grałem na gitarze basowej. To były wyjazdy integracyjne, z wypoczynkiem i z koncertami w nadbałtyckich miejscowościach. Tadziu i Jego najlepszy przyjaciel, Andrzej Polowczyk, byli fanami Orkiestry, sporo pomagali nam w różnych sprawach i czynnościach. Tadziu, niech otuli Ciebie serdeczność naszych wspomnień.

Henryk Stobiecki

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.