Czy możliwa jest sytuacja, by jakakolwiek instytucja pożyczyła nam na dłuższy czas pieniądze, nie pobierając od nas odsetek? Jasna rzecz, że nie. A czy z kolei my, w warunkach galopującej inflacji, pożyczylibyśmy komuś większą kwotę na dłuższy okres, bez zagwarantowania sobie godziwych odsetek (z wyjątkiem, oczywiście, układów rodzinnych)? Pewnikiem wielu czytelników stanowczo zaprotestuje. Zastanówmy się jednak, czy przypadkiem, mniej lub bardziej dobrowolnie, a na dodatek systematycznie, nie „kredytujemy” pewnych instytucji naszymi pieniędzmi?

Rachunki prognozowane za gaz

Pani Alicja posiada nieduże mieszkanie po rodzicach w jednej z podjeleniogórskich miejscowości. Lokal stoi pusty. Ogrzewany jest gazem, a temperatura na sterowniku ustawiona została na minimum, tak aby nie zamarzła woda w układzie grzewczym.

– Rachunki za gaz z PGNiG do tej pory opiewały na kwoty rozsądne – opowiada kobieta. – Ot, około 140 zł płatne raz na dwa-trzy miesiące. Jednak to, co wypadło z koperty w październiku, mało mnie o zawał serca nie przyprawiło.

Firma Polskie Górnictwo Naftowe i Gazowe Obrót Detaliczny sp. z o.o., z którą pani Alicja ma podpisaną umowę o zaopatrzenie w gaz, przedstawiła jej do zapłaty takie oto kwoty: 1119,45 za okres od końca sierpnia do 10 października, a potem, od grudnia br. do sierpnia 2023 r. – płatności po około 400 zł co 2 miesiące, za zużycie gazu w lokalu, gdzie nikt nie mieszka, więc zużycie owo jest minimalne. – Były to rachunki prognozowane, no bo tak do tej pory płaciłam – uściśla jeleniogórzanka – lecz te prognozy wyliczono dla 40-metrowego mieszkanka, w którym temperatura ustawiona jest na 7 st. C! Jakaś paranoja…

Kobieta szybko zdała sobie sprawę, jaki popełniła błąd: – Latem zapowiadano radykalny wzrost opłat za gaz. Trzeba było już wtedy odejść od rachunków prognozowanych i przejść na odczyty rzeczywiste. Niestety, zapracowana, nie miałam czasu.

A wizyta w jeleniogórskim Biurze Obsługi Klienta PGNiG czas zajmuje. Pani Alicja odsiedziała ponad godzinę, czekając na swą kolej (mowy nie ma o rejestracji internetowej na konkretną porę, co oferuje np. jeleniogórskie przedstawicielstwo Tauronu, Wydział Komunikacji w Starostwie Powiatowym i wiele innych instytucji), po czym, znalazłszy się przed obliczem konsultanta, zaczęła być… mocno zniechęcana do zmiany. – Pan konsultant najpierw zapytał, czy wyobrażam sobie, że po rezygnacji z prognoz będę płacić mniej za gaz, a gdy nie ustępowałam, stwierdził, że wzrośnie mi opłata za nową taryfę i to aż o… 4 zł. Pokazałam mu wtedy kwoty na moich rachunkach i stanowczo nakazałam zmianę taryfy.

Pani Alicja przeszła do tzw. grupy taryfowej W-2.12.T. Raz w miesiącu podaje przez internet odczyt licznika gazowego, a po paru dniach dostaje informację o płatności. – Jedyne utrudnienie, że raz w miesiącu muszę podjechać do Mysłakowic i sprawdzić stan licznika. Ale wie pani, ile wyniósł rachunek w grudniu po podaniu odczytu rzeczywistego? 48 zł! Rachunek prognozowany wynosił 391,34 i musiałabym taką kwotę zapłacić do 21 grudnia. Za coś, z czego korzystam w minimalnym stopniu.

O niechęci konsultantów PGNiG do zmiany odczytów z prognozowanych na rzeczywiste opowiada też pan Henryk, który kilka lat temu zainstalował ogrzewanie gazowe, ale szybko się z tego pomysłu wycofał: – Temperatura w mieszkaniu 19-20 st. C, a tu przychodzi mi prognoza na 800 zł! Machnąłem ręką na tę całą ekologię i zainstalowałem kominek na drewno z rozprowadzaniem ciepła. A jak w PGNiG chciałem załatwić podawanie bieżących odczytów, to jakaś panienka zaczęła mnie straszyć, że nie dam rady płacić takich rachunków i że prognozy są lepsze. Dla kogo lepsze?! – pyta rozsierdzony starszy pan. – Dla mnie czy dla firmy, co obraca moimi pieniędzmi z nadpłaconych rachunków?

Chcąc poznać stanowisko PGNiG w rzeczonej sprawie, zadzwoniliśmy do Departamentu Komunikacji firmy. Jej pracownicy z zapałem przekonywali, że rachunki prognozowane to… najlepsze rozwiązanie dla odbiorców gazu, gdyż płacą oni w sposób uśredniony, a jeżeli nawet pojawia się jakaś nadpłata, to przecież będzie rozliczona w następnym cyklu płatniczym, po roku. Pracownik Biura Prasowego zapomniał tylko, że obecna wartość inflacji zbliża się do 20 proc., więc pytanie, ile będą warte po roku nadpłacone kwoty.

