– Gościmy w naszym domu Ukrainki – mamę z dwoma córkami, 7 i 9 lat. Uciekły z Zaporoża. Zainspirował nas nasz starszy syn. On pierwszy zadeklarował, że przyjmie w swoim domu ukraińskich uchodźców. Także my z żoną, z pobudek humanistycznych, zdecydowaliśmy się na ten krok – tłumaczy pana Andrzej z jeleniogórskiego Osiedla Kosmonautów. – Szybko i sprawnie udało się w jeleniogórskich urzędach załatwić podstawowe dokumenty, z peselami włącznie. Dziewczynki chodzą już do szkoły. W jeleniogórskiej „Dwójce” istnieje oddział dla ukraińskich dzieci, od I do III klasy. Mama dziewczynek podjęła pracę w Jeleniej Górze.

Jak wynika ze słów zarówno gości, jak gospodarzy – wspólne życie pod jednym dachem układa się dobrze. Ostatnio jednak dziewięcioletnia Iwana potrzebowała pomocy dentystycznej. Jeden z jej trzonowych zębów rósł bardzo krzywo, bo zębodół wypełniał mleczak. Konieczne było jego usunięcie.

– Na początek zadzwoniłem do najbliższego gabinetu dentystycznego. Przedstawiłem sprawę zaznaczając, że chodzi o pomoc dziecku z Ukrainy, już z polskim peselem, który ponoć jest potrzebny, aby udzielona pomoc była bezpłatna. Rejestratorka od razu stwierdziła, że „ten” gabinet takich usług nie wykonuje. Nie pomogły namowy i perswazje – tłumaczy pana Andrzej – Zdecydowałem się zadzwonić do kolejnego gabinetu przy ulicy Wojska Polskiego. Zaznaczyłem, że chodzi o pomoc bezpłatną. Dziewczynkę zarejestrowano na kolejny dzień. Gdy nazajutrz dziewięcioletnia Iwana z swoją mamą i polską opiekunką znalazły się w bogato wyposażonym gabinecie – gdy dziewczynka siedziała już na dentystycznym fotelu – okazało się, że za leczenie trzeba zapłacić. Nie chcąc dziewczynki i jej matki narażać na stres, opiekunka zdecydowała się uiścić żądane 230 złotych.

To było jakieś NIEPOROZUMIENIE

– Na drugi dzień udałem się do owego gabinetu dentystycznego z prośbą, aby jednak dochowano obietnicy i zwrócono pobrane pieniądze. Wszak chodzi o dziecko będące uchodźcą wojennym – stwierdza pan Andrzej – Chciałem rozmawiać z osobą decyzyjną. Przyjmujący mnie uprzejmy pan stwierdził, że w takiej kwestii (zwrot pobranych już pieniędzy) musi się wypowiedzieć zarząd spółki. Obiecał sprawę przedstawić swym szefom. I oddzwonić. Tak też się stało. Pieniądze oddano.

Warto podziękować za takie załatwienie sprawy. W tym przypadku gabinet zdecydował się zadziałać „pro publico bono”. Ukraińska mama musiałby pracować na żądaną kwotę – 230 złotych – przez 16 godzin. Cały zabieg wraz ze znieczuleniem trwał około 10 minut.

W takich i podobnych przypadkach, dotyczących leczenia uchodźców, warto zwrócić się o poradę do najbliższej placówki Narodowego Funduszu Zdrowia.

(tok)

5 komentarzy

  1. Janusz z bloku Odpowiedź

    Jako dzieciak jeździłem za granicę do pracy. Zawsze mi powtarzano, uważaj na Polaków, oni cię okradną, ci do których jedziesz nic ci nie zrobią. Dziś w Polsce jest to samo. Dla uchodźców są nasze pieniądze ot tak, dla repatriantów nie, tylko kłody pod nogi.

  2. Ciekawe czy zarząd wykazałby się podobnie wielkim sercem gdyby ból zęba dot. małej Polki, córki samotnie ją wychowującej mamy, z najniższą krajową. Nie sądzę. Jesteśmy naprawdę największymi debilami w całej Europie, a ukry się z nas frajerów śmieją.

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.