Na początku czerwca ubiegłego roku opisywaliśmy niezwykły boom, jaki zapanował w budowlance – zarówno w budownictwie jednorodzinnym, jak i wśród deweloperów wznoszących osiedla mieszkaniowe lub apartamentowce. Niestety, ta rozdmuchana koniunktura ma także negatywne konsekwencje. Ceny materiałów i robocizny, które już w zeszłym roku wystrzeliły w górę, nadal rosną a dynamika ich wzrostu jest dużo większa niż dynamika wzrostu inflacji, która od paru lat mocno daje się we znaki wszystkim Polakom.

Wykończeniówka – koszmar inwestora

– Spokojnie budowałem dom do stanu surowego zamkniętego – opowiada pan Stanisław, właściciel nowo postawionego, „małego białego domku” w jednej z podjeleniogórskich miejscowości. – Budowę rozpocząłem w marcu 2021 r., lecz podstawowe materiały budowlane – pustaki, stal na fundamenty, drewno na więźbę dachową, blachodachówkę – kupiłem jeszcze w 2020 r., względnie tanio. Umowę z wykonawcą też zawarłem pod koniec 2020 r., więc nie dotknął mnie ubiegłoroczny, gwałtowny wzrost cen robocizny. Cały budżet wywróciły mi koszty wykończenia!

Inwestor, wznoszący nieduży parterowy dom, przeznaczył nań około 300 tys. zł. Niestety, szybujące już w zeszłym roku ceny materiałów do wykończenia wnętrza zmusiły go do zapożyczenia się na dalsze 100 tys. zł. Dopiero po zainwestowaniu tej kwoty, a także wykonaniu prac wykończeniowych przez fachowców z rodziny, można było się wprowadzić a całkowite koszty inwestycji zamknęły się „jedynie” w kwocie około 400 tys. zł

Wśród budowlańców krąży historyjka o inwestorze, który zlecił wyspecjalizowanej firmie budowę i wykończenie sporego domu jednorodzinnego, o powierzchni użytkowej około 200 m kw. Prace, podobnie jak w przypadku pana Stanisława, rozpoczęto w 2021 r. Inwestor ponoć był sprytny – w umowie, spisywanej pod koniec 2020 r., znalazła się klauzula, że całkowita cena budowy domu nie wzrośnie. Tymczasem pierwotne koszty materiałów i robocizny miały wzrosnąć o 200 tys. zł!

Nawet jeśli ta historyjka jest prawdziwa, od mniej więcej dwóch lat żaden z wykonawców nie podpisze takiej umowy. Najczęściej ujmuje się w tych dokumentach koszty robocizny, a problem zakupu materiałów przerzuca się na inwestora.

Cenowy zawrót głowy

Już informacje podawane przez Grupę PSB Handel (zostały one uśrednione dla całej Polski) mogły skutecznie zniechęcić do rozpoczęcia w tym roku budowy „małego białego domku”. I tak: ceny materiałów budowlanych w lutym br. wzrosły średnio o 27 proc. wobec stanu z lutego 2021 r. Najbardziej podrożały izolacje termiczne – aż o 70 proc. O 52 proc. wzrosły ceny płyt OSB, materiały na dachy, kominy, ściany i rynny podrożały o 29 proc., a koszty instalacji wszelkiego typu (energia elektryczna, woda, ścieki, gaz) oraz systemów grzewczych są wyższe średnio o 20 proc. Tyle tylko, że są to już dane… historyczne. Rozmowy z właścicielami jeleniogórskich hurtowni materiałów budowlanych nasuwają myśl, że rynek tych towarów po prostu zdziczał.

Marek Wasiucionek z hurtowni „Gaja – Składy Budowlane” informuje, że bloczek YTONG 24 na ściany nośne, który rok temu kosztował brutto 10,30 zł, teraz osiągnął cenę 16,80 zł, a producent nadal zapowiada podwyżki. Takich bloczków potrzeba około 1500 sztuk na budowę niedużego domu.

Olbrzymi popyt nastąpił w segmencie materiałów wykończeniowych – w ciągu tylko 1 miesiąca (lutego) cena płyty regipsowej do wykończania łazienek skoczyła z 28 na 50 zł.