Rachunki prognozowane za energię elektryczną

Zrezygnować z „prognoz” za prąd elektryczny postanowił pan Robert z rodziną. – Wziąłem sobie do serca ostrzeżenia o radykalnym wzroście opłat za prąd i w domu dbamy o jego racjonalne zużycie – opowiada mężczyzna. – Zainstalowałem LED-y w każdym punkcie świetlnym, gasimy światło w pomieszczeniach, gdzie nikogo nie ma, wyłączamy urządzenia na czuwaniu, nawet takie z zegarami itp., itd. Podając samodzielnie odczyty, chcemy się przekonać, ile rzeczywiście zużywamy prądu i czy możemy coś jeszcze zrobić, żeby zaoszczędzić.

Pytany, czy rachunki prognozowane były jego zdaniem formą wspierania się firmy pieniędzmi klientów, pan Robert nie ma takiego odczucia. Do tej pory kwoty za energię elektryczną rodzina spokojnie płaciła. Nikt też pana Roberta do zmiany sposobu płatności nie zniechęcał – rzecz całą załatwił przez internet.

Ale klienci Punktu Obsługi Klienta firmy Tauron też nie narzekają: – Konsultantka spokojnie zaakceptowała nasz wybór – relacjonuje pan Bogumił z Jeleniej Góry – i jasno wytłumaczyła, jak i kiedy podawać odczyty. – No i nie zapominaj, że zyskaliśmy 15 zł – śmieje się małżonka pana Bogumiła. A skąd ta kwota? Ano stąd, że doradczyni pomogła starszemu małżeństwu przejść na tzw. ekofakturę (dostępną na internetowym portalu Mój Tauron), więc „w nagrodę” najbliższa płatność zostanie pomniejszona o 15 zł.

Woda, ciepło i… składki na ZUS

Nasi rozmówcy nie mają pretensji, jeśli chodzi o bezodsetkowe obracanie pieniędzmi klientów, do spółek wodnych. – Tu układ jest czysty – twierdzi pan Andrzej z Łomnicy, klient KSWiK-u. – Ile metrów wody zużyję i odprowadzę ścieków, za tyle zapłacę. Inna sprawa, że opłaty za 1 m sześcienny, zwłaszcza ścieków, są po prostu przerażające.

W przypadku dostaw tzw. ciepła systemowego do mieszkań w blokach i domach wielorodzinnych ich lokatorzy mają pretensje może nie tyle do firm ciepłowniczych, co do… niektórych sąsiadów. – Pani, to ludzkie pojęcie przechodzi! – pomstuje pan Antoni z jeleniogórskiego Zabobrza. – Wszyscy oszczędzamy, temperatura w mieszkaniach to jakieś 19-20 st. C, ale taki jeden dziad obniżył sobie ciepło do 10 st. C! A my go dogrzewamy! Pochwalił się komuś w sklepie, jaki to on sprytny i wytrzymały na zimno, stąd wiem.

Wzburzeni sąsiedzi zgłosili sprawę do Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, gdyż radykalne obniżenie temperatury w jednym mieszkaniu powoduje podwyższone zużycie ciepła w sąsiednich lokalach i wyższe rachunki u współmieszkańców bloku czy klatki schodowej.

Jeden z naszych rozmówców – lekarz na emeryturze, wciąż dorabiający jednak w ramach praktyki prywatnej – zwrócił uwagę na składki zdrowotne ZUS. – Mam dość wysoką emeryturę i Zakład Ubezpieczeń Społecznych pobiera ode mnie proporcjonalną do wysokości świadczenia składkę – analizuje sytuację pan doktor. – Dlaczego więc, świadcząc usługi w moim gabinecie, muszę składkę zdrowotną płacić raz jeszcze? A skoro płacę ją podwójnie, dlaczego nie powiększa ona jakiegoś mojego indywidualnego konta, żebym w razie choroby miał łatwiejszy dostęp do świadczeń? I dlaczego, na Boga Ojca, muszę płacić ten haracz nawet w miesiącu, kiedy nic nie zarobiłem?!

Głos pana Ryszarda jest reprezentatywny dla licznej rzeszy osób, które albo pracują na etacie, albo są już na emeryturze, a chcąc dorobić – rejestrują działalność gospodarczą. Nie muszą płacić takich składek ZUS-owskich, jak rentowa, chorobowa czy emerytalna, lecz absolutnie nie są zwolnieni od podwójnie płaconej składki zdrowotnej, którą można postrzegać jako swoisty haracz pobierany od przedsiębiorczych osób, gdyż składkę tę trzeba płacić, nawet jeśli w danym miesiącu nic się nie zarobiło. Taki stan rzeczy trwa od początku 1999 r., kiedy za rządów Jerzego Buzka weszła w życie reforma ubezpieczeń społecznych i, jak na razie, jeżeli coś się zmienia, to tylko na gorsze – przed wejściem w życie przepisów tzw. Polskiego Ładu sporą część składki zdrowotnej można było odliczyć sobie od podatku. W tej chwili mogą to zrobić jedynie nieliczne grupy przedsiębiorców.

Niepokoi fakt, że niektóre instytucje oficjalnego życia społecznego, umocowane w tym życiu poważnymi aktami prawnymi, mające służyć Polakom różnorakimi dobrami lub sprzedawać im owe dobra na jasnych zasadach, stosują „kruczki” organizacyjne bądź finansowe, nasuwające wątpliwości co do działania na korzyść klienta lub obywatela.

Ewa Kiraga-Wójcik

Fot.iStock

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.