Archiwum Nowin Jeleniogórskich 2018
Cieknący kran może być zmorą domu, mieszkania, szczególnie, gdy jedynym domownikiem jest kobieta. Podobnie jest z odpadającymi płytkami. Niby drobna rzecz, na tyle jednak drobna, że fachowcy nie garną się do usunięcia usterki, jeśli już to za ciężkie pieniądze. W Czechach jest na to rozwiązanie: mąż na godziny. Taki fachowiec pomoże nie tylko samotnie mieszkającej kobiecie, ale wszystkim, którzy się do niego zgłoszą i to za niewielką opłatę. W Trutnovie jest ich minimalnie siedmiu.
Jeden z nich umieścił pokaźną reklamę przy głównej ulicy: „Mąż na godziny – prace wszelkiego rodzaju” z numerem telefonu. Reklamę zawiesił Jiří Bydžovský (rocznik 1974, absolwent szkoły zawodowej), nie żeby nie miał zleceń, ale dla „osadzenia się” (jak wyjaśnił) na trutnovskim rynku rzemieślniczym. Zajmował się w karierze różnymi ręcznymi pracami i najróżniejszym rzemiosłem. Najwięcej i najdłużej, gdy tak na szybko obliczy, to stolarką. Jiří był kiedyś konserwatorem mieszkań służbowych w Trutnovie należących do kolei. Ale to było dawno, kiedy państwowe firmy zatrudniały rzesze pracowników do prowadzenia zaplecza socjalnego. Później firmę-córkę kolei zrestrukturyzowano-zlikwidowano i Jiří został bez etatu. Rozpoczął pracę na własny rachunek: cieśla, stolarz, układacz podłóg. Raz zdobył gigantyczne zamówienie w Pradze. Praski, profesjonalny wątek wspomina do dziś, bo zlecenie było naprawdę duże, cztery i pół tysiąca metrów kwadratowych podłóg do ułożenia, w byłych koszarach przerabianych na dom spokojnej starości. Musiał zatrudnić sześciu ludzi i bardzo go to kierownikowanie denerwowało, bo żaden z jego pracowników nie potrafił kłaść podłóg jak on, czyli jak należy, dlatego Jiří Bydžovský zdecydowanie woli pracować sam, kiedy osobiście odpowiada za wykonaną pracę.
– Później, wiele osób prosiło mnie o wykonanie zupełnie innych prac, a były to zadania naprawdę różne, drobne i większe. Stąd decyzja o założeniu firmy „Mąż na godziny” – wyjaśnia fachowiec. Przez lata zdążył zebrać masę doświadczeń i niezliczone narzędzia, na które wydał blisko 400 tysięcy koron: szlifierki, frezarki, piły, drabiny (ma nawet dziesięciometrową, także może uzupełnić dachówki lub wyczyścić rynny). Jiří ma również odkurzacz przemysłowy, bo może sprzątać po innych fachowcach od prac budowlanych. Nie dotyka jedynie prac związanych z elektryką i gazem, przyznaje, że na tym się nie zna i nie ma uprawnień w tym zakresie.
Łazienka na klucz
Trutnovski fachowiec chętnie i natychmiast znajdzie sposób na zatrzaśnięte drzwi, osadzi nowe, zawiesi półki, przyklei kafelki (w istocie całą łazienkę potrafi wykonać, tzw. „łazienka na klucz”; to jedno z ostatnich zleceń), odśnieży dach, zlikwiduje niebezpieczne sople, zawiesi świąteczny podarunek na ścianie – TV, zamontuje żaluzje, położy nową podłogę (winyl jest ostatnio bardzo popularny, a to wiąże się z wypoziomowaniem podłogi betonem), przytnie żywopłot, przytnie owocowe drzewa (ostatecznie wychował się na wsi pod Trutnovem), zagipsuje, zaszpachluje, pomaluje, co trzeba, zrobi meble na zamówienie (ale tylko z drzewa, za laminaty nie ręczy i nie dotyka) i złoży zakupione meble. Przy ostatnim wątku Jiří może długo opowiadać o jakości dostępnych w sklepach mebli, również taniej, polskiej produkcji. Weźmy na przykład zwykłą szafę, którą ktoś kupił za 3000 koron. Jego fachowym okiem, szafa prawdopodobnie rozpadnie się za rok, może dwa. Przecież zawiasy, które tam widzi kosztują w sklepie marne pieniądze. To ileż one mogą wytrzymać? On sam, do szaf własnego autorstwa, wykorzystuje zawiasy kilka razy droższe.
