Rozmowa z dr. Jarosławem Bogackim – autorem książki „Gryfów Śląski. Portret historyczny miasta nad Kwisą”

– Pasjonaci dziejów regionu otrzymali starannie wydaną a przede wszystkim – bardzo interesująco napisaną monografię Gryfowa Śląskiego pana autorstwa. Skąd wziął się pomysł na tę książkę?

– Gryfów Śląski jest miastem o niezwykle interesującej historii. W moim opracowaniu ująłem jedynie jej część, lecz bardzo istotną. Starałem się pokazać nie tylko wpływ wielkiej historii na los małej miejscowości, lecz także proces odwrotny – w jaki sposób istnienie Gryfowa Śląskiego w dawnych wiekach oraz życie i działalność jego ówczesnych mieszkańców wywierały wpływ na dzieje Europy, a nawet innych kontynentów. Przykład owego wpływu stanowi produkcja płótna na Pogórzu Izerskim, która na przełomie XVI i XVII w. była ważnym elementem gospodarki europejskiej, znajdującej się wtedy w fazie wczesnej globalizacji. Płótno z okolic Gryfowa eksportowano do przedstawicielstw handlowych w Afryce, za ocean i w inne egzotyczne miejsca, a przez miasteczko przewijali się przybysze z odległych zakątków Europy, jak np. Anglik Thomas Cheswright, którego losy przedstawiłem w rozdziale „Lniane miasto”.

– Wywodzi się pan z Gryfowa Śląskiego. Czy ten fakt wpłynął na zamysł i treść monografii?

– Ależ oczywiście. Wychowując się w Gryfowie, zwracałem uwagę na liczne ślady przeszłości – grobowce, napisy, epitafia – które, niestety, były dla mnie wtedy nieprzenikliwe ze względu na zbyt słabą znajomość języka niemieckiego. Postanowiłem więc studiować germanistykę. Na Uniwersytecie Opolskim uzyskałem magisterium na tym kierunku, potem doktorat w dziedzinie językoznawstwa poświęcony sposobom zapisu głosek w dokumentach cechowych z XVI w., a był to czas kształtowania się języka niemieckiego również w sferze pisowni. Badałem, co prawda dokumenty z Namysłowa, Brzegu, Nysy i Głubczyc, lecz nigdy nie zapominałem o Gryfowie. Wyjeżdżając na stypendia czy prowadząc zajęcia na uniwersytetach niemieckich, poszukiwałem informacji o Gryfowie i Śląsku. Kwerendy archiwalne i biblioteczne zajęły mi w sumie około 20 lat. Pozwoliły zgromadzić duże prywatne archiwum, które okazało się niesłychanie pomocne w pracy nad monografią.

– Co stanowiło bezpośredni impuls do napisania książki?

– Był to polsko-niemiecki projekt „Revival! Rewitalizacja historycznych miast Dolnego Śląska i Saksonii” w ramach współpracy transgranicznej Interreg, do którego zaprosił mnie pan Olgierd Poniźnik – burmistrz Gryfowa. Dzięki temu historie z archiwów, które nosiłem w głowie i lokowałem w zapiskach, miały szansę trafić do czytelników. Mogłem przedstawić gryfowian jako przedsiębiorczych ludzi, którzy nie tylko utrzymywali rozległe kontakty handlowe, ale i w okresie kontrreformacji przyczynili się do powstania dwóch ewangelickich kościołów granicznych – w Biedrzychowicach i w Wieży Dolnej. Ponadto mogłem niejako ożywić wryte w pamięć od dzieciństwa twarze Schaffgotschów z gryfowskiego epitafium, ale i tych, którzy na nim przedstawieni nie zostali, a spoczywają w tutejszym grobowcu jednego z najważniejszych rodów szlacheckich Śląska i Europy. Chciałem również zdradzić czytelnikom kilka gryfowskich tajemnic, m.in. fakt, że znana widzom w Polsce postać sułtana Sulejmana Wielkiego została sportretowana na sklepieniu gryfowskiego kościoła. Celem projektu było ukazanie walorów turystycznych historycznych miast i miasteczek oraz wzmocnienie tożsamości lokalnej, ukazanie zarówno jej atrakcyjności, jak i jej kształtowania się w ciągu wieków. Gryfów stał się potwierdzeniem tezy, że mieszkając w małej miejscowości, na pozór oddalonej od centrów cywilizacyjnych, można żyć, działać i pracować, wpisując się w nurt wielkiej historii i ją współtworzyć.

