Jest bohaterem memów. Internauci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowszych żartów o „generale Denaturovie”. A to jeden z najbardziej zaufanych ludzi Władimira Putina, który nie ma prawa postawić stopy na terenie Unii Europejskiej.
Jeden z żartów: zdjęcie rosyjskiego generała i napis: „Oczywiście że można pić i prowadzić inwazję. Trzeba tylko wstać rano, przejrzeć straty i wydać rozkazy. Na tym polega dowództwo”.
Memów i zabawnych obrazków z „generałem Denaturovem” jest znacznie więcej. Wiele osób może uważać, że w chwili, gdy Ukraina walczy z Rosją, nie ma miejsca na strojenie sobie z tego żartów. Mogą uważać, że tego typu memy w jakiś sposób ocieplają wizerunek agresora. Ale z drugiej strony kpienie z rosyjskich dowódców też może zostać uznane za rodzaj walki. A „Denaturov” do żartowania z niego nadaje się idealnie.
Chodzi o jego mimikę. Na wielu zdjęciach generał wygląda na człowieka, który niedawno wstał z łóżka, a w głowie jeszcze szumi mu wypity alkohol. Stąd też przezwisko – od denaturatu.
Kim jest bohater tych żartów?
Nazywa się Wiktor Wasiljewicz Zołotow, rocznik 1954, i fatycznie jest generałem. To jeden z najbliższych współpracowników Władimira Putina – dowodzi Federalną Służbą Wojsk Gwardii Narodowej Rosji. Nazywa się ją Rosgwardią. To wojska wewnętrzne. Mają w swoich strukturach zarówno komandosów, jak i OMON, oddziały do tłumienia manifestacji. Być może właśnie z tego powodu (w Rosji odbywają się antywojenne protesty) tak często Złotow jest ostatnio widziany z prezydentem Rosji. Być może też Rosgwardia została wysłana na Ukrainę.
Dodajmy tylko, że tego rodzaju służba ma w Rosji długą „tradycję”, a wywodzi się od NKWD.
Złotow to bliski współpracownik Putina i znają się od dawna. Karierę zaczynał w ZSRR(Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich), służąc w armii, ale nie awansował wysoko. Odszedł z armii, a po rozpadzie Związku Radzieckiego poszedł na swoje. Został ochroniarzem. Ale nie pilnował, czy ktoś kradnie batonik w sklepie, ale zaczął strzec bezpieczeństwa VIP-ów. Można go było zobaczyć z towarzystwie prezydenta Borysa Jelcyna i mera Petersburga Anataloija Sobczaka. To właśnie wtedy zeszły się drogi Złotowa i Putina.
Tu trzeba przypomnieć, że Putin, kiedy Petersburgiem zaczął rządzić Sobaczak, został przewodniczącym Komitetu Spraw Zagranicznych w urzędzie miasta, a w latach 1992-1996 był zastępcą mera.
Niedługo potem Putin wszedł do administracji Jelcyna, a Złotow został w Petersburgu, ale jego „pan” nie zapomniał o „słudze”.
W latach 2000-2013 Złotow był już szefem ochrony premiera. A był nim Władimir Putin.
Generał
W 2016 roku Putin zdecydował o powstaniu Rosgwardii. Miał już kandydata na dowódcę. Został nim właśnie Złotow. Otrzymał wielką władzę, bo Rosgwardia liczebnie jest porównywana nawet do wojsk lądowych. Generał jest też członkiem Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Można się ze Złotowa naśmiewać, ale nie wolno zapominać, że to niebezpieczny człowiek i przestępca. W 2018 roku został umieszczony na liście osób, które Stany Zjednoczone objęły sankcjami. Międzynarodowe organizacje oceniają, że to – tak jak w przypadku wielu innych współpracowników Putina – skorumpowany wojskowy. Opozycjonista, który został zesłany do łagru, Aleksiej Nawalny, ustalił, że Złotow ukradł 29 milionów dolarów (i jest to tylko kwota szacunkowa) przeznaczonych na Gwardię Narodową.
News4Media/fot. screen paczaizm.pl