Mężczyzna z narzędziami
„Kupicie w sklepie nowe łóżko, które wam przywiozą zapakowane w kartonie i oczywiście rozłożone na gromadę desek, śrubek i wszystkiego innego, czego nawet nie potraficie nazwać. Zadzwońcie do męża na godziny. On się tym zajmie. Prawdopodobnie praca nie potrwa dłużej, niż godzinę. Do zapłaty będzie 250 koron. Maż na godziny, to mężczyzna, który ma narzędzia i doświadczenie w opiece nad domem i ogrodem.” W ten sposób zachęca do skorzystania z usług kolejny mąż na godziny z Trutnova Jiří Ledvínka. Oto niektóre z jego umiejętności: naprawa rowerów, wózków dla dzieci, nastrojenie telewizora, zainstalowanie umywalki, sedesu, zawieszenie lustra lub półek, zamontowanie lamp, koszenie trawników, naprawa płotów. Jak twierdzi, całego nie domu nie zbuduje, ale zdolne ręce mogą się przydać. Do tego może zrobić zdjęcia i filmy z rodzinnych uroczystości. Cennik: 165 – 200 koron za godzinę plus transport (zamówienie w mieście – 50 koron).
U Petra Červínky godzina pracy jest chyba najtańsza w mieście, bo 150 koron. Fachowiec zamieścił swoje motto na stronach internetowych: „Moim celem jest jakościowa praca za przystępną cenę w krótkim czasie”. „Mąż” Petr przykręci karnisze i półki, wymieni żarówki, odetka zlew, pomoże przy przeprowadzce, wymieni opony w samochodzie, zajmie się ogrodem (koszenie, rąbanie drzewa, cięcie żywopłotów, sadzenie drzewek owocowych, grabienie liści), posprząta mieszkanie, może również przygotować mieszkanie do sprzedaży, wyczyści dywany i wnętrze samochodu.
Fachowiec wyniesie śmieci
Jiří Bydžovský nie boi się żadnych zleceń, nawet tych całkiem niecodziennych. – Niedawno zadzwoniła do mnie starsza pani, prosiła, aby jej wynieść śmieci. Na dodatek to było w niedzielę. Czy to nie może poczekać do jutra? Spytałem. Nie mogło. Idę na miejsce, u drzwi stoi moja klientka, za nią w przedpokoju sześć wielkich, pełnych worków na śmieci. Wyniosłem worki, a pani bez pytania o moją stawkę, ogólnie bez słowa, zapłaciła mi 2000 koron i zamknęła drzwi. Muszę przyznać, że nigdy w życiu nie dostałem tak dużych pieniędzy za kilka minut pracy. Dodajmy, że moja stawka wynosi 200-250 koron za godzinę, w zależności od tego jakich narzędzi używam – opowiada fachowiec.
Inne zlecenie również wydało mu się dość dziwne, starszy pan, jak się później okazało inżynier budowlany, poprosił o odpowietrzenie kaloryferów. – To naprawdę drobnostka, ale inżynier twierdził, że już dobrze nie widzi. Nie ma sprawy i takie zlecenia przyjmuję – wyjaśnia Jiří Bydžovský.
– Miałem zamówienie na porąbanie drzewa. Proszę bardzo. Porąbałem, ułożyłem w drewutni. Klient na to, że potrzebuje również wymienić dwie krokwie w stodole, też wykonałem, a byłem tam już cztery dni. A na koniec się dowiedziałem, że jeszcze mam skosić trawnik. Mógłbym, to nie jest problem, ale byłbym u niego dalsze dwa dni, a na to już nie miałem czasu, czekała na mnie inna robota – dodaje.
Rzemiosło od małego
Zdobywanie doświadczeń zaczęło się już w dzieciństwie. W latach 80. ubiegłego wieku rodzice Jiřeho Bydžovskeho budowali dom. Niektórzy doskonale pamiętają, jakie wówczas były kłopoty ze zdobyciem jakichkolwiek materiałów budowlanych i fachowej siły roboczej, podobnie w ówczesnej Czechosłowacji. Wiele rodzin, nie tylko rodzice późniejszego „męża na godziny”, budowało domy własnymi siłami, z pomocą krewnych i znajomych, by wreszcie mieć wymarzony, własny kąt. – Jako nastolatek czynnie brałem udział we wspólnym budowaniu. Nauczyłem się rzemiosła nie tylko od rodziców, ale również wujków, którzy nam wtedy pomagali – wspomina Jiří. – Dziś jest zupełnie inaczej, młodzież pragnie mieć dyplomy wyższych uczelni, a kto będzie pracował rękami, kto zajmie się rzemiosłem? – pyta fachowiec od „prac wszelkiego rodzaju”.