– Autorem przedmowy do „Portretu miasta nad Kwisą” jest Hans Ulrich hrabia Schaffgotsch a najobszerniejszy rozdział książki poświęcił pan grobowcowi rodzinnemu Schaffgotschów w gryfowskim kościele parafialnym. W jaki sposób nawiązał pan kontakt z potomkami rodu, który wywarł najistotniejszy wpływ na historię Gryfowa i naszego podgórskiego regionu?

– W 2017 r. osobiście spotkałem się z przedstawicielami tego rodu w ramach projektu odrestaurowania mauzoleum Schaffgotschów w Kopicach pod Opolem. Spoczywa tam „śląski Kopciuszek” – Joanna Gryzik von Schomberg Godula po mężu Schaffgotsch, o której pamięć do dziś jest żywa na Górnym Śląsku, gdyż ta półsierota pochodząca ze śląskiej biedoty wraz z mężem była w drugiej połowie XIX w. prekursorką opieki socjalnej i duchowej nad ówczesnymi robotnikami, a jednocześnie – dzięki nieoczekiwanemu spadkowi otrzymanemu w wieku 6 lat – jedną z najzamożniejszych osób w Europie. Hans Ulrich hrabia Schaffgotsch to jej praprawnuk. Podczas pobytu w Kopicach jego i innych członków rodu byłem ich przewodnikiem oraz tłumaczem. Wtedy zadzierzgnąłem bliski kontakt, poinformowałem pana hrabiego, że mam zamiar napisać książkę o Gryfowie, który był przez kilka stuleci własnością tego rodu.

– Jak zareagował?

– Bardzo przychylnie. Poświęcił dużo czasu, stając się mym mentorem i pierwszym czytelnikiem. Wymienialiśmy opinie i informacje. Hrabia wyrażał aprobatę dla tego, co napisałem, a muszę stwierdzić, że świetnie zna historię swego rodu. Pomimo tego kilka razy udało mi się go zaskoczyć nieznanymi mu informacjami, jak np. tą, że księżniczka Barbara Agnieszka z rodu Piastów, żyjąca w XVII żona nieszczęsnego Hansa Ulricha, wplątanego w spisek Wallensteina spoczywa w gryfowskim grobowcu Schaffgotschów.

– Monografia Gryfowa Śląskiego ma niezwykle staranną, wręcz wysmakowaną szatę graficzną…

– Przez moje ręce przeszło wiele książek wzbudzających zachwyt szatą graficzną. Podczas rozmowy z panem Olgierdem Poniźnikiem ustaliliśmy, że dzieje Gryfowa ukażą się w pięknym woluminie, a akcenty graficzne, jak np. gryf na okładce, mają nawiązywać do historii miasta, także tej zapisanej w artefaktach – wystroju kościoła parafialnego, dekoracji sgraffito na jego stropie. Udostępniłem też moje prywatne, gromadzone wiele lat archiwum. Ostateczny kształt woluminu to ogromna zasługa pracowników jeleniogórskiego wydawnictwa Ad Rem – pani grafik Moniki Słupek, pani Ewy Ogórek, która nadała polsko-niemieckiemu tekstowi monografii przejrzysty układ, no i oczywiście pani Reginy Chrześcijańskiej, która czuwała nad całością pracy wydawniczo-drukarskiej.

– Czy zetknął się pan już z opiniami na temat pańskiego opracowania o Gryfowie?

– Na razie reakcje są pozytywne. Interesują się moim opracowaniem koleżanki i koledzy z Uniwersytetu Opolskiego – czytają, komentują, twórczo krytykują. Przerosło moje oczekiwania zainteresowanie czytelników niemieckich, którzy proszą o dostarczenie większej partii książek do Niemiec. Opracowanie wydrukowano w liczbie 1000 egzemplarzy. Najwięcej jednak radości sprawia mi reakcja gryfowian, którzy z zainteresowaniem czytają moją książkę, a ci, którzy jej nie zdobyli, dopominają się o szansę nabycia. Wielka to satysfakcja dla mnie jako autora, że krąg zainteresowań jest dużo większy niż przewidywałem.

– Dziękuję za rozmowę

Ewa Kiraga-Wójcik

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.