Każda farma słoneczna powyżej 1 MW będzie musiała być ujęta w planie zagospodarowania przestrzennego – proponuje Ministerstwo Rozwoju i Technologii. A to – jak zauważa serwis wnp.pl – może zdewastować fotowoltaikę w Polsce.

W 2016 roku rząd wprowadził zasadę 10H. Określa ona minimalną odległość między wiatrakami a budynkami mieszkalnymi. Ta odległość jest równa 10-krotności wysokości.

Te ograniczenia skutecznie zablokowały rozwój energetyki wiatrowej, bo w Polsce na niemal wszystkich terenach, gdzie można byłoby budować elektrownie wiatrowe, nie da się zachować takiej odległości od domów. Powstawały więc jedynie te elektrownie wiatrowe, na których budowę uzyskano zgodę przed wprowadzeniem zasady 10H.

O zmianę tego stanu rzeczy upominały się m.in. samorządy, które chciały, żeby na ich terenie powstawały farmy wiatrowe – podatek płacony przez dużą elektrownię wiatrową to miliony złotych rocznie w budżecie gminy. Dla rządu nie był to jednak argument, który miałby dużą siłę rażenia.

Wojna w Ukrainie i sankcje unijne nałożone na Rosję spowodowały m.in. zapaść na rynku węgla, co z kolei przełożyło się na kłopoty polskiej energetyki. Dopiero wtedy rząd zauważył siłę farm wiatrowych, które wcześniej sam skazał na wegetację. W efekcie 13 czerwca Komitet Stały Rady Ministrów zliberalizował zasady budowy farm wiatrowych na lądzie. 

Projekt nowelizacji ustawy zakłada, że minimalna odległość farmy wiatrowej od budynków mieszkalnych ma wynosić 500 metrów. Pod warunkiem jednak, że – jak chce Ministerstwo Rozwoju i Technologii – każda farma słoneczna powyżej 1 MW będzie budowana na terenie objętym miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. 

„To regulacja równie dotkliwa, co liberalizowane właśnie 10H. Zmiana może zdewastować branżę fotowoltaiczną w Polsce na lata” – czytamy w serwisie wnp.pl. Bo zamiast postępowania trwającego kilka miesięcy konieczne będzie przeprowadzenie wieloletnich prac planistycznych. „Te zaś gminy realizują według własnego uznania, co w praktyce może powodować, że wnioski deweloperów trafią do urzędniczej zamrażarki na wiele lat” – pisze wnp.pl.

Tę opinię podziela wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska. – Przyjęcie tego zapisu jest rozwiązaniem błędnym i minister klimatu ma odrębne zdanie niż minister rozwoju. Będziemy musieli to wynegocjować i jestem przekonany, że nasze uwagi spotkają się ze zrozumieniem – powiedział wnp.pl. I dodał, że jego resort ma własną propozycję.

Konsultacje w sprawie propozycji Ministerstwa Rozwoju i Technologii trwają.

News4Media/fot. ­Pixabay

3 komentarze

  1. „Projekt nowelizacji ustawy zakłada, że minimalna odległość farmy wiatrowej od (…) Pod warunkiem jednak, że (…) każda farma słoneczna powyżej 1 MW będzie budowana na terenie objętym (…)
    Czyli możesz wybudować farmę wiatrową, pod warunkiem, że będzie to farma słoneczna! Padłem!

  2. Skoku stulecia dokonała mafia małego kulawego s z c z o c h a żoliborskiego na ten kraj. Komuniści kulawego mlaskacza doprowadzili do hiperinflacji i drożyzny rujnujac majątki polaków tranferując kapitał do biedoty która przeżarła przyszłość ten kraju. Moskwa kłamie jak bura (****) że jesienią będzie tani węgiel. Tanio to znaczy 3.999 zeta bo normalnie powyżej 4.000. Alleluja. ***** ***

  3. Sprawa nie zbyt jasna , samorządy chcą tych farm o mocy powyżej 1MW , ponieważ ich brak pozbawia ich , tak im potrzebnych mln. zł. Z drugiej strony wnioski trafiają do urzędniczych zamrarzarek na lata, to w końcu gminy chcą tych pieniędzy czy nie ?Na swoim terenie to w końcu samorząd powinien decydować czego naprawdę chce !

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.