Choć w marcu 1946 r. wszyscy liczyli, że wraz z nadchodzącą wiosną i coraz dłuższymi dniami poprawi się poziom bezpieczeństwa, to, jak się jednak okazało, do normalności było jeszcze daleko. Wysoka przestępczość nadal była jednym z największych problemów życia codziennego na tych terenach.

W swoim comiesięcznym sprawozdaniu komendant wojewódzki przekazywał też szereg innych informacji. Dużo miejsca poświęcił wówczas opozycyjnemu Polskiemu Stronnictwu Ludowemu, wobec którego komuniści i podległe im służby, także MO, stosowali szereg szykan, represji, z aresztowaniami i zabójstwami włącznie. Podawano, że na terenie całego Dolnego Śląska do PSL-u należało wówczas ok. 10000 osób. O sytuacji w samej Jeleniej Górze pisano: Ostatnio powstało koło PSL, którego członkowie, w liczbie 50, rekrutują się z PPS [Polska Partia Socjalistyczna – M.Ż.]. Z kolei z Kamiennej Góry donoszono: Ogólna sytuacja trudna. Wicestarosta [to] bardzo aktywny działacz PSL. Silny wzrost PSL.

Jeden z podpunktów sprawozdania dotyczył również spraw gospodarczych: Bezrobocia na Dolnym Śląsku na ogół nie ma. Brak jest [natomiast] sił fachowych (…). Odbudowa przemysłu (…) idzie pełną parą. Co tydzień słyszy się o uruchomieniu nowych zakładów przemysłowych. Przemysł na tym terenie cechuje rozmach, gdyż istnieje dużo zakładów przemysłowych największych co do wielkości (…). Niemal wszystkie jednak fabryki stoją przed zagadnieniem braku surowców i sił fachowych. Oficer milicji wspominał również o cały czas dobrze mającym się zjawisku szabru, a także powszechnym handlu rzeczami pochodzącymi z takiego procederu. Obławy na szabrowników nie dawały jednak rezultatu, bo, jak tłumaczono, uniemożliwiała to (…) masowość szabru.

Nie zabrakło też informacji o „obcej propagandzie”, które przekazywał szef Wydziału Kryminalnej Służby Śledczej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej we Wrocławiu: Na terenie województwa napotyka się szemrania ze strony ob. niemieckich, jakoby odwieczne ziemie Dolnego Śląska miały powrócić z powrotem do Rzeszy [Niemieckiej]. Sabotaży i działalności reakcyjnych w okresie sprawozdawczym nie zanotowano.

Raport z terenu

W przygotowanych dla Komendy Głównej MO w Warszawie sprawozdaniach i raportach nie mogło zabraknąć też zestawienia najważniejszych spraw kryminalnych z danego okresu.

W tym przypadku listę odnotowanych historii otwiera potrójne morderstwo, do którego doszło w powiecie jeleniogórskim: Dnia 15.3.46 r. zostało dokonane morderstwo z premedytacją przez Józefa P. na ob. Franz Weis, Anna Weis, Brygida Weis. Sprawę przekazano do Prokuratora S.O. w Jeleniej Górze. Niestety, nic więcej o tej sprawie nie napisano. Jak jednak można dość łatwo wywnioskować, sprawca był Polakiem, a ofiary to osoby pochodzenia niemieckiego. Jakie było jednak tło całej historii? Tutaj trzeba ewidentnie pogłębić poszukiwania archiwalne, bo cała sprawa rysuje się bardzo interesująco.

Nie były to jedyne morderstwa – 17 marca zabity został przez nieustalonych sprawców Polak, a 28 marca zamordowany został mężczyzna narodowości niemieckiej. W tym przypadku również nie ujęto sprawcy lub sprawców. Odnotowano również dzieciobójstwo – kobieta udusiła swoje czteromiesięczne niemowlę.

W powiecie lubańskim doszło m.in. do potrójnego morderstwa, którego dopuścili się żołnierze z Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP). Ich ofiarami byli obywatele niemieccy. O sytuacji w Lubaniu pisano: Z powodu ciągłego napływu repatriantów na terenie powiatu daje się zauważyć wzrost przestępstw. Najsilniej przejawiają się napady rabunkowe i kradzieże mieszkaniowe.

W Bolesławcu odnotowano z kolei zastrzelenie funkcjonariusza tamtejszego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP). Sprawcą był zdemobilizowany sierżant Wojska Polskiego, który zbiegł w nieznanym kierunku i ślad za nim zaginął. W powiecie lwóweckim zabito natomiast Polaka i Niemca. Tylko w pierwszej z tych spraw udało się zatrzymać sprawcę.