Przykład z Rosji
Věra Keilová, dziennikarka „Práva” badała temat nowej w Czechach profesji. Ustaliła, że „Mąż na godziny” to wynalazek rosyjski. W 2003 roku przedsiębiorcza Nina Rachmaninova z miejscowości Perm na Uralu założyła agencję skupiającą fachowców, którzy na zlecenie mieli pomagać w utrzymaniu domu i ogrodu. Agencję zasypały zamówienia. Podobną założyła następnie w Moskwie, gdzie odniosła wielki sukces. Oficjalnie pierwszym „mężem na godziny” w Czechach jest Vladimír Šimík z Brna, który założył firmę w 2005 roku. Keilová ustaliła, że w 2010 roku w Czechach było 400 tego typu fachowców. Obecnie popularny portal firmy.cz, pomagający w poszukiwaniu fachowców, podaje, że jest ich 855. Można jednak przypuszczać, że nie wszyscy „mężowie” szukali reklamy na tym portalu. Czeski „hodinový manžel” doczekał się hasła w Wikipedii i dwóch filmów fabularnych, lekkich komedii („Hodinový manžel”, 2014 r., „Manžel na hodinu”, 2016 r., reż. Tomaš Svoboda). W Polsce nowa profesja przyjęła się, jak do tej pory, jedynie w większych miastach. Jedna z agencji na Śląsku reklamuje się w ten sposób: „Złota rączka, chłop na schwał – czyli przedwojenna robota”. Godzina pracy polskiego „męża” w tej agencji kosztuje 65 zł plus dojazd, znacznie drożej, niż na czeskiej prowincji.
Zabawa w skojarzenia
Przyznajmy, że nazwa relatywnie nowej profesji kojarzy się dwuznacznie, również z miłością na godziny. Krótka sonda wśród polskich znajomych to potwierdza. Ostatecznie mąż, to mąż i z alkową. Czy zatem Jiří spotkał się z bardziej intymnymi propozycjami? – Moja partnerka mnie ostrzegła: „No, abyś tylko nie brał wszystkich mężowskich zleceń”, ale było to powiedziane w żartach, z uśmiechem. Po pierwsze, moja profesja już dawno z żadną intymnością się nie kojarzy. Po drugie, zgłaszają się zdecydowanie starsi ludzie, którzy potrzebują pomocy w domu, czy w ogrodzie. Może miałem dwa zlecenia od samotnych, młodych mam, ale chodziło o zwykłe zadania, bez podtekstów.
Istnieje w Czechach określenie „złote czeskie rączki”, które przypomina o dobrych, przedwojennych szkołach rzemiosła, o poszanowaniu rzemiosła a nawet więcej, szanowaniu dobrze wykonanej pracy w ogóle. To odniesienie do przedsiębiorczości Czechów z okresu I Republiki Czechosłowackiej. Z drugiej strony, tradycja wiąże się również z okresem powojennym i komunistycznym reżimem, kiedy to chodziło o dobrze wykonaną pracę, bez względu na brak fachowców i materiałów, jednak głównie dla siebie i rodziny. Dzieci, o czym wspomina Jiří, budowały razem z rodzicami domy, remontowały chaty i chałupy. Wszechstronność nabytych w tamtych czasach umiejętności, samopomoc, ogólnie „złote czeskie rączki” widać na każdym kroku. Weźmy przykład przedmieścia Trutnova – Lhoty i jego mieszkańców: zawodowy kierowca Aleš zajmuje się po pracy stolarką i rzeźnictwem (oprawia mięso i produkuje wędliny ze świniobicia), policjant Honza właśnie kończy budowę domu, który zbudował z pomocą ojca i kilku znajomych, mechanik Vladímir również zbudował dom, po pracy naprawia komputery, pracownik elektrociepłowni Robert wyremontował ruinę, teraz pomaga w remoncie zięciowi. Nauczycielka Jana samodzielnie wyremontowała łazienkę. Nie chodzi wyłącznie o oszczędzanie na fachowcach, wszyscy podkreślają, że ręczna praca, szczególnie dobrze wykonana, ich po prostu bawi.
Marlena Kovařík