Krzysztof Jaworski, strażnik miejski w Lubaniu (także radny w tym mieście) musi być naprawdę wzorowym funkcjonariuszem i człowiekiem skoro – po 28 latach służby – szukając pretekstu do zwolnienia go chwycono się tak błahego powodu. Strażnika zwolniono dyscyplinarnie za de facto realizowanie obowiązków służbowych. Zarzucono mu naruszenie tajemnicy danych osobowych.

– Jestem 23 lata radnym. I tak wstrętnej sprawy jeszcze u nas nie było. Krzywdzić człowieka, który niejednokrotnie narażał swoje zdrowia, a może i życie, broniąc mieszkańców miasta przed przestępcami,  na podstawie tak nędznych poszlak jest kompromitacją – taka opinia radnego Wydry chyba najlepiej podsumowuje całą sprawę.

O co chodzi w całej tej sprawie?

Zaczęło się od tego, że mieszkanka Lubania zgubiła kluczyki od swojego mercedesa wysokiej klasy. Znalazł je mieszkający w Lubaniu Ukrainiec i oddał strażnikom miejskim. Kobieta chciała podziękować uczciwemu znalazcy i poprosiła strażników miejskich, aby przekazali mu kosz słodyczy. Słodycze najprawdopodobniej nie trafiły do adresata, bo zginęły. Mówiąc wprost – ktoś je z komendy SM po prostu ukradł. Zauważył to Krzysztof Jaworski i chciał wyjaśnić sytuację. Nazwał wprost postępowanie jednego ze strażników nieetycznym i niegodnym. Poprosił o książkę zdarzeń, żeby zdobyć kontakt do Ukraińca. Książkę wydał mu zastępca komendanta lubańskiej SM, a strażnik zrobił swoim telefonem zdjęcie. Okazało się, że w książce wydarzenie nie zostało odnotowane.

Dodać trzeba, że już po incydencie książka zdarzeń zaginęła i jej zaginięciu zgłosił właśnie Krzysztof Jaworski.    

Przełożeni Krzysztofa Jaworskiego uznali, że strażnik robiąc zdjęcie swoim telefonem wyniósł dane i naruszył w ten sposób   przepisy o ochronie danych osobowych. Potraktowali to jako ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych i postanowili dyscyplinarnie zwolnić strażnika. Jako, że jest on radnym musieli zwrócić się o zgodę samorządu na zwolnienie. W tym celu zwołano nadzwyczajną sesję, na której sprawę skomentował radny Wiesław Wydra w przytoczonej już wypowiedzi.

Radni zwrócili też uwagę na to, że strażnik zrobił zdjęcie, by znaleźć złodzieja słodyczy, czyli wykonując obowiązki służbowe. Zrobił je prywatnym telefonem, ale w lubańskiej straży miejskiej prywatne telefony służą strażnikom do pracy, bo nie mają służbowych (można wnosić, że w telefonie każdego ze strażników są zapisane takie informacje). Zastępca komendanta wiedział, w jakim celu strażnik prosi o książkę zdarzeń i jak z niej korzysta, czyli – nie sprzeciwiając się –  wyraził zgodę na zapisanie danych w telefonie. Nawet jeśli formalnie doszło do naruszenia przepisów o ochronie danych to w stopniu niewielkim – strażnik nikomu ich nie udostępnił i w żaden sposób nie upublicznił. W tej sytuacji powinna być zastosowana gradacja kar, a nie stosowanie najpoważniejszej sankcji wobec funkcjonariusza z 28-letnią wzorową opinią. I co najważniejsze – wcale nie wiadomo, czy rzeczywiście tę sytuację można ocenić jako naruszenie danych (co do numerów telefonicznych istnieją prawne wątpliwości). Taka jest opinia przełożonych Krzysztofa Jaworskiego i inspektora danych osobowych w lubańskiej straży. Dopiero ocena sytuacji przez UODO (gdzie przekazano sprawę) dawałaby takie przesłanki (choć też nie pewność). W Lubaniu zwolniono strażnika, nie czekając na odpowiedź UODO.

Jasno wybrzmiała też na sesji opinia, że zwolnienie Krzysztofa Jaworskiego to lokalna gra polityczna. Znaleziono pretekst by zaszkodzić radnemu, który jest w opozycji wobec burmistrza miasta. Jeśli to trafna ocena, to także radni wspierający burmistrza nie zgodzili się na zwolnienie funkcjonariusza. Wszyscy radni (poza jednym, który wstrzymał się od głosu) byli przeciw wyrażeniu zgody na zwolnienie Krzysztofa Jaworskiego. Tak sytuacja na sesji w mocno podzielonym Lubaniu to prawdziwa rzadkość.

Bezprecedensowa jest też akcja mieszkańców miasta, którzy dopiero z sesji dowiedzieli się o tym podłym potraktowaniu cenionego strażnika. Pojawiły się plakaty i koszulki z hasłem „Murem za Krzysztofem Jaworskim”. To samo hasło znalazło się na tablicy reklamowej przed urzędem miasta.

Ani opinia radnych (w tym wypadku nie jest dla pracodawcy wiążąca, bo nie ma – przynajmniej wprost – związku z pełnioną funkcją radnego), ani poparcie mieszkańców nie odniosło skutku. Krzysztof Jaworski po 28 latach wzorowej służby został zwolniony dyscyplinarnie. Zapowiada odwołanie się od tej decyzji do sądu pracy.                                        

3 komentarze

  1. Ktoś zapomniał lub z premedytacją pominął bardzo ważny fakt że pomiedzy sprawą zgubionego kluczyka i słodyczy dla znalazcy a robieniem zdjęć przez Krzysztofa Jaworskiego upłynęło dokładnie 12 miesięcy. Czy nikomu nie wydaje się dziwne że strażnikowi miejskiemu z takim stażem i doświadczeniem jak Krzysztof Jaworski, zajęło rok czasu żeby zająć się sprawą „złodzieja słodyczy”? Poza tym skąd taka informacja że słodycze na pewno zaginęły skoro dopiero po roku Krzysztof Jaworski zdecydował się żeby to sprawdzić?

  2. Dajcie człowieka powód się znajdzie, jak to zwalniając z podległej jednostki ot tak – powiedziała urzędująca w sanepidzie. On był jednym z tych których się pozbywała bojąc zagrożenia utraty stołka Tak tez można w patologiczny sposób pozbywać wartościowych, choć może ze słabościami ludzkimi osób

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.