Z archiwum Nowin jeleniogórskich 2017

Ponad miesiąc temu spotkaliśmy się na kawie i papierosie. Ja i Bolesław Płaza namawialiśmy wtedy prof. Jana Kurowickiego, aby zgodził się wygłosić cykl wykładów na jednej z uczelni. Był przecież w znakomitej formie intelektualnej, a na horyzoncie był już prawie gotowy kolejny zbiór esejów. Bóle stawów dokuczały wprawdzie coraz bardziej, ale nie na tyle, aby pozostać w domu. Bolkowi i mi nie przyszło wtedy do głowy, że będzie to nasza ostatnia kawa z Jankiem.

W dniu pogrzebu jeden ze znajomych powiedział do mnie przed wejściem do kaplicy: Panie Wojtku, odpadło Panu jedno skrzydło. Nie pomylił się. Moja znajomość z prof. Janem Kurowickim to zaledwie sześć lat, ale bez wątpienia był to dla mnie najbardziej płodny intelektualnie moment. Byłem zaszczycony, gdy prof. Kurowicki zaproponował mi, abym zwracał się do niego „Janku”.

Zawsze siadałem na sofie. Fotel był zarezerwowany dla Janka. Czarna jak smoła kawa, papieros. Jak pisał o Janku doktor Kazimierz Pichlak w wierszu z okazji 70-tych urodzin profesora:

[…] z tchawicy

Biały dym.

Prywatne konklawe

Zakończone wyborem

Wcale nie mniejszego zła.

Ale wybór to wybór.

Podobno rzucanie palenia

To żadna filozofia.

A na to filozof

Nie może sobie pozwolić

Otaczał nas imponujący regał z klasyką socjologii i filozofii. Przyznam się szczerze, że zawsze chciałem coś sobie ukradkiem „wypożyczyć” z tego zbioru. W tle pobrzmiewała muzyka klasyczna… Niewiele już jest takich domów. I tak, za zgodą Janka pożyczyłem raz jedną z książek. Przeczytałeś już?, dopytywał mnie przez kolejne dwa tygodnie. Janku, jesteś na emeryturze i masz sporo czasu, a ja musze czasem popracować, pomóc żonie, rozumiesz…, powiedziałem. No tak. To rozwiedź się i przeczytaj w końcu, odparował z uśmiechem i zaczął wykład. Tak, do Janka chodziło się na mini-wykłady, będącymi komentarzami do bieżącej sytuacji w kraju i na świecie, a przerywane one były zabawnymi anegdotami.

Każde moje z Nim spotkanie to była lekcja słuchania i próba nadążania za jego tokiem myślenia. Zwykle zaczynało się od jakiegoś banalnego pytania o coś co dotyczyło bieżących problemów, na co Janek odpowiadał mi dając wykład. Pamiętam szczególnie ten o paradoksalnej dialektyce figur konia i stajennego w strukturach władzy i zarządzania, odnoszący się do konieczności wyborów i zależności między zasadami etyki a własnymi interesami. Nie mogłam zrozumieć czy jestem koniem czy stajennym, a Janek cierpliwie mi wyjaśniał zawiłości tej myślowej konstrukcji. Był niezwykłym człowiekiem, dawał garściami swoją wiedzę i mądrość nie oczekując nic w zamian. Tak wspomina prof. Kurowickiego Janina Hobgarska, dyrektorka jeleniogórskiego BWA.

Cześć Janku! Mogę wpaść do was jutro ok. 16.00?, zapytałem raz w rozmowie telefonicznej. Ten prof. zw. dr hab., który wykładał filozofię i ekologię społeczną, autor niezliczonej ilości esejów, poeta, krytyk literacki i myśliciel odpowiedział mi: Przyjdź później, jak skończy się mój serial. Profesor i serial? Może wydać się dziwnym to, że Janek tak namiętnie oglądał serial turecki „Wspaniałe stulecie”, mówi Bolesław Płaza, przyjaciel Janka. Ja także oglądałem ten serial, ale po czasie okazało się, że obaj oglądamy dwa różne filmy – ja widziałem uczucia i intrygi, a Janek głównie walkę klas. Byłem zaszczycony przyjaźnią Profesora. Każde spotkanie z Nim było intelektualnym wyzwaniem. Rozmowy z Nim, ukazywały bezmiar mojej niewiedzy. Niewątpliwie przeceniał moje możliwości, mimo, że mówiłem zawsze, że jestem prostym inżynierem i do tego mieszkam na wsi.

