Wczoraj (poniedziałek , 23 września) swoje, jak dotąd, apogeum miał spór o Stację Turystyczną „Orle” w Górach Izerskich. W obiekcie pojawił się nadleśniczy z pracownikami i w asyście straży leśnej oraz policji. Zamierzał przejąć i zinwentaryzować obiekt. Władający nim, dziś bezumownie, a wcześniej przez ponad 30 lat dzierżawiący schronisko, Stanisław Kornafel nie pozwolił na podjęcie tych działań.
Sytuacja była mocno emocjonalna, ale obyło się bez awantury.

O kolejnych etapach sporu o -w wielu kręgach kultowe – schronisko schronisko pisaliśmy już kilka razy (linki pod tekstem). Ostatnie wydarzenia to podpisanie z nadleśnictwem umowy dzierżawy Stacji Turystycznej „Orle” przez drugiego pod względem zaoferowanej stawki czynszu oferenta w przetargu, co nastąpiło 19 września. Ta umowa zmobilizowała nadleśnictwo to podjęcia działań. Nadleśniczy Jakub Tomza wyjaśniał, że wobec zapowiedzi nie opuszczenia schroniska przez S. Kornafela 1 października (zdaniem nadleśnictwa taka data była umówiona z dotychczasowym dzierżawcą; S. Kornafel zaprzecza takim ustaleniom) zażądał dobrowolnego wydania obiektów należących do nadleśnictwa w nieprzekraczalnym terminie 19 września, a jeśli to nie nastąpi, na 22 września zapowiedział ich przymusowe przejęcie.
Taka próbę podjęto, a sam nadleśniczy i jego pracownicy pojawili się w mocnej „zbrojnej” asyście straży leśnej, straży granicznej i policji. S. Kornafel (choć pewnie mógł) nie ściągnął swoich zwolenników i cała sytuacja przebiegła wprawdzie dynamicznie, ale – zważywszy na okoliczności – w cywilizowany sposób. Nadleśniczy oświadczył, że ponieważ obiekty nie zostały dobrowolnie wydane, przystępują do ich przymusowego przejścia.

– Płacę czynsz, więc jestem władającym tą nieruchomością. I to od kilkudziesięciu lat. Do tego nadleśnictwo ma wobec mnie bardzo duże, rozproszone nakłady do zwrotu. Nie opuszczę obiektu, zanim te rozliczenia nie nastąpią, bo mogłoby się okazać, że zostanę z niczym. Zostawiłem w schronisku znaczący dorobek życia, a teraz chcecie mnie w zbójecki sposób tego pozbawić p oświadczył Stanisław Kornafel i zapowiedział:
– Położę się tutaj Rejtanem, a schroniska nie opuszczę.
Nadleśniczy J. Tomza odpowiedział, że chce przejąć obiekty właśnie po to, aby przeprowadzić inwentaryzację i rozliczyć należności wobec S. Kornafela. – Zrobimy to, gdy tylko będzie ustalone za co i ile się należy. Bez objęcia obiektu nie możemy tego przeprowadzić – wyjaśniał, ale oświadczył też jego ludzie nie przejmą Stacji Turystycznej Orle siłą, do sądu natomiast skierowany zostanie pozew o wydanie nieruchomości Orla, a w razie korzystnego wyroku i dalszego oporu S. Kornafela, wszczęta zostanie egzekucja komornicza.
Dotychczasowy dzierżawca zapowiada kontrpozew, w którym domagał się będzie nie tylko zwrotu poniesionych nakładów, ale także należności za wypracowaną przez te lata markę schroniska.
Jakub Tomza zapewnił, że perturbacje ze schroniskiem nie zniechęcają spółki Izera, która podpisała z nadleśnictwem umowę dzierżawy stacji turystycznej. Są gotowi poczekać na wydanie obiektu kilka miesięcy. Pytanie czy kilka miesięcy wystarczy na rozstrzygnięcie sporu. Nadleśniczy uważa, że regresywny pozew spółki Izery wobec S. Kornafela o zwrot równowartości zysków, które mogliby osiągnąć dzierżawiąc obiekt, jest jak najbardziej zasadny.
Stanisław Kornafel po „wizycie nadleśnictwa” dzieli się kilkoma wnioskami.
– Nie rozumiem dlaczego w czynności de facto proceduralnej brali udział funkcjonariusze policji straży granicznej. Odebrałem to jako prowokację i szykanę. Na szczęście trudno wyprowadzić mnie z równowagi, ale będę te sprawę wyjaśniał. Nadleśniczy Tomza obarczył mnie też winą za brak sprawnej kanalizacji w schronisku. To też prowokacja, bo to ja , i są na to dowody, od lat wysuwam propozycje naprawy gospodarki ściekowej i odpadowej w schronisku, ale albo byłem ignorowany, albo odmawiano mi zgody na jakiekolwiek działania. Niezmiennie i zdecydowanie podważam też ważność przetargu p w całej jego istocie i w szczególe, jakim jest podpisanie umowy z oferentem, który nie zaproponował najwyższej stawki; warunki przetargu takiego rozwiązanie nie dopuszczały. Myślę, że te kwestie rozważane będą przez różne organy i na różnych szczeblach. Liczę też na posłów. Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłaby mediacja sądowa lub pozasądowa, ale takla moja inicjatywa pozostaje bez reakcji ze strony nadleśnictwa – omawia sprawę Stanisław Kornafel, który przez zimę na pewno jeszcze będzie zarządzał Stacja Turystyczna Orle.
Więcej o sprawie w najbliższym numerze Nowin Jeleniogórskich