Wybite szyby, zmiażdżony dach, wgnieciona karoseria. Tak wygląda auto, na które spadł ciężki konar. Wydaje się, że bez autocasco kierowca nie ma szans na otrzymanie odszkodowanie. Czy na pewno?

Podczas burzy auto może doznać szkód w postaci zalania silnika lub przygniecenia przez łamane lub spadające obiekty. Grad może powgniatać karoserię, jednak bywa, że usterki kwalifikują pojazd do kasacji. Kiedy przechodzi potężna nawałnica, a auto zaparkowane jest pod drzewem, o takie szkody nie jest trudno. Silny wiatr łamie nawet grube konary niczym zapałki, a te spadają na pojazd. Zrozpaczeni właściciele zaczynają liczyć straty i zastanawiają się, kto za to zapłaci. Jeżeli wcześniej zostało wykupione ubezpieczenie autocasco, to sprawa jest prosta – za naprawę zapłaci ubezpieczyciel. Jednak aby otrzymać pieniądze, należy przypilnować kilku kwestii.

  • Trzeba zadzwonić na numer 112, poprosić o przyjazd policji, aby sporządziła notatkę.
  • Jeżeli jest to potężne drzewo, należy zawiadomić straż pożarną, aby pomogła je usunąć z auta.
  • Od razu trzeba zgłosić szkodę ubezpieczycielowi i czekać na przyjazd rzeczoznawcy. Najlepiej nie ruszając pojazdu,
  • Wykonać dokumentację fotograficzną.

Z AC nie powinno być problemów, lecz częstą praktyką firm oferujących polisy jest zaniżanie wysokości odszkodowania. Może ono nie pokryć kosztów naprawy. Wówczas dobrym sposobem jest udzielenie warsztatowi samochodowemu pełnomocnictwa do negocjacji z ubezpieczycielem. Tacy przedsiębiorcy to fachowcy, którzy znają przepisy, wyroki sądów i potrafią nakłonić firmę do wypłaty żądanej kwoty. W takim przypadku rozliczenie pomiędzy właścicielem pojazdu a mechanikiem lub lakiernikiem odbywa się bezgotówkowo.

Bez AC

Inaczej sprawa wygląda, gdy nie ma autocasco. Nie mniej jednak i w takim przypadku jest szansa na otrzymanie odszkodowania. Trzeba zacząć od wezwania policji i sporządzenia notatki. Następnym krokiem jest ustalenie, kto odpowiada za dany teren i za drzewo, które wyrządziło szkody – czy jest to miasto, gmina, czy może spółdzielnia mieszkaniowa. To wskaże, do kogo należy udać się po odszkodowanie.

Jak to sprawdzić? Takie informacje można uzyskać w urzędzie miasta lub gminy. Można także samemu ustalić właściciela działki, korzystając z geoportalu (geoportal.gov.pl). To interaktywna mapa, gdzie po wybraniu warstwy „ewidencja gruntów i budynków” można wskazać zarządcę danej działki. Kiedy wiadomo, kto zajmuje się tym terenem, należy się do niego zwrócić o odszkodowanie.

Samorządy na swoich stronach internetowych umieszczają specjalne do tego formularze. W przypadku np. spółdzielni mieszkaniowej, państwowej czy gminnej spółki konieczne jest wysłanie pisma z dokładnym opisem zdarzenia, szkód i podaniem żądanej kwoty. Należy także dołączyć notatkę policyjną i wyliczenia rzeczoznawcy oraz dokumentację zdjęciową.

Kiedy roszczenie zostanie uznane, firma ubezpieczająca, np. miasto, wypłaci pieniądze. Nie ma się jednak co oszukiwać i zwraca na to uwagę wielu prawników, że dzieje się tak rzadko. Dużo częściej właściciele zniszczonych pojazdów spotykają się z odmowami, a tłumaczeniem jest „siła wyższa”, na której wystąpienie nikt nie miał wpływu. Wówczas trzeba przygotować się na dłużą procedurę.

