To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

"Zadania domowe są bezprawne"

"Zadania domowe są bezprawne"

Ożywiona ostatnio dyskusja na temat prac domowych ma już swoje konsekwencje. Nauczyciele, z którymi rozmawiałem mówią, że część uczniów i ich rodziców domaga się niezadawania do domu i ograniczenia lektur. Tymczasem pojedynczy nauczyciel niewiele może zmienić – to kwestia systemu. A tutaj tak skłonne do reform ministerstwo nie przedstawia żadnych propozycji.

- Całkiem niedawno na wywiadówce jeden z rodziców wyraził autentyczne pretensje, że tyle jest lektur do czytania i żeby coś z tym zrobić, bo syn nie ma na to czasu – mówi polonistka jeleniogórskiej szkoły. - Kiedy powiedziałem, że klasa ma w domu wykonać kilka zadań, wstał uczeń i oświadczył, że tego nie zrobi, bo to niezgodne z prawem – mówi matematyk z podstawówki. Magdalena Cierpka (uczy angielskiego i niemieckiego) ze Szkoły Podstawowej nr 15 w Jeleniej Górze potwierdza, że zadania domowe wzbudzają ostatnio większe emocje. - Sytuacja jest taka, że podstawy programowe są przeładowane i na przykład dwie lekcje języka obcego w ciągu tygodnia, to stanowczo za mało, żeby opanować materiał. Systematyczna praca w domu jest więc konieczna – mówi. Rodzice mają pretensje, że tych zadań jest za dużo, a niektórzy twierdzą nawet, że stawianie niedostatecznych ocen za brak zadania domowego jest bezprawne. Nauczyciele podkreślają, że zadawanie bądź nie zadań domowych to nie jest kwestia jednego nauczyciela. Materiał do opanowania jest po prostu za duży, a potem w szkołach na kolejnych poziomach kształcenia, ten kto go nie opanuje, ma braki, jest na gorszej pozycji, ma mniejsze szanse na dobra szkołę, a potem pracę.

Aż tak radykalnego poglądu nie ma pani Klaudia, mama szóstoklasistki. - Chodzi tylko o to, że czasami jest tego za dużo, a dziecko ma jeszcze zajęcia pozalekcyjne, no i musi przecież mieć trochę czasu dla siebie, na odpoczynek – mówi. Magdalena Cierpka przyznaje, że szkoła nie powinna zamęczać uczniów, a trzeba zachować rozsądek. W SP nr 15 dbają o to. Nauczyciele, zadając prace domowe, zerkają do dziennika elektronicznego i patrzą, czy dzieci nie są przeciążone.

Ocena sytuacji przez rodziców zależna też jest w pewnej mierze dziecka. Uczniowie dobrze zorganizowani, zdolniejsi, szybciej wykonają zadania i nikt w rodzinie nie ma poczucia, że maja za dużo obowiązków. Ci o gorszych predyspozycjach z danej dziedziny spędzają nad lekcjami więcej czasu, angażują w pomoc rodziców i wtedy łatwiej o wrażenie przeciążenia obowiązkami.

Karolina Jankowska, pedagog szkolny i wicedyrektorka SP nr 15, podkreśla, że programy nauczania są przeładowane i jeśli miałyby nastąpić zmiany w sposobie pracy nauczyciela, to muszą one być zainicjowane na górze, tam gdzie zapadają decyzje. - Gdyby na poszczególne przedmioty przeznaczono więcej godzin w szkole, wtedy dzieci miałyby mniej pracy w domu. Podobnie łatwiej by było, gdyby materiał był mniej obszerny – mówi. Wicedyrektor Jankowska podkreśla, że wbrew temu, co twierdzą niektórzy rodzice, nie ma prawa zakazującego zadawania prac domowych, podobnie jak wystawiania za nie ocen.
 

Komentarze (57)

Tera Panie To Nawet Ćfiartka ma 200 ml, ech

Witam wszystkich, po prostu ekipa rządząca świetnie Zdaję sobie sprawę że w naszym społeczeństwie jest za mało osób z wykształceniem podstawowym i zawodowym brakuje pracowników fizycznych więc rozpoczęto proces zniechęcenia najmłodszych do nauki wiadomo że nie wszystkie dzieci mają te same predyspozycje, tylko żal mi serce ściska ponieważ nawet te dzieci które są niegramotny one niczym nie zawiniły i są ofiarą systemu a na pewno mają inne zdolności które programowo są wygaszane. Zamiast rozwijać w nich to co mają najlepsze wrzucamy ich do jednego gara i mieszamy.Nauczycielom to na rękę po co się odzywać i walczyć o dobro dziecka jak można pracować tylko troszeczkę a resztę zadać do domu podejrzewam tak jak ktoś kiedyś tutaj napisał że tylko 10% to ludzie na stanowiskach z powołania a pozostałe 90% nauczycieli traktuje swoją pracę czysto zarobkowo.

Weź się, kartoflu jeden, naucz używania przecinków i napisz to jeszcze raz.

Pamiętam, że w podstawówce zawsze mieliśmy dużo zadań. Kiedyś kładąc się do łóżka, mama zapytała mnie, czy mam odrobione wszystkie zadania. Po chwili przypomniało mi się, że zapomniałam o ćwiczeniu z geografii. Musiałam wstać i odrobić. Mimo tego nie narzekałam.

Dziś mamuśkom wszystko nie pasuje. Niech dzieciaczki się nie uczą, to wyrośnie nam pokolenie nieuków.

Ale popatrz, jak to wpłynęło na twoją psychikę... Śmiechu było co niemiara. Na koniec kierowca autobusu wstał i zaczął bić brawo!

PS Stukasz się czy trzeba z tobą chodzić?

A kto ich nauczy życia, które nie jest łatwe i przyjemne. Zadania domowe maja również nauczyć młodzież poszukiwania wiedzy i wyrażania treści na piśmie. Obecne pokolenie kciuka umie pisać skrótami bo tak działają komunikatory. To dzięki takim ludziom PiS wygrał wybory. Jak dla mnie ludzie sami stwarzają sobie problemy. Zadania domowe wyrabiają również terminowość i obowiązkowość a jest to istotne w dorosłym życiu.

Jeżeli piłkarz chce grać w pierwszym składzie a nie siedzieć na ławce sam ochoczo trenuje. Jeżeli bokser chce zwyciężać a nie leżeć na dechach sam ochoczo trenuje. Jeżeli artysta pragnie sukcesu sam ochoczo trenuje. Jeżeli żołnierz ma przeżyć na polu walki bierze udział w ćwiczeniach na poligonie.
Czy zadanie domowe nie jest formą treningu? I nie trzeba go oceniać. Wystarczy uczniom uświadomić powyższą analogię. I to oni ze swoimi rodzicami powinni wybrać czy będąc dorosłymi, wykształconymi ludźmi będą o sobie decydować czy będą jak ta "g****a masa co wszystko kupi". Bo przecież g****m narodem się łatwiej rządzi.