Pani Grażyna przyniosła do punktu naprawy sprzętu AGD odkurzacz. Trudno byłoby o banalniejszą historię, gdyby nie to, że to sprzęt z 1958 r., a w jeleniogórskiej firmie znalazły się części zamienne do szacownej Alfy. Właściciel zakładu obserwuje zmiany na runku sprzętu. – Obserwuję, że polityka planowego postarzania produktów, taniej lipy, która psuje się tuz po okresie gwarancji, odchodzi – mówi Bogdan Kowalski, właściciel największego serwisu AGD w Jeleniej Górze, prowadzący firmę od 29 lat.

Tato przywiózł z Poznania

Odkurzacz Alfa II w rodzinie Grażyny jest od 1958 r. – Pamiętam jak przywiózł go tato z targów poznańskich. To było wydarzenie w domu – mówi jeleniogórzanka. Taki sprzęt był wówczas rzadkością. 10-letnia Grażynka obserwowała jak tato, przedwojenny kolejarz, z szacunkiem podchodzi do sprzętu, na który wydał wtedy połowę dobrej pensji. Jego głośny dźwięk przez dziesięciolecia naznaczał sobotnie poranki w rodzinnym domu. Alfa towarzyszyła rodzinie przez 60 lat – to przy dzisiejszym kulcie „nowego modelu” rzecz trudna do wyobrażenia. – Ten odkurzacz użytkowali moi rodzice. To dla mnie cenny przedmiot, prawie jak relikwia. Rzeczy, które się szanuje, odwdzięczają się – mówi pani Grażyna. Jeleniogórzanka od jakiegoś czasu lubi zadać znajomym zagadkę o wiek jej odkurzacza, namawiając, aby powiedzieli coś, w ich mniemaniu, mało prawdopodobnego. Mało kto wskazuje choć przybliżony wiek Alfy.

Alfa w czasie służby u rodziny pani Grażyny kilka zaledwie razy trafiała do serwisu. Zużywały się jedynie elementy eksploatacyjne. Ostatnio ze swoim odkurzaczem pani Grażyna ponownie trafiła do zakładu przy ul.Fortecznej. – Obawiałam się, że mi powiedzą, żebym dała sobie spokój ze starocią, kupiła nowy sprzęt… Ale nie! Przyjęli do naprawy i dalej będzie mi służył – opowiada rozradowana, nie kryjąc wdzięczności.

– Odkurzaczy Alfa z rzeszowskiego zakładu jest jeszcze kilka w naszej okolicy. W magazynie mamy nawet części zamienne. Mamy duży magazyn… – śmieje się Bogdan Kowalski, właściciel firmy Eldom Serwis AGD w Jeleniej Górze. Wyjaśnia, że model odkurzacza, który posiada pani Grażyna, to pierwszy tego typu sprzęt produkowany w Polsce. Skorzystano wtedy z licencji szwedzkiej i nawet nazywano go wtedy elektrolux, od nazwy skandynawskiego producenta właśnie. Wiekowo z Alfą pani Grażyny mogą się równać tylko dostarczane jeszcze czasem do naprawy pralki typu „Frania” czy „Światowid”. W latach 50-tych równolegle z Alfą na rynku pojawiły się odkurzacze z NRD, ale takie do zakładu na Forteczną nie trafiają.

Lipa króluje na rynku

Z pozycji praktyków punktu serwisowego doskonale widać jak rynek sprzętu, jego niezawodność i długowieczność, ewoluował od czasów solidnej Alfy pani Grażyny. – Z tym, że firmy planowo postarzają produkty, programując ich szybkie zużycie, żeby napędzać nową sprzedaż już nikt nie dyskutuje. Widać to nie tylko po żywotności sprzętu, ale udowodnili to też hakerzy, którzy znaleźli ukryte kody w procesorach, gdzie koduje się np. ilość otwarcia drzwi, albo ilość prań, po których urządzenie po prostu przestaje działać – opowiada Bogdan Kowalski. Podobnie rzecz się ma z odkurzaczami. Odkurzacz jeleniogórzanki pochodzi z czasów, gdzie nie było w takim sprzęcie elektroniki, a jedynie układy mechaniczne i elektryczne.