Stan drzewa

W przypadku odmowy należy poprosić zarządcę terenu o przedstawienie dokumentacji dotyczącej stanu drzewa, które zniszczyło auto. Drzewostan powinien być regularnie kontrolowany i tak np. w Krakowie robi się to co 6-7 lat w przypadku okazów w bardzo dobrym stanie i nawet co roku, kiedy roślina została wcześniej zakwalifikowana jako znajdująca się w złej kondycji. Może okazać się, że administrator terenu nie zlecił takich badań na czas albo – co poprawia sytuację poszkodowanego – drzewo zostało wskazane do wycięcia, a tego nie zrobiono. Z takimi argumentami powinno się otrzymać pieniądze.

Do sądu

Jeżeli jednak nadal przychodzi odpowiedź odmowna, zostaje droga sądowa. Można pozwać administratora terenu, żądając wypłaty odszkodowania wraz z ustawowymi odsetkami. Proces może trwać długo i najlepiej skorzystać z pomocy prawnika. Już wcześniej (zaraz po zdarzeniu) należy postarać się o opinię dendrologa (koszt to kilkaset złotych), który być może orzeknie, że drzewo było zaniedbane lub chore i nie powinno rosnąć w tym miejscu, bo stanowiło zagrożenie. Wynik postępowania sądowego nie jest do przewidzenia, ale często zapadają wyroki po myśli poszkodowanego. Tak było m.in. kilka lat temu w Gliwicach, gdzie wspólnota mieszkaniowa musiała zapłacić 3,6 tys. zł za naprawę zniszczonego przez drzewo auta. Podobne wyroki zapadały także w Warszawie czy Piotrkowie Trybunalskim.

News4Media, fot.: iStock

2 komentarze

  1. PiS_Bolszewik_Czekista Odpowiedź

    W KGSG i MSWiA panika. Nachodźcy… Koczują na pasie drogi granicznej, nie chcą wrócić na Białoruś a drutu jeszcze nie dowieźli. Co robić? Zagłodzić? Ukryć za ciężarówką? Pomysły, pomysły…

    Padł pierwszy : rozpylić sztuczną mgłę smoleńską.

    Ale wokoło czają się fotoreporterzy z teleobiektywami i kamerami tv.

    Filmują polskie kapo z wilczurami otaczających bezbronnych biedaków z dziećmi w te sierpniowe chłodne noce i poranki.

    Katolicki kraj z Jezusem i dżej 3.14 2 na sztandarach.

  2. PiS_Bolszewik_Czekista Odpowiedź

    KACZYŃSKI NIE MOŻE CZEKAĆ DO 2023 ROKU…

    Pierwotnie tytuł miał brzmieć inaczej. JEB*Ć PIS – KU POKRZEPIENIU SERC… Tym wszystkim, którzy są już na granicy wytrzymałości i wątpią w możliwość odsunięcia Kaczyńskiego od władzy w ciągu najbliższych 12 miesięcy, dedykuję ten tekst…

    Wieczór 1 grudnia 2019 r. Plac Wolności we Wrocławiu, przed siedzibą Sądu Okręgowego. Na placu kilka tysięcy osób, które przyszły na wiec w obronie sędziego Pawła Juszczyszyna. Jako jeden z kolejnych na mównicę wychodzi Władysław Frasyniuk. Przemawia do zgromadzonych. Mówi o naszych sędziach. Mówi o wolności jako o tej wartości, za która warto oddać życie. „Nie ma wolnego państwa bez demokracji. Nie ma naszej wolności bez państwa prawa. A my nie możemy być dłużej grzecznymi obywatelami (…)”. Wspomina, jak wyglądała walka z komuną w czasach, gdy on był czołowym działaczem podziemnej „S”. Ludzie klaszczą, skandują hasła o wolności dla polskich sędziów. „Wolność, równość, demokracja!”. A Władek na zakończenie swojego przemówienia krzyczy: „JEB*Ć PISIORA! JEB*Ć, JEB*Ć I SIĘ NIE BAĆ!!!”. Tłum powtarza te słowa. Tak narodziło się hasło „Jeb*ć PIS!”. Niech nikt nie mówi mi, że było inaczej, bo byłem wtedy na tym placu. Dziś to hasło wykrzyczane przez Władka pod wrocławskim sądem powtarzają miliony Polaków. Powtarzają je codziennie i wszędzie. Trudno nie dostrzec analogii z dawnym okrzykiem „Precz z komuną!”, który towarzyszył chyba wszystkim demonstracjom stanu wojennego i stał się symbolem walki i oporu społeczeństwa zniewolonego przez juntę Jaruzelskiego.

