Jeleniogórskie Towarzystwo Strzeleckie „Strzelec” przeżywa oblężenie. – Zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania – przyznaje Robert Kardyś, prezes Towarzystwa. Odkąd wybuchła wojna na Ukrainie, codziennie do klubu zgłasza się po 3, 4 chętnych.
Od 24 lutego do JTS „Strzelec” dołączyło 27 osób. Zwykle tylu członków przybywa w ciągu jednego roku. – Nie ma dnia by nie docierały do nas mejlami nowe deklaracje. Ludzie dzwonią, pytają o szczegóły – mówi pan Robert.
Najwięcej 30-latków i 40-latków
Niektórzy zgłaszali się spontanicznie, tuż po wybuchu wojny na Ukrainie. Uświadomili sobie, że niewiele wiedzą o posługiwaniu się bronią i chcieli to zmienić. Inni przyznawali, że myśleli o strzelectwie od dawna, a wojna przyspieszyła ich decyzję zapisania się do klubu.
-Najczęściej zgłaszają się 30-latkowie, mamy też kilku 40-latków. Był także pan z rocznika 1952 – relacjonuje prezes „Strzelca”. Wśród chętnych jest kilka pań, ale wciąż są one w mniejszości. -Czasy są takie, a nie inne. Warto umieć obchodzić się z bronią – tłumaczy pan Michał, 35-letni właściciel firmy budowlanej z powiatu karkonoskiego. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, niepodległe i niezależne państwo, postanowił, że pora nauczyć się strzelać. Zapisanie się do strzeleckiego klubu sportowego, to najprostsza droga dla nowicjusza. Choć niekrótka i niełatwa.
Szkolenie, badania, egzamin
Złożenie deklaracji do JTS „Strzelec” to bowiem dopiero pierwszy krok. Potem kandydatów czeka szkolenie podstawowe. – W małych 6-osobowych grupach, bo takie mamy możliwości sprzętowe i instruktorów– wyjaśnia pan Robert. „Strzelec” korzysta ze swojej strzelnicy przy w Jeleniej Górze ulicy Sudeckiej po byłym poligonie wojskowym oraz strzelnicy Koła Ligii Obrony Kraju Energetyk mieszczącej się na zapleczu III LO im.Śniadeckiego w Jeleniej Górze przy ul. Jana Pawła II.- Podczas kursu przygotowawczego obserwujemy kandydatów. Nie każdy może posiadać broń, bo to jest ogromna odpowiedzialność – tłumaczy prezes „Strzelca”.
Klub nie stawia żadnych wymagań. Zgłosić może się każdy, ale to wcale nie oznacza, że każdy dostanie broń do ręki. Po szkoleniach, które trwają około 7 tygodni, po nauce praktycznej i testach oraz po specjalistycznych badaniach lekarskich, następuje egzamin. Dopiero po jego zdaniu, można starać się w policji dolnośląskiej o wydanie pozwolenia na broń.
Oblężenie strzelnic
Podobne oblężenie strzelnic obserwuje się w całej Polsce. – Kiedy po pierwszych dniach od wybuchu wojny nastroje się trochę uspokoiły, zaczęli przychodzić ludzie bardziej opanowani, którzy chcieli się broni nauczyć i wiedzieli, że nie zrobią tego z dnia na dzień. Zaczęły też przychodzić kobiety. O ile wcześniej stanowiły może 20 procent wszystkich chętnych, to teraz jest to jakieś 35 procent – szacuje Piotr Wiaderny właściciel sklepu z bronią i strzelnicy Molon Labe w Świdniku. Zaobserwował, że zmieniła się też struktura wieku strzelających. Wcześniej mieli około 30 lat, a teraz zgłaszają się starsi. 40-latkowie to norma. Trzeba tutaj dodać, że rocznik 1982 to ten, kiedy było jeszcze w szkołach przysposobienie obronne, ale raczej już się na nim nie strzelało. To też pierwszy rocznik, który uniknął powszechnego poboru do wojska. – Często dzisiejszy 40-latek nigdy w życiu nie trzymał broni w ręku– mówi szef Molon Labe. – A teraz tacy ludzie chcą strzelać – dodaje.
Strzelnica w każdym powiecie
Strzelanie w Polsce już wcześniej przeżywało boom. Kiedy władzę w Polsce przejął PiS, a Ministerstwem Obrony Narodowej kierował Antoni Macierewicz, zaczęto nawet realizować programy budowy miejsc do strzelania. Mówiło się o tym: „strzelnica w każdym powiecie”. Ale o ile rząd PO-PSL, budując przed laty orliki – boiska dla młodzieży, mógł się pochwalić sukcesem, tak las zapowiadanych strzelnic nie powstał. Przynajmniej tych za pieniądze państwa, bo zaczęły powstawać prywatne.
Takich prywatnych strzelnic jest kilka w regionie karkonoskim. One także przeżywają wzrost zainteresowania.
Wzrasta liczba pozwoleń na broń
Według danych policji w grudniu 2021 roku w wydano 19 939 pozwoleń na broń.
Cel wydania pozwolenia na broń: ochronna osobista – 31 419 pozwoleń, 35 841 egzemplarzy broni, ochrona osób i mienia – odpowiednio 9 i 10, łowiecki – 132 501 i 356 595, sportowy – 45 895 i 123 076, rekonstrukcji historycznych – 86 i 327, kolekcjonerski – 39 529 i 132 982, pamiątkowy – 1732 i 2535, szkoleniowy – 940 i 6844 i inny – 182 i 169.
