Wystarczy trochę słońca, a biegowe trasy zapełniają się biegaczami. Jak zawsze, gdy ścieżki przestają być śliskie i robi się cieplej. Gdy rozkwitnie wiosna, ruch biegowy zrobi się jeszcze większy! Zachęcamy do biegania jak najbardziej także tych, którzy ostatni raz biegali w szkole na wuefie.

„Biegać każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej” – te słowa Marii Kawiorskiej, doskonałej biegaczki, kiedyś zwyciężczyni Maratonu Pokoju w Warszawie, niezwykle popularnej biegowej blogerki, są kwintesencją dostępności biegania dla każdego. Otuchy tym, którzy nie są pewni, czy nie są za starszy, za grubi czy w ogóle nadają się, doda także dialog z genialnej sztuki „Boska” o najgorszej śpiewaczce operowej świata. Gdy po wielu lekcjach pyta nauczyciela, jak ją ocenia, on odpowiada: „Pani naprawdę niczym nie musi się przejmować. Proszę śpiewać!”.

Najważniejsze w bieganiu są bowiem emocje. Ogromna większość biegaczy nie ma szans na jakiekolwiek sukcesy w rywalizacji z innymi, ale biega, bo lubi. Po prostu. Dla przyjemności. Ci, którzy przygotują się do zawodów, liczą sekundy na treningach, oceniają swoje szanse na zwycięstwa czy miejsca na podium, to grono wprawdzie spore, ale w skali całej biegowej społeczności, nieliczne. Nie znaczy to, że walka o zwycięstwo jest zła. Jeśli ktoś lubi bieganie dla wyników – to jego wybór i jego przyjemność.

Bieganie jest do bólu proste, to jedna z najbardziej naturalnych czynności człowieka, wręcz pierwotna – wszak nasi praprzodkowie musieli polować w biegu na zwierzęta, by przeżyć.

Łatwo jednak na początku popełnić błędy, które mogą nas zrazić do biegania, albo – co najgorsze – narazić na kontuzje.

Po pierwsze zaczynajmy powoli! Nowicjusze, pełni zapału, czasem lecą przed siebie od pierwszych metrów ile fabryka dała, a potem zdychają – taka słabość ich ogarnia. W skrajnych przypadkach, gdy bez odpowiedniego przygotowania biorą udział w zawodach, może się to skończyć tragicznie. Lekarze zalecają, by każdy, zanim zacznie biegać, zbadał się. Na pewno jest to bardzo zalecane w przypadku osób, które chorowały w przeszłości na serce albo mogą być obciążone dziedzicznie takimi chorobami.

Sam jestem przykładem, jak można podczas pierwszego biegania załatwić się tak, że się odechciewa następnego. Otóż tydzień po rzuceniu palenia papierosów, gdy zaczynałem nowe, czyste życie, postanowiłem biegać. Od razu ostro ruszyłem, po 200 metrach myślałem, że ból rozerwie mi płuca, głowę i uda. Miałem dość – zawróciłem, zakwasy miałem przez kilka dni.

Drugie podejście miałem przemyślane – bieg był wolny, ale długi. Po dwóch dniach dołożyłem kilometr, potem następny, aż problemem nie było pokonanie bez przerwy 30 kilometrów, co zaowocowało udanym startem w maratonie.

Naprawdę nie ma gdzie się spieszyć – zaczynamy wolno, jeśli mamy sporą nadwagę, niech to będzie marszobieg, z przewagą marszu. Stopniowo możemy go wydłużać i zmieniać proporcje marszu i biegu, by w końcu nasz trening był tylko biegiem. Zacząć można od paru kilometrów.

Nawet nie będziemy zauważać, kiedy mijają minuty i kilometry, gdy nasze trasy będą urozmaicone. Raz możemy blisko domu, za drugim razem gdzieś w Rudawach Janowickich, za trzecim razem w Karkonoszach, potem w parkach… W naszej rubryce biegowej proponujemy wiele ciekawych tras, ale tak naprawdę w Jeleniej Górze i okolicy są one wszędzie! Naprawdę mało jest miast tak doskonałych do biegania. I to nie tylko z uwagi na świetne położenie – wśród gór, ale i kształt. Jelenia Góra jest jak kiszka – długa, ale chuda, co ma tę zaletę, że z każdego miejsca (dosłownie: z każdego, to nie dziennikarska przesada) jest bardzo blisko w przyrodę i góry. Wystarczy kilka minut truchtu, wystarczy się rozejrzeć.

Bieganie, o ile nie startujemy często i nie ulegamy modzie na przeróżne gadżety biegowe, jest bardzo tanie. W porównaniu z narciarstwem zjazdowym choćby, koszty biegacza są śmiesznie niskie. Koszulka może być bawełniana – każdy taką znajdzie w szafie (lepsze są techniczne, oddychające, ale ich posiadanie nie jest konieczne), niezbędne są wygodne spodenki i skarpetki oraz – rzecz najważniejsza – buty.

Dopiero trzecia para pasowała mi idealnie, ale teraz – po latach prób różnych marek – mam dwie ulubione marki, których obuwie kupuję przez internet (taniej) i zawsze pasują jak należy od pierwszego kilometra.

Każdy musi sobie buty dopasować sam. Muszą pasować do naszej wagi, ukształtowania stopy, muszą być też rozmiarowo nieco większe od normalnych butów. Moje zwykłe buty mają rozmiar 47, a biegowe 48. Wynika to z tego, że stopa podczas biegu puchnie. Za ciasne buty oznaczają czarne paznokcie.

Ponieważ producenci stosują różną rozmiarówkę, najlepiej – szukając odpowiedniego rozmiaru – posługiwać się długością wkładki. Ta wartość zwykle również jest podawana przez producentów.

Nie przejmujmy się, gdy pierwsza para nie będzie pasować jak należy. To normalne. Nie bądźmy też przerażeni, gdy zbyt ciasny but zniszczy nasze paznokcie – będą czarne i brzydkie, ale… To też normalne. Same zejdą i nie będzie po nich śladu.

Mało tego – taka „pamiątka” oznacza, że jesteśmy biegaczami pełną gębą!

Tekst i zdjęcie: Leszek Kosiorowski

Archiwum Nowin Jeleniogórskich 2017

4 komentarze

  1. Szczególnie świetnie się biega w sezonie grzewczym. Wtedy miasto i okoliczne mijscowości to naprawdę świetne miejsce do biegania

    • leon załogowiec Odpowiedź

      Masz refleks, kartoflu… Internet ci podłączyli i się produkujesz?

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.