    Aby cenzorzy w mediach nie mogli się czepiać, ktoś szybko wymyślił graficzną wersję apelu Władka – motyw 8 gwiazdek. I on też szybko stał się symbolem buntu i wściekłości na bandytów z Nowogrodzkiej. Dziś ten graficzny symbol też jest widoczny niemal wszędzie…

    Dwie kobiety robią wspólnie zakupy w Biedronce. Przed sklepem, żegnając się, przybijają „żółwiki” i, zamiast słów „do widzenia”, wymieniają krótkie: „No to jeb*ć PIS” – „No to jeb*ć PIS”. Byłem tego świadkiem. Miałem ochotę obie te kobiety wycałować na tej ulicy. W tejże Biedronce młody pracownik przy kasie ma na ręku bransoletkę z „***** *”.

    Impreza urodzinowa w knajpie w małej miejscowości na Warmii, w której do niedawna PIS, z olbrzymią przewagą, wygrywało we wszystkich wyborach. Skandowanie i głośne śpiewy „100 lat” naprzemiennie z okrzykami „Jeb*ć PIS!”. Na drzwiach knajpy wielki, kolorowy plakat z napisem „Jeb*ć PIS!”.

    Dzień po przegłosowaniu w Sejmie „Lex TVN”, miasto na Lubelszczyźnie czyli w innym bastionie wyborczym PIS-u. A szybach i drzwiach biura poselskiego PIS-dzielców sprayem namalowane „*** PIS” oraz napis „PZPR”.

    Kilka dni temu, koncert w nadmorskiej miejscowości, na widowni tłum ludzi, nie tylko wczasowiczów. W trakcie utworów i w przerwach miedzy występami artystów ten tłum skanduje: „Jeb*ć PIS!”.

    Jadę samochodem ulicami Wrocławia. Na murze nieco już starty napis „***** *”, nieco dalej, na kontenerze na śmieci, całkiem świeże hasło, już słownie: „Jeb*ć PIS i Kukiza”. Na światłach stoję za wypasioną terenową Toyotą. Na jej przyciemnionej tylnej szybie naklejone 8 białych gwiazdek. Małe banery na balkonach, wycieraczki przed drzwiami, koszulki, bransoletki z „*** ***”, ogłoszenia pensjonatów o wynajmie 8-gwiazdkowych apartamentów itd., itd…

    To są niby drobiazgi. Ale są to drobiazgi już powszechne. Powszechna staje się już nie tylko niechęć, nieufność i ironia w stosunku do Kaczyńskiego i PIS, ale także nienawiść i chęć zemsty. I to jest klucz do odsunięcia bolszewików od władzy, a następnie pomszczenia Polski. Muszą ich szczerze znienawidzić miliony Polaków i miliony Polaków muszą głośno domagać się, aby odpowiedzieli za swoje zbrodnie. Ci nienawidzący i pałający żądzą zemsty muszą przytłumić i zagłuszyć elektorat PIS-u, muszą być bardziej od niego liczni, zdeterminowani, bardziej nieprzejednani i groźni. Wyborcy PIS muszą zacząć się nas bać i muszą także zacząć bać się okazywać swoje sympatie dla Kaczyńskiego. Muszą zacząć się ich wstydzić. Dziś popieranie PIS-u stało się już obciachem. Ale to za mało.

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.