Aż do jedenastu zabójstw doszło z kolei wówczas na terenie powiatu zgorzeleckiego. Jedna sprawa dotyczyła siedmiu zabitych: Dnia 14.3.46 r. dokonano morderstwa przez nieznanych sprawców na 5-ciu kobietach i 2-ch mężczyznach. Dochodzenie w toku. Natomiast 21 marca odnotowano morderstwa czternastoletniego chłopca i Niemki. W obu przypadkach sprawców nie ujęto. Dwa dni później odnaleziono zwłoki kolejnego zabitego obywatela niemieckiego.

Głośno za to było o sprawie z 13 marca, gdy śmierć poniósł przebywający wówczas na terenie powiatu oficer ubecji z Wołowa. Jak czytamy w raporcie: Dnia 13.3.46 r. zastrzelono zastępcę kierownika P.U.B.P. z Wołowa, Kałasznikow Borysa. Sprawcy nie ustaleni. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi P.U.B.P. w Wołowie.

Walka z bandytami

W marcu 1946 r. rozbito także szereg grup rabunkowych, grasujących na terenie całego Dolnego Śląska. Wśród nich nie brakowało tych działających w rejonie jeleniogórskim. W samym powiecie odnotowano rozbicie trzech grup. Najciekawiej jawi się banda, której członków zatrzymano 21 marca. Jak wynika z informacji MO, w skład tej pięcioosobowej ekipy wchodziła jedna kobieta, która miała brać aktywny udział w napadach.

Dwie kolejne bandy zostały rozbite w powiecie lubańskim. Natomiast na terenie powiatu bolesławieckiego zlikwidowana została banda, w której współpracowali ze sobą Niemcy i żołnierze Wojska Polskiego: Dnia 22.3.46 r. zatrzymano ob. niemieckich Burkarda Paula i Reischtein Marie, którzy wspólnie z kilkoma żołnierzami W.P. dokonywali napadów rabunkowych na terenie powiatu. Sprawę przekazano Prokuratorowi S.O. w Lignicy. Niestety, brak większej ilości szczegółów na temat tej dosyć zaskakującej, polsko-niemieckiej „współpracy”.

Ranny na służbie

W aktach wrocławskiej Komendy Wojewódzkiej MO odnotowano też przypadek postrzelenia jednego z funkcjonariuszy z Kowar: Dnia 13.3.46 r. doprowadzony na Posterunek M.O. w Krzyżatce ob. Antoni C., jako umysłowo chory, w pewnej chwili chwycił karabin i strzelił w kierunku odpoczywających na wartowni milicjantów, raniąc milicjanta Wojkowskiego Stefana. Dochodzenie w toku.

Czasem dochodziło jednak nawet do śmierci funkcjonariuszy. W marcu 1946 r. taki wypadek miał miejsce w powiecie bolesławieckim, gdzie jeden z milicjantów został zabity (…) przez nieznanych sprawców.

Bohater” w mundurze?

W jednym z raportów odnotowano też przypadek bohaterstwa wśród funkcjonariuszy M.O., mający miejsce na terenie powiatu jeleniogórskiego. O co chodziło?

Otóż wszystko wydarzyło się na początku kwietnia, na terenie jednej z okolicznych miejscowości, a opis całego zdarzenia przybliżono w raporcie miesięcznym komendanta wojewódzkiego MO, w którym można przeczytać, że: Dnia 5.IV.1946 r. o godz. 11. zameldował sołtys wsi Korczakowo [obecnie Barcinek – M.Ż.], pow. Jelenia Góra, na Poster.[unku] M.O. Stare Kamienice [obecnie Stara Kamienica – M. Ż.], że na dom fabryki papieru w Korczakowie został dokonany napad rabunkowy. Komendant Poster.[unku] M.O. sierż.[ant] Ozdowski wysłał na miejsce napadu patrol w liczbie 3 milicjantów: mil.[icjanta] Nowaka Franciszka, Lityńskiego Mieczysława i Martera Józefa. Po przybyciu na miejsce napadu patrol milicji zastał przestępcę uciekającego łodzią przez jezioro do gęszczy leśnej. Na trzykrotny strzał w górę uciekający nie zatrzymał się, mil.[icjant] Lityński widząc, że nie uda się przestępcę schwycić żywego, rozebrał się do naga, zakładając na siebie pas z bagnetem, rzucił się wpław za uciekającym. Gdy dopłynął, zmusił go do powrotu na brzeg jeziora, gdzie czekali pozostali milicjanci.

Jak się okazało, ujęty bandyta od jakiegoś czasu grasował na tym terenie i dotychczas był nieuchwytny dla stróżów prawa: Zatrzymany jest groźnym przestępcą, który od dłuższego czasu grasował na tamtych terenach wspólnie z bandą dezerterów, która została zlikwidowana, a on sam dokonywał napadów.

Marek Żak

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.