Do wszystkich problemów, jakie po pożarze  dotknęły i dotykają mieszkańców zabobrzańskiego bloku przy ul. Sygietyńskiego doszedł jeszcze jeden, bardzo kłopotliwy. W bloku po pożarze został zamknięty dopływ gazu. Okazuje się, że błękitne paliwo nie będzie dostarczane do mieszkań przynajmniej przez miesiąc. 

Do redakcji zadzwonili wściekli, w najlepszym razie bardzo niezadowoleni mieszkańcy wysokościowa przy ul. Sygietyńskiego, w którym trzy dni temu doszło do groźnego pożaru. W czasie akcji gaśniczej – co zrozumiałe zakręcono kurki z gazem. Jednak do teraz dostawy gazu nie przywrócono. A dla większości mieszkających tam osób gaz jest np. jedynym źródłem ciepła, na którym mogą ugotować posiłek.  

– To znowu jakaś aberracja – złościł się mieszkaniec bloku. – Sieć gazowa w żaden sposób od pożaru nie ucierpiała, bo instalacja nie jest doprowadzona do samej góry, gdzie się paliło i gdzie trwała akcja gaśnicza. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zasilanie w gaz przywrócić, ale gazu jak nie było tak nie ma. To jest poważny problem dla grubo ponad 40 rodzin, które nie mają na czym gotować, a są wśród nich rodziny z maleńkimi dziećmi.

Mieszkańców najbardziej wścieka – jak mówią – że nie mogą dowiedzieć się konkretów o sytuacji.

– Chodziłem, dopytywałem w spółdzielni. Tam mi powiedzieli, że to „gazownia” zakręciła zawory i to ona musi przywrócić dostawy. Zadzwoniłem do dostawcy gazu i tam usłyszałem, że to przez spółdzielnię gazu nie ma, bo im nie pozwala odkręcić; „piłka jest po stronie spółdzielni”, tak mi dosłownie powiedzieli. No to znowu do spółdzielni, gdzie po prostu mnie zbyto i gdzie nadal twierdzą, że to przez „gazownię”. Tyle co mi się udało uzyskać, to informacja że gaz ma być przywrócony do 28 lipca. Jak to? Tyle dni bez gazu?

Nasz rozmówca pewnie czegoś nie zrozumiał, bo perspektywa jest jeszcze gorsza. Gazu w bloku nie będzie przynajmniej przez miesiąc, więc jeśli w jego rozmowie z pracownikami spółdzielni padła data „28”, to być może chodziło o sierpień.

– Gazu nie będzie przez jakiś czas. Nie ma żadnej możliwości żeby w najbliższym czasie gazownia podłączyła gaz. Potrzeba w najlepszym razie miesiąca, żeby uporać się ze wszystkimi procedurami – informuje prezes Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Mirosław Garbowski.

Dopytujemy, dlaczego wobec tego PGNiG przekazała mieszkańcom, że dostawy gazu mogłaby przywrócić w każdej chwili, gdy tylko spółdzielnia zapewni warunki do tego.

– Można powiedzieć, że piłka jest po stronie spółdzielni, ale tylko dlatego, że JSM musi spełnić rygorystyczne i – moim zdaniem wręcz absurdalne wymagania dostawcy gazu. Zanim dostawca przywróci zasilanie w gaz, wymaga próby ciśnieniowej szczelności instalacji w bloku i zgodnie z ich przepisami ma być ona przeprowadzona przy ciśnieniu 10 atmosfer. Trzeba koniecznie zauważyć, że w blokowej sieci ciśnienie gazu, to ok. 1 atmosfery. Niestety, w tym bloku (i w wielu innych) wewnętrzna instalacja nie wytrzyma takiego obciążenia. Zanim więc dojdzie do próby musimy dokona koniecznych przeróbek i modernizacji, a to oznacza czas na sporządzenie projektu, ogłoszenie przetargu, znalezienie wykonawcy i wykonanie modernizacji. A do tego dochodzą kolejne utrudnienia, jak brak materiałów i brak wykonawców. W innych blokach sukcesywnie przeprowadzamy modernizację instalacji gazowej, więc znam realia: takie przedsięwzięcie wymaga dwóch trzech miesięcy. Na ul. Kiepury 34 właśnie przez takie prace nie mają gazu od dwóch miesięcy, Ponieważ jednak blok przy Sygietyńskiego jest dla nas absolutnym priorytetem, nie ma bardziej priorytetowej sprawy w całej spółdzielni myślę że uda się to wszystko zrobić w miesiąc, może półtora. I nie ma żadnych szans, żeby zrobić to szybciej. Mieszkańcy w bloku muszą uzbroić się w cierpliwość i – choć nie jest to wina spółdzielni – mogę ich tylko przeprosić za niedogodności. Muszą zaopatrzyć się np. w kuchenki elektryczne, bo innej możliwości nie ma. Nie po to, żeby się tłumaczyć, ale żeby uświadomić realia – podobny problem mają spółdzielnie w całej Polsce – mówi prezes Garbowski.                                

5 komentarzy

  1. Trzeba zdemontować gazomierze , przeprowadzić próbę szczelności całej instalacji i jeżeli będzie szczelna to po wystawieniu niezbędnych dokumentów przy obecności wszystkich odbiorców można przywrócić dostawę gazu. Podane w artykule ciśnienia próby to chyba wynik jakiegoś przekłamania, bo ciśnienie w sieci to ok 2 kpa a próby to 0,05 Mpa.

  2. Standardowa procedura gazownia odłącza gaz demontuje liczniki, potem przeglad instalacji próba ciśnienia ktorej nie wytrzyma instalacja skręcana więc wymiana calej instalacji w pionie na koszt mieszkańców plus wymiana wszystkich instalacji skrecanych w kazdym mieszkaniu na spawane na koszt kazdego mieszkańca ok 2 tys od każdego, czysty biznes firma ktora juz się dogadała że spółdzielnia zaciera rece jak patrzy na ten blok. Zarobią tez kominiarze bo trzeba przeglad zrobic a zapewne bedzie dużo nieprawidłowości, obstawiam ze gazu to przez pół roku nie będzie a nie przez miesiac

    • Janusz z bloku Odpowiedź

      Spawany jest tylko pion i poziom, odcinki od licznika do mieszkania są zaciskane. Cena 2 tyś. jest nieaktualna od dawna…

  3. Podobna sytuacja była w Piechowicach, jeśli chodzi o brak gazu. Tyle tylko, że tu wykryto nieszczelność instalacji. Spółdzielnia Ostoja wynajęła firmę z Jeżowa Sudeckiego, która pożal się boże przysłała „najlepszych” fachowców w całej gminie. Nie liczyli się z niczym. Poniszczyli ludziom mieszkania i generalnie porządek u nich to rzecz obca. Mam nadzieję, że JSM weźmie innego wykonawcę. Poza tym sami panowie z gazowni nie mieli o nich najlepszego zdania. To też o czymś świadczy.

  4. Ta firma z Jeżowa prowadzona jest przez młodą niedoświadczoną kobietę, która ma zielone pojęcie w przedmiotowym temacie.

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.