RDS – Ryszard Dobre Serce, Rico, Arczi, Jędruś. Tak Ryszard Jędrecki był nazywany przez najbliższych, przyjaciół i kolegów z GOPR.

Ryszard góry miał zapisane w swoim DNA. Ratownictwu górskiemu poświęcił całe swoje życie zawodowe. Przez 49 lat służył jako ratownik zawodowy, sezonowy, społeczny. Do ostatnich dni, pomimo zasłużonej emerytury, był dyspozytorem na stacji centralnej Karkonoskiej Grupy GOPR. Zawsze serdeczny i pomocny, zaangażowany w ratownictwo górskie, był pomostem łączącym współczesną wizję ratownictwa ze wspaniałymi kartami zapisanymi w historii Karkonoskiej Grupy GOPR.

Kochał góry

Ryszard Jędrecki wstąpił do GOPR-u rok po zdaniu matury w technikum mechanicznym w Jeleniej Górze. W 1971 roku na ręce Naczelnika GOPR złożył przyrzeczenie:

Dobrowolnie przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów będę, na każde wezwanie Naczelnika lub Jego Zastępcy – bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia pomocy ludziom jej potrzebującym”. 

Przyrzeczenia nigdy nie złamał.

W górach wypracował wiele tysięcy godzin. Łącząc służbę ratowniczą z nauką, zaocznie ukończył studia wyższe na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu w 1980 roku. Był ratownikiem górskim i instruktorem ratownictwa górskiego.

Ryszard pełnił też wiele funkcji społecznych: był członkiem Zarządu Grupy Karkonoskiej GOPR, wieloletnim członkiem Kapituły Odznaczeń GOPR, sekretarzem Fundacji GOPR, współzałożycielem Klubu Seniora GOPR i ostatnim jego prezesem. Współpracował z kwartalnikiem „Ratownictwo Góreckie”.

Jak wspominał Mirosław Górecki, Prezes Zarządu Grupy Karkonoskiej GOPR w ostatnim pożegnaniu: Ryszard Jędrecki był ważną i znaczącą osobowością w życiu społeczności ratowników górskich:

„Niezwykle aktywny, uczynny, koleżeński. Inicjator i współorganizator wielu działań, choćby nawiązania współpracy ze słowacką służba górską, czy powstania Skweru Pamięci Ratowników, który dzięki przychylności burmistrza zostanie wybudowany w przyszłym roku w Karpaczu”.

Ryszard Jędrecki był wielokrotnie nagradzany dyplomami i odznaczeniami, między innymi Srebrną i Złotą odznaką GOPR, Honorową Odznaką za zasługi dla GOPR, Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej. W roku 2012 otrzymał tytuł Zadłużony dla Województwa Dolnośląskiego, a w 2013 roku tytuł Zasłużony dla Jeleniej Góry. W roku 2014 Prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi.

– Był profesjonalistą – ze wzruszeniem w głosie wspomina Rysia, jego przyjaciel z GOPR-u Wiktor Szczypka – Mówi się, że ludzie są niezastąpieni. Rysia naprawdę bardzo ciężko jest zastąpić. Dzień w dzień przekonuję się, że bez Rysia wielu rzeczy nie da się po prostu zrobić. To on miał spis ważnych telefonów. Nawet w sprawie zepsutej rury to do niego dzwoniliśmy. Rysiu zawsze był chętny do pomocy. I zawsze znalazł rozwiązanie problemu. Przyjaźniłem się z Rysiem od dziecka. Nigdy mnie nie zawiódł. Teraz jest dziura.

Poza górami w ostatnich latach Ryszard Jędrecki był inspektorem w ZUS, gdzie też pomagał zagubionym w zusowskich zawiłościach.

