Pokaźna rzeźba przypominająca męski członek, dla której nie było miejsca na terenie miejskim, została umieszczona w Sztolni Kowary. – Czemu ma się błąkać? Przygarnęliśmy. Ale nie chcemy nikogo gorszyć. Docelowo umieścimy go na skwerku, gdzie zobaczą go tylko ci, którzy tego zechcą – mówi szef Sztolni Kowary, Kamil Gębalski.

Na razie rzeźba, nazwana przez twórcę Mirosława Kaneckiego “Fallus Covarus”, stoi na początku tunelu, którędy wchodzi się do sztolni. Tuż obok jest tablica z nazwą dzieła i opisem. Sztolnia jest nieczynna z powodu obostrzeń pandemicznych.

Dlaczego jej szefostwo zdecydowało się na przygarnięcie rzeźby penisa? Bo pasuje tu do kontekstu, może być mniej szokujący, I to nawet dla tych, którzy czuli się zgorszeni pojawieniem się go przed kilkoma miesiącami w przestrzeni publicznej, jak również zamiarem postawienia go na miejskim gruncie.

Jak tłumaczy Konrad Gębalski, w sztolniach produkowana jest od wielu lat woda Potencjałka o specjalnych właściwościach. Istnieją relacje tych, którzy ją pili, że woda rozwiązuje problemy z potencją seksualną. Dumnie stojący fallus pasuje do niej znakomicie. Umieszczono koło niego tablicę z informacjami o Potencjałce.

– Jesteśmy gotowi przyjąć jeszcze trzy kolejne fallusy. Zamierzamy współpracować w tej sprawie z artystami – mówi Kamil Gębalski. Podkreśla jednocześnie, że celem nie jest szukanie skandalu, lecz ekspozycja rzeźb w odpowiednim miejscu, w nawiązaniu do specyfiki sztolni. Odpowiednim miejscem będzie to, w którym fallusów nie zobaczy nikt, kto sobie tego nie życzy bądź kto nie powinien ich oglądać (np. dzieci). Takim miejscem będzie skwerek. Fallus istniejący I, być może kolejne, staną tam zapewne wiosną.

Przypomnijmy: kowarzanin Mirosław Kanecki, zbiegając kiedyś z gór, zauważył drzewo przypominające do złudzenia męski członek. Postanowił je nieco “poprawić”, szlifując kształty, by skojarzenie było jeszcze bardziej jednoznaczne. Nie szokowało, nie każdy zwracał na nie uwagę. Aż do momentu, gdy Mirosław Kanecki postawił tuż przy nim tablicę, bardzo fachowo wykonaną, w której opisano “Fallusa Covarusa”.

Penis znajdował się na łące, gdzie pasą się i biegają konie, użytkowanej przez prywatnego hodowcę, ale dzierżawionej od Lasów Państwowych. Mirosław Kanecki otrzymał więc pewnego dnia wiadomość od znajomego od koni, że ma zabrać penis i tablicę. Nie miał innego wyjścia. Usunął i złożył w bezpiecznym miejscu. Chciał umieścić go w miejskim parku obok ośrodka “Przedwiośnie”, ale władze Kowar nie dały zgody, tłumacząc to oporem społecznym oraz względami estetycznymi. Oporem społecznym były protesty mieszkańców (dla opinii publicznej – anonimowych). Mówiono:- Jak chce pokazywać penis, niech to robi na swoim terenie, pod swoim oknem.

Rzeźba wywołała sporu szumu. Publicznie wypowiedział się na jej temat nawet wicestarosta jeleniogórski, Jarosław Kotliński z PiS-u (mieszkaniec Kowar), znany z dużego luzu (szczególnie jak na zwolennika prawicy), od lat zaangażowany w kowarski WOŚP. Jemu też fallus przeszkadzał pod względem estetycznym.

Mirosław Kanecki zapewnia, że nie chce nikogo gorszyć ani szokować. Prosi, by spojrzeć na sprawę z humorem. Przy szlaku i w mieście się to nie udało. Zobaczymy, jak przyjmą fallusy ludzie odwiedzający sztolnie i pijący Potencjałkę.

Leszek Kosiorowski

Fot. Leszek Kosiorowski

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.