Jeszcze „ciekawiej” jest w segmencie materiałów do ociepleń: – Za metr sześcienny styropianu grafitowego o grubości 15 cm trzeba było zapłacić 350 zł, ale to było w styczniu – mówi Marek Wasiucionek. – Cena dzisiejsza (25.03) to 440 zł za kubik, lecz towaru nie ma! Chcąc ocieplić dom, trzeba zamówić materiały z co najmniej 2-miesięcznym wyprzedzeniem.

Nie tylko termin jest szokujący. Producenci zastrzegają sobie płatności w CENIE OBOWIĄZUJĄCEJ W DNIU DOSTAWY. Tak więc ci, którzy mieli nadzieję, że wpłacając wcześniej pieniądze, unikną drastycznych podwyżek, gorzko się rozczarowują.

Taki sam problem mają kupujący wyroby ze stali. – Jeden przykład – mówi Tomasz Jarzębecki z jeleniogórskiego DREW-BUDu. – Siatki używane do wzmacniania płyty fundamentowej kosztowały w zeszłym roku 4,22 zł brutto za sztukę. Dziś identyczna siatka kosztuje 9,22 zł. Drastycznie podrożały pręty wzmacniające i inne stalowe części niezbędne w procesie budowy domu. Wciąż drożeją pokrycia dachowe: w ubiegłym roku metr kwadratowy blachodachówki kosztował około 43 zł. Teraz osiąga średnio cenę 54 zł, a będzie jeszcze drożej. Podobny rajd cenowy panuje na rynku wyrobów drewnianych: elementy więźby dachowej również drożeją o ponad 100 proc.

Drastycznie wzrosły także koszty robocizny. Zastrzegający sobie anonimowość budowlaniec, specjalizujący się w robotach wykończeniowych, wylicza: – Rok temu kafelkowanie i fugowanie 1 metra kw. kosztowało 100 zł. Teraz – już 150. Gładziowanie 1 m kw kosztuje minimum 36 zł. W 2021: 15-18 zł. Z 7 na 15 zł podrożało malowanie 1 m kw.

Trudno się dziwić temu rajdowi cen, analizując inne dane: Główny Urząd Statystyczny podaje, że w ubiegłym roku wydano o 21,4 proc. więcej pozwoleń na budowę domów przez osoby prywatne, w stosunku do roku 2020. Ponieważ cykl budowy zamyka się w granicach roku, ci, którzy w 2021 zaczęli budować i doprowadzili swą inwestycję do stanu surowego zamkniętego przed zimą, w lutym ruszyli na zakupy przed nowym sezonem budowlanym, inwestując w materiały wykończeniowe. Stąd tak wysokie ceny izolacji termicznych, płyt OSB czy elementów przeróżnych instalacji.

Można zadać sobie pytanie, czy w warunkach takiego rajdu cenowego ktokolwiek zabiera się w tym roku do budowy wymarzonego domu? A jednak… Pracownik zakładu w Siedlęcinie, należącego do firmy BERGER BETON, twierdzi: – Mamy tyle roboty, że nie możemy się obrobić.

Poniechane projekty

Istnieje jednak spora grupa ludzi, którzy albo nie podjęli budowy, albo przerwali ją w połowie i teraz wahają się, czy czekać na lepsze czasy, czy też, korzystając z koniunktury, sprzedawać rozpoczęte inwestycje.

– Mam działkę w gminie Mysłakowice, na której planowałem rozpoczęcie budowy dwa lata temu – opowiada pan Ryszard z Wrocławia. – Nie mogłem znaleźć porządnej ekipy budowlanej, no i teraz okazało się, że miałem szczęście. Za kwotę 500 tys. nie wzniósłbym zaprojektowanego domu. Poczekam na lepsze czasy.

– A mnie serce się kraje – zwierza się jeden z tych pechowców. – Kilka lat temu kupiłem działkę z fantastycznym widokiem na Śnieżkę! Zacząłem budowę w połowie 2020 r. i… popłynąłem finansowo przez te cholerne wzrosty cen. Nie stać mnie na wykończenie domu, ale żal mi go sprzedać. Coś jednak będę musiał zrobić.

Jadąc drogami Kotliny Jeleniogórskiej, można zobaczyć mnóstwo rozpoczętych budów domów jednorodzinnych. Czy jednak wszyscy inwestujący w nie zamieszkają w swych wymarzonych domach?

Tekst i zdjęcie: Ewa Kiraga-Wójcik

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.