W sumie na koniec ubiegłego roku w Polsce było 658 379 sztuk broni palnej, na którą wydano pozwolenie. Rok wcześniej ta liczba wnosiła 587 853, a jeszcze rok wcześniej 551 410.
Najprostszą drogą do zdobycia pozwolenia na broń jest zapisanie się do strzeleckiego klubu sportowego. Trzeba przejść 3-miesięczne szkolenie, wykonać długi zestaw badań ( psycholog, psychiatra, okulista) a potem wystąpić do policji o wydanie pozwolenia. Samo złożenie dokumentów jeszcze niczego nie przesądza, bo mundurowi chętnego do broni dokładnie prześwietlają. I dopiero wtedy wydają decyzję.
Powrót przysposobienia wojskowego do szkół
Sytuacja w Ukrainie wpłynęła też na edukację i firmy. Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, już zapowiedział, że od września do szkół średnich wraca przysposobienie obronne. To przedmiot, na którym kiedyś uczono udzielania pierwszej pomocy, przyjęcia odpowiedniej pozycji, gdy obok upadnie granat, strzelania i obsługi broni. Zajęcia zaczęły się 1967 roku i prowadzono je do 2012 roku. – Myślę, że gdybyśmy to zakomunikowali jeszcze kilka lat temu, to bylibyśmy poddani jakiejś mocnej krytyce ze strony opozycji. Dziś myślę, że wszyscy się zgadzają z tym, że przysposobienie obronne, najważniejsze elementy przysposobienia obronnego, które znamy z przeszłości, muszą wrócić. I wrócą od 1 września jako element edukacji dla bezpieczeństwa – ogłosił minister Czarnek.
To nie wszystko, bo trzy potężne państwowe spółki chcą wysłać tysiące swoich pracowników na szkolenia strzeleckie. Chodzi o Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, Pocztę Polską oraz Lasy Państwowe. Decyzja o szkoleniu obronnym ma wynikać próśb samych pracowników.
Drogie strzelanie
Nauka strzelania w klubie sportowym nie jest tania. Całość, łącznie z kursem szkoleniowym i badaniami kosztuje około 2,5 – 3 tysięcy złotych. A to dopiero początek. Zakup broni to kolejny wydatek. Używany pistolet można dostać za około 1 tysiąca złotych. Nowe, bardzo popularne i niezawodne austriackie pistolety Glock to koszt od 2700 do 3800 złotych. Broń długa typu kałasznikow jest jeszcze droższa. Do tego dochodzi amunicja. Jest nie tylko droga, ale coraz trudniej dostępna. Nie tylko przez wojnę i zwiększone zapotrzebowanie. Winna jest raczej pandemia. To wtedy wiele fabryk wstrzymało pracę, a łańcuch dostaw się załamał. W Polsce na dobrą sprawę nie ma producenta amunicji. Wszystko – od prochu przez łuski do spłonek – trzeba sprowadzać. –Bardzo trudno jest dostać naboje kalibru 7,26 do kałasznikowa, a .223 do karabinu to już Święty Graal. Na rynku są jeszcze naboje do kbks-u – wylicza Piotr Wiaderny. Na dodatek w ostatnim czasie, gdy ceny amunicji poszybowały w górę. Amunicja pistoletowa to koszt około 2 zł za sztukę. Jeśli chce się wystrzelać 100 sztuk, to już mamy około 200 zł. Chyba że używamy amunicji sportowej, której koszt to około 50 groszy za sztukę. Koszt jednej lekcji na strzelnicy to około 300-400 zł, ale na termin zajęć na strzelnicy można czekać około dwóch tygodni.
„Rzeczpospolita” informuje, że w kraju działa ok. 450 ogólnodostępnych strzelnic. Własne ośrodki szkolenia ma wojsko, policja i służby. Sieć strzelnic dostosowanych do treningu z długą, dalekonośną bronią utrzymują myśliwi skupieni w Polskim Związku Łowieckim. Własne obiekty ma też Liga Obrony Kraju, a nawet leśnicy.
ALKA/ News4Media
/fot. News4Media
7 komentarzy
Wyrazy „myślę” i „czarnek” nie mogą występować w jednym zdaniu. Poprawcie to.
Polscy ukrainofile wmawiają opinii publicznej, że Polacy nie powinni mówić dziś o Wołyniu, bo jest wojna i trzeba poczekać na lepsze czasy, żeby uporządkować trudną historię. Lepsze czasy już były. Ukraińcy nie przeprosili za dokonane przez nich ludobójstwo. Wprost przeciwnie. Cała polityka historyczna Ukrainy nastawiona jest na negowanie tego ludobójstwa. Ukraińcy są dumni ze swoich zb…zy herojów m..d.ujących widłami i siekierami, a Polacy mają milczeć, bo jak nie, to zostaną opluci jako ruskie onuce. Zamiatanie pod dywan ukraińskich zbrodni przez polskich ukrainofilów to już nawet nie jest naiwność. To jest skrajna głupota i działanie na szkodę Polski.
Zamknij ryja…
Prawda was wyzwoli – rzekł wasz JPII.
Lwowska rada obwodowa podjęła decyzję o ogłoszeniu 2022 rokiem Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) w tym regionie – podał portal Zaxid.net. Deputowani zwrócili się też do parlamentu o podtrzymanie takiej inicjatywy na poziomie państwowym.
Dla banderowskiej ukrainy drzwi do NATO i do cywilizacji Unii Europejskiej drzwi są zamknięte. Na zawsze.
raczej nie dostaje się ot tak pozwolenia na posiadanie ak47