Jonasz Kofta pisze w jednym z wierszy:

[…] Że Ci się chciało

Być zakałą

Gdy wystarczało

Głośno klaskać

Że Ci się chciało

Widzieć całość

Gdy wystarczała

Biała laska. […]

Janek Kurowicki, bez względu na to, kto akurat dyrygował polityką krajową, trwał z żelazną konsekwencją przy swoich poglądach. Owszem, był człowiekiem lewicy, ale zarówno lewa jak i prawa strona sceny politycznej dostawały od Janka w jego tekstach i wywiadach z nim solidne cięgi. Mało tego, jako fan Marksa przyjaźnił się wyznawcami nieskrepowanego kapitalizmu. Jako ateista cenił dyskusje z osobami wierzącymi. A przyjście do Janka z gotową tezą wiązało się z „ryzykiem”, że wyjdzie się z głową pełną wątpliwości, ponieważ rozmowy z profesorem zmuszały do myślenia. Był mistrzem paradoksu, ironii, nauczycielem dystansu i myślenia krytycznego, niedoścignionym wzorcem elegancji języka, kultury intelektualnej, ideowej konsekwencji integralnego humanisty, przeczytamy w nekrologu napisanym przez prof. Mirosława Karwata, dr. hab. Tadeusza Klementewicza i dr. Bohdana Kaczmarka.

Bardzo sobie cenię eseistyczne rozważania Kurowickiego zwłaszcza wtedy, gdy zaczyna „ „pasożytować” intelektualnie”, jak sam przyznawał, na dorobku wybitnych filozofów i pisarzy. Zaczynając od Karola Marksa, Maxa Webera, kończąc na Leszku Kołakowskim, którego dorobek niezwykle szanował. Warto jednak dodać słowo o poezji Janka, która przypomina malarstwo Jerzego Dudy-Gracza – obnaża nasze lęki, ilustruje groteskę i ludzką głupotę. Wspomniany malarz był bacznym obserwatorem rzeczywistości, ale poeta i zawodowy filozof Kurowicki także nie przypomina intelektualisty, który zabrał bibliotekę i zamieszkał na bezludnej wyspie. Wręcz przeciwnie. Obok wierszy, które można zaliczyć do katalogu notatek z przebiegu choroby zwanej życiem, znalazło się miejsce na poezję, którą determinują przemiany aktualnej rzeczywistości. W jednym z wierszy przeczytamy:

Dogorywam w małym kraju.

To taki zamknięty pojemnik na śmieci historii,

Którego nie ma gdzie i po co wypróżniać.

Rojno w nim i ciasno od istnień przy nadziei. […]

Kwitnie i pachnie zmartwychwstaniem.

Dr. filozofii Jadwiga Tołkacz studiowała razem z Jankiem i tak wspomina profesora: „Kiedy myślę o Janie Kurowickim – widzę Go jako młodego studenta filozofii o chłopięcej urodzie i ujmującym sposobie bycia, lubianego przez kolegów, chwalonego przez wykładowców i … cieszącego się wielkim zainteresowaniem dziewcząt. Większość moich kolegów nosiło brody i wąsy – może chcieli odróżniać się od studentów innych kierunków lub wyglądem naśladować starożytnych filozofów. Większość, ale nie Jasiu – Jemu zewnętrzne oznaki mądrości nie były potrzebne; nie bał się trudnych tematów i bronił swojego stanowiska, nawet wobec uznanych autorytetów. Używam imienia Jasiu, ponieważ tak wszyscy zwracaliśmy się do niego. Był osobą wrażliwą na wszelkie przejawy piękna, niezwykle twórczą i pracowitą – miał wiele pomysłów i nieustannie pisał: kolejne artykuły, eseje, poezję. Myślę, że pozostawił wiele tekstów, których nie zdążył opublikować – będę czekała, aż się ukażą…” Ja także.

Wojciech Wojciechowski

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.