Kiedy zegar na ratuszowej wieży wybił godzinę dwudziestą, Prezydent Jerzy Łużniak, Honorowy Patron 38.Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych i dyr. Tadeusz Wnuk, przedstawiciel organizatorów, jednym głosem (no, prawie) uroczyście ogłosili rozpoczęcie imprezy. Jerzy Łużniak w swoim krótkim wystąpieniu wspomniał Alinę Obidniak, inicjatorkę festiwali i ich wieloletnią dyrektorkę. Publiczność zareagowała na te słowa gromkimi brawami.
Jako pierwsza na festiwalu wystąpiła włoska artystka MARGHERITA MISCHITELLI w przedstawieniu pt.„Amore Ponny” („Miłość kucyka”). Do zabawy zaprosiła cztery osoby spośród publiczności (jedna z nich, Lorenzo, był niewątpliwie jej asystentem). Przedstawienie złożone było z mikroscenek, które pozwoliły Marghericie Mischitelli na zaprezentowanie wielu zabawnych sytuacji, sprawności, umiejętności żonglerskich i akrobatycznych. Kilka z nich można by, bez straty dla całości, nieco „przyciąć”, wtedy tempo byłoby jeszcze żywsze, ale włoska artystka zyskała wiele sympatii i została nagrodzona rzęsistymi oklaskami, zwłaszcza po brawurowym wykonaniu, pamiętanego z filmu „Dirty Dancing” tańca: wyskoku głównej bohaterki wprost w ramiona Patricka Swayze. Nie było to może wykonanie perfekcyjne, ale na pewno zabawne, bo poczucia humoru i vis comica artystce nie brakowało.
Zdecydowaną „gwiazdą wieczoru” był spektakl KIJOWSKIEGO TEATRU ULICZNEGO HIGHLIGHTS i LWOWSKIEGO TEATRU VUALA z Ukrainy pt. „Przystanek klounada”. Ukraińscy artyści zachwycili pięknymi kostiumami, perfekcją w akrobatyce, żonglerce, tańcach na szczudłach. Stworzyli widowisko, którego treść doskonale oddaje jego tytuł. Zobaczyliśmy clownów w wielu odsłonach: bohaterów baśni i legend, żonglujących, wykonujących ewolucje akrobatyczne – także na szczudłach. Urzekły nas sceny zabawne, dynamiczne, ale też liryczne, skłaniające do zadumy. A wszystko w dobrym tempie, z budującą atmosferę muzyką (z rozpoznawalnymi fragmentami znanych klasyków i popularnych przebojów). Światło, dym, balony i błyszczące elementy kostiumów i scenografii, to atrybuty sztuki ulicy, którymi ukraińscy artyści posługują się perfekcyjnie z dużą świadomością. Nie dziwi więc długi aplauz, który zgotowała im jeleniogórska publiczność po przedstawieniu.
Tekst: Urszula Liksztet
Zdjęcia: Marcin Kaźmieruk
1 Komentarz
Ostatnim polskim ambasadorem, który musiał opuścić Tel Awiw był Józef Puta, odwołany przez Polski MSZ 12 czerwca 1967 r., gdy po wojnie sześciodniowej PRL zerwał stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Równolegle w Polsce rozpoczęła się antysemicka nagonka i czystka, tysiące ludzi zmuszonych zostało do emigracji. Rząd PiS nie ma w świecie przyjaciół, polska dyplomacja jest żałośnie niesprawna. Zostanie mu jedynie próba ratowania twarzy przed elektoratem. W 2018 r. w kontrolowanych przez partyjnych funkcjonariuszy mediach narodowych pojawiły się antysemickie bluzgi. Teraz ten propagandowy odwet na Izraelu może nie mieć żadnych granic. Szkód, jakie w efekcie powstaną nie będzie dało się naprawić.