– Kiedyś starano się produkować dobry sprzęt, teraz celem jest, zwłaszcza w przypadku tanich urządzeń, aby wytrzymał dwa lata do końca wymaganej prawem gwarancji – tłumaczy właściciel Eldomu. Dzisiaj najtańszy chiński odkurzacz można dostać za 100-200 zł. Ale taki zakup okaże się drogi, bo po dwóch latach musimy znowu iść do sklepu AGD. – Taki sprzęt jest po to, żeby się szybko zepsuł. Z materiałów, które muszą się stopić, elementów, które zaraz ulegną zniszczeniu. Tak to jest po prostu pomyślane – mówi pan Bogdan.

Nie zmieniać, a naprawiać

Pocieszeniem jest, że producenci pod presją zaczynają odchodzić od metod planowego postarzania produktu. Presję wywiera opinia społeczna, a za nią prawodawcy. Najbardziej zaawansowani w tej sferze – co nie dziwi – są Skandynawowie. Nie chodzi tylko o komfort konsumentów, ale przede wszystkim o góry elektrośmieci, które są skutkiem dominującego modelu konsumpcji opartego o częstą wymianę sprzętu. Z badań niemieckiego Urzędu ds Środowiska wynika, że w ciągu ostatnich 10 lat trwałość sprzętu AGD/RTV zmalała o 3 lata, a co drugie zakupione urządzenie ulega trwałemu zepsuciu przed upływem 5 lat od zakupu.

Motywowanie producentów do produkcji trwalszych urządzeń przebiega na kilku polach. Coraz częściej prawo poszczególnych państw wydłuża obowiązek zapewniania części zamiennych i obarcza producenta kosztami utylizacji wyprodukowanego urządzenia. Jeśli szybciej trafi ono na śmietnik, to w generalnym rozrachunku firmy z tego tytułu będą miały większy koszt i mniejszy zysk. Oferowanie lipy na rynku stanie się więc mniej opłacalne (choć wciąż jest powszechne). W Szwecji z kolei państwo wspiera serwis naprawczy, dopłacając 50 proc. kosztów przywracania urządzenia do użytku. Posiadacz lodówki, zmywarki czy odkurzacza łatwiej w tej sytuacji dojdzie do wniosku, że opłaca się coś naprawić niż kupić nowe. Po prostu. Nie bez znaczenia jest też moda na funkcjonowanie eko, na minimalizm, prymat dzielenia się, pożyczania nad posiadaniem . Zachodni konsumenci coraz częściej zwracają uwagę, żeby kupować rzeczy, które posłużą im lata. Rozbuchany konsumpcjonizm, gdzie wciąż się wszystko wymienia zaczyna być passe.

Mocnym punktem producentów odchodzących od planowego postarzania produktów jest rozwijanie sieci serwisowej. To sygnał, że nie nastawiają się na produkcję jednorazówek. Jednocześnie oznacza to odrodzenie warsztatów naprawczych, które po przeszkoleniach, autoryzacjach u producentów, będą mogły pomagać klientom utrzymać sprzęt w dobrym stanie przez lata.

– Ja bardzo nie lubię wyrzucać sprzętów. Staramy się naprawić wszystko. Zwłaszcza, że te starsze urządzenia są często lepsze niż nowe – mówi Bogdan Kowalski. Stąd jego pomysł na handel używanym sprzętem. Właściciel serwisu na Fortecznej przyznaje, że żadna szkoła nie przygotowuje do pracy w takiej firmie jak jego. Pracownicy muszą przejść solidne szkolenie w samym zakładzie, a potem uczestniczyć w rozmaitych kursach u producentów.

– Ta firma przypomina mi dawne zakłady naprawcze i usługowe, gdzie szanuje się klienta, gdzie się go rozpoznaje. Przyjemnie tutaj zajść, porozmawiać i odebrać naprawioną Alfę – mówi pani Grażyna.

(sad)

Archiwum Nowin Jeleniogórskich. 27 listopad 2018

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.