Organizatorzy zapowiadali, że protest polegał będzie na blokowaniu drogi wojewódzkiej z Krzewia do Świeradowa. Ostatecznie blokada była tylko symboliczna. Uczestnicy wiecu zatrzymali ruch na ok. 10 minut, ostrzegając że jeśli sytuacja się nie zmieni, powtórzą protest i będzie on znacznie dotkliwszy.
Mieszkańcy gminy Mirsk z problemem zmagają się już od kilku lat. W 2015 r. ówczesny minister środowiska wprowadził rozporządzenie zezwalające na rekultywację terenów pokopalnianych „bezpiecznymi” odpadami. Z tej możliwości korzysta spółka Pri-Bazalt, która w Rębiszowie wydobywała surowce skalne. Za zgodą Generalnego Inspektora Ochrony Środowiska spółka sprowadza odpady takie jak gruz, ziemię, czy odpady ceramiczne. Zwożono tu np. ziemię z Jakuszyc przy okazji realizowanej tam przez samorząd województwa inwestycji. DO zasypania dziury potrzeba aż 400 tys. ton materiałów. Mieszkańcy od początku sprzeciwiali się tej formie rekultywacji, bo ich zdaniem razem z „bezpiecznymi” odpadami do wyrobiska trafiają także śmieci stanowiące zagrożenie, a kontrola tego co tam trafia jest zbyt rzadka i mało dokładna.
Jeszcze większe wzburzenie wywołała kolejne decyzja GIOŚ z końca września zezwalająca na wykorzystanie do rekultywacji 40 tys. ton pyłów gazów odlotowych, które mają być sprowadzone z Niemiec. Zdaniem mieszkańców taki odpad na pewno nie jest „bezpieczny”, a do tego jego przywóz oznacza niszczenie lokalnych dróg, hałas i zapylenia.
W proteście mieszkańców i samorządowców na wiecu licznie wsparli politycy wszystkich barw. Był m.in. Robert Winnicki z Konfederacji, Piotr Borys i Zofia Czernow z PO, Robert Obaz z Wiosny, Małgorzata Tracz z Zielonych, grupa działaczy ruchu Szymona Chołowni. Wszyscy zapewniali, że protest jest zasadny, ale mówi też o swojej bezradności wobec obowiązujących przepisów.
Więcej informacji o wiecu i problemach, jakie stwarza rekultywacja wyrobiska w Rębiszowie w najbliższym numerze Nowin Jeleniogórskich (wtorek, 6 października)
Udostępnij