Na zawsze w sercach bliskich

„Całe życie poświęcił górom. Żył nimi. Był w ciągłej gotowości, o każdej porze dnia i nocy, by nieść pomoc innym w górach. Jako dziecko pamiętam nocne telefony i wyjścia taty w góry, bo ktoś się zgubił, czy spadła lawina” – tak córka Katarzyna wspomina posługę taty w górach. Podkreśla też, jak bardzo Ryszard lubił jeździć na nartach. Do końca był doskonałym narciarzem:

„Choć już dawno carving opanował świat, do perfekcji miał opanowaną technikę NWN (nisko wysoko nisko). Gdy mówiliśmy: tata, szerzej nogi, on uważał, że kolanko w kolanko to stara, dobra szkoła”.

Kiedy wiosenne słońce topiło śnieg, Ryszard z nart przesiadał się na rower.

„Myślę, że gdyby zliczyć wszystkie kilometry zrobione na rowerze, to Ziemię spokojnie okrążył. I to nie jeden raz” – mówi córka.

Żonę Dorotę Ryszard też poznał w górach. W 1977 roku w Schronisku Na Hali Szrenickiej. Dorota przyjechała tam z Warszawy na obóz studencki. I już w tych Karkonoszach z Ryszardem została:

– Ryszard był niesamowicie porządnym i prawym człowiekiem. Góry i praca były dla niego najważniejsze. Dopiero później byliśmy my – rodzina, a ostatnio zwłaszcza wnuki. I koty, przy których najlepiej wypoczywał – opowiada Dorota. Rodzina rozumiała i akceptowała pasje Ryszarda. Córka Katarzyna w ostatnim pożegnaniu napisała:

„Dawał dobro i zawsze chciał wszystkim pomoc. Nie lubił chamstwa i głupoty. Jestem dumna z tego, że jestem bardzo do niego podobna. Miałam dobry wzór. Tato pokazał, że warto być dobrym. Bo dobro zawsze wraca. Niewielu ludzi może przejść przez życie realizując swoje pasje. Gdyby każdy, kto go znał, choć trochę wziął z niego przykład, to świat byłby lepszy. Nigdy nie interesowały go sprawy materialne. Ale był pierwszy do tego, żeby ratować ludzi. Swoje zamiłowanie do sportu przekazał swoim wnukom”.

Ryszard zapisał swoje życie nie tylko w górach. W sercach wielu osób Ryszard już na zawsze pozostanie w czasie teraźniejszym. Dla wielu Ryszard nie odszedł. Pełni wciąż dyżur. Tylko trochę wyżej niż góry. I czeka na telefon, żeby pospieszyć z pomocą.

– Był wspaniałym człowiekiem. Niesamowicie koleżeńskim. Chcącym pomóc wszystkim bez względu na wszelakiego rodzaju przeszkody. Nie było dla niego tematu, którego by się nie podjął i nie zaangażował z całą swoją mocą. Nie spotkałem w życiu drugiego takiego człowieka. To Rysiu wprowadził mnie w kanony górskości, w działalność w GOPRze. Ale nie to jest najważniejsze. Przede wszystkim Rysiu był wspaniałym człowiekiem. Straciłem wielkiego przyjaciela. Strasznie go brakuje – wspomina Ryszarda Zbigniew Markiewicz, dyrektor ds. lecznictwa jeleniogórskiego szpitala. Choć słowo „wspomina” nie jest odpowiednie. Bo Rysiu, w przeżyciu Zbyszka Markiewicza, wciąż JEST. Tylko trochę dalej od Karkonoszy.

Ryszard nie lubił garniturów, oficjalnego dress code. Czerwona kurtka, koszulka i niebieskie spodnie – znak posługi ratownictwa górskiego – wystarczały za całoroczny strój na wszystkie okazje. W poranek, kiedy żegnaliśmy Ryszarda, jeleniogórski cmentarz przybrał barwę czerwono-niebieską. To koledzy i koleżanki Ryszarda Jędreckiego z GOPR-u zabezpieczyli Jego Ostatnią Drogę. Wyruszył w nią przy dźwiękach sygnału alarmowego wozów ratowniczych. Teraz pewnie z wysoka sprawdza pogodę, żeby i nam zabezpieczyć drogę, kiedy dopełnią się dni.

Małgorzata Potoczak – Pełczyńska

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.