Pani Dorota z młodszym o rok bratem utrzymywała sporadyczne kontakty. Mężczyzna prowadził luźny tryb życia, bywał bezdomnym. Dlatego, gdy 24 listopada od pracownicy jeleniogórskiego MOPS dowiedziała się o śmierci brata, uznała, że  to mogło być możliwe. Poinformowano ją, że mężczyzna zmarł w V Szpitalu Wojskowym w Krakowie. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów.

W jaki sposób ustalono jego tożsamość?

Tu są dwie wersje – szpitala i policji. Pani Dorota nieoficjalnie dowiedziała się, że podstawą był mandat znaleziony w marynarce zmarłego. Był wystawiony na nazwisko jej brata. – To tyle. Nikt nie zadał sobie trudu, by to sprawdzić. Choćby zadzwonić do nas i spytać, czy brat miał znaki szczególne, które pomogłyby ustalić tożsamość – relacjonuje pani Dorota. Gdyby ktoś zadzwonił, dowiedziałby się, że pan Zbigniew ma tatuaże i bliznę na twarzy. Ale telefonu ze szpitala ani z krakowskiej policji nie było. O identyfikacji zwłok na miejscu nie było mowy, gdyż pacjent miał być zarażony koronawirusem.

Machina formalności ruszyła. Pani Dorota zleciła zakładowi pogrzebowemu z Jeleniej Góry sprowadzenie zwłok brata z Krakowa oraz dokonanie kremacji.

 

Więcej o tej sprawie i o tym jak to się stało że pana Zbigniewa uznano za zmarłego? Jaką traumę przeżyła jego rodzina i o tym jak tłumaczą się krakowski szpital i policja przeczytacie w Nowinach Jeleniogórskich 22 grudnia 2020 roku.

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.