Mężczyzna oskarżony był też o usiłowanie zamordowania trzech innych osób, w przypadku trzech kolejnych doprowadzenia do uszczerbku na zdrowiu, a także o rabunki i kradzieże.
Dożywocie, to w Niemczech najwyższy wymiar kary. W tym przypadku, z uwagi na wyjątkowy ciężar popełnionych czynów, skazany ma niewielkie szanse na przedterminowe zwolnienie po odsiedzeniu 15 lat kary. Gdyby jednak do tego doszło, reszta życia spdziłby w areszcie prewencyjnym.
Grzegorz W. odmówił składania zeznań, ale na koniec procesu przeprosił rodziny ofiar i wyraził skruchę.
W Niemczech Grzegorza W. nazwano „pielęgniarzem śmierci”. Był tam przez kilka lat pracownikiem tymczasowym, opiekującym się schorowanymi, starszymi osobami. W Polsce prowadził w tym zakresie własną działalność. Pierwsze podejrzenia, że zamiast zajmować się podopiecznymi zabija ich, wywołała „dziwna” śmierć 87-letniego mężczyzny. Emerytowany sprzedawca mieszkał sam, zatrudnił pielęgniarza, gdy pojawiły się problemy z narządami ruchu. Grzegorz W. po kilku tygodniach opieki zawiadomił pielęgniarkę o śmierci podopiecznego. Przyczyny zgonu nie ustaliła sekcja zwłok, co oznaczało rutynowe zainteresowanie policji.
Funkcjonariusze ustalili, że wcześniej kilkakrotnie podopieczni Grzegorza W. umierali z niewyjaśnionych powodów. Podejrzenia wzbudziły zgony w 2017 r.: w maju, w Mülheim an der Ruhr; w czerwcu w Weilheim; w sierpniu w Aresing; w grudniu w Waiblingen. Podczas śledztwa okazało się także, że już rok wcześniej prowadzono dochodzenie w sprawie podania przez opiekuna insuliny, osobie, która nie chorowała na cukrzycę. Mężczyzna zmarł w szpitalu. Na prośbę córki zmarłego prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie szkody wyrządzonej przez opiekuna, ale prokuratorzy z Duisburga nie postawili zarzutów Grzegorzowi W.
To ukierunkowało dalsze śledztwo. Autopsje potwierdziły na zwłokach miejsca nakłucia i bardzo niski poziom cukru we krwi. Tak działa insulina na osoby, które nie są cukrzykami. Gwałtowny spadek poziomu cukru we krwi powoduje utratę przytomności i śpiączkę, może też nastąpić zgon. Skutkiem mogą być również ostre zaburzenia rytmu serca lub zawał.
Przeszukania u Grzegorza W. ujawniły karty płatnicze i powiązane z nimi numery PIN zmarłych, gotówkę, a także strzykawkę z insuliną i ampułki z lekiem (sam Grzegorz W. był cukrzykiem).
Mężczyznę aresztowano w marcu ubiegłego roku, a w całych Niemczech podjęto szeroko zakrojone ustalenia, kim zajmował się pielęgniarz i jakie były losy podopiecznych.
Podejrzany początkowo wszystkiemu zaprzeczał, ostatecznie jednak przyznał się do podawania podopiecznym insuliny, mimo braku wskazań lekarskich. Twierdził jednak, że nie chciał zabijać, ale ułatwić sobie pracę. Tłumaczył, że po leku podopieczni długo spali, co pozwalało im wypocząć w nocy.
Ustalono, że Grzegorz W. w ciągu trzech lat opiekował się 68 osobami. Prowadzący sprawę przedstawiciele organów ścigania sa przekonani, że ma na sumieniu więcej ofiar, ale nie byli w stanie zebrać wystarczających dowodów. Grzegorzowi W. grozi dożywocie.
Mężczyzna pochodzi z Jeleniej Góry. Rozmawialiśmy z jego rodzicami. Nie bronili syna. Opowiadali o kłopotach jakie sprawiał od dzieciństwa. Wielokrotnie uciekał z domu, trafił do ośrodka terapeutycznego, potem do poprawczaka. Po wyjściu z zakładu jego sposobem na życie stały się oszustwa: zbierał datki w rzekomych akcjach pomocy chorym dzieciom, podawał się za adwokata, wyłudzając od kilkunastu osób „honoraria”. W 2008 r. został aresztowany i skazany na cztery lata więzienia. Po odsiedzeniu kary zrobił kurs pielęgniarski i zaczął wyjeżdżać do Niemiec.
Jego matka nie może zrozumieć jak to możliwe, że choć tylu lekarzy zajmowało się nim w dzieciństwie, że choć przebywał w ośrodkach wychowawczych, potem w zakładzie karnym, gdzie są psychologowie, terapeuci, wychowawcy – nikt nie zauważył, jakim jest zagrożeniem, nikt się nim nie zajął. A potem człowiek z taką przeszłością mógł zostać pielęgniarzem i mieć pełną władzę nad niesamodzielnymi staruszkami….
 

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.