Całe swoje wojskowe życie poświęcił umacnianiu bezpieczeństwa i obronności państwa. Ambitny i sumienny, zaangażowany w realizacji trudnych zadań w dowodzeniu, pracy na sprzęcie i w dydaktyce w Wyższej Oficerskiej Szkole Radiotechnicznej w Jeleniej Górze. Bardzo ceniony przez przełożonych. Systematycznie podnosił zawodowe kwalifikacje. W 1976 roku z tytułem magistra inżyniera elektronika ukończył studia zaoczne w Wojskowej Akademii Technicznej. Dwa lata później w WAT odbył specjalistyczny kurs eksploatacji stacji radiolokacyjnych nowej generacji. W 1981 roku awansowany na stopień pułkownika. Po 37 latach zawodowej służby wojskowej, w 1989 roku Kazimierz Stachowicz został przeniesiony do rezerwy z powodu osiągnięcia granicy wieku w danym stopniu wojskowym określonym w ustawie.

„Żołnierskie życie z radością i zadowoleniem, dla siebie i innych”. Taki tytuł mają wspomnienia płk. K. Stachowicza opublikowane w dziesiątym numerze Biuletynu Stowarzyszenia RADAR. Napisał w nim „Nie jest łatwo wybierać z życia jakieś zdarzenia i odtwarzać swoje nastroje sprzed lat”. Dwunastostronicowe, niezwykle ciekawe wspomnienia rozpoczynają się od 1939 roku. Druga wojna światowa w życiu małego Kazika z miejscowości Lutomiersk nad rzeką Ner (łódzkie), pozostawiła ślady, których czas nie zatarł. Za działalność antyhitlerowską Jego mamę aresztowano, potem zamordowano w obozie w Auschwitz. Niemcy zabili też ojca. Nastoletniego chłopca wychowywali stryj Paweł i babcia Władysława.

„W 1952 roku ukończyłem przeniesione z Pabianic do Zduńskiej Woli Państwowe Liceum Pedagogiczne. Nadrobiłem opóźnienia w nauce szkolnej i uzyskałem atrakcyjny zawód nauczyciela. Na podstawie nakazu pracy przeniosłem się do Jeleniej Góry, lecz pracy w wyuczonym zawodzie nie zdążyłem podjąć. Chciałem dalej uczyć się, szukałem możliwości podjęcia studiów, Jako abiturient z bardzo dobrymi ocenami maturalnymi otrzymałem propozycję wyjazdu na studia politechniczne do Związku Radzieckiego. Za namową kolegi zdałem egzamin do Wojskowej Akademii Technicznej. Przyjęto czterystu z ponad 1200 kandydatów. Po czteroletnich studiach inżynierskich na Fakultecie Radiotechniki, potem nowo utworzonym Wydziale Radiolokacji, sugestywnie przekonany do atrakcyjnego zawodu oficera przez tzw. grupę werbunkową majora Budzowskiego, we wrześniu 1956 roku w stopniu porucznika stawiłem się do Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej w Jeleniej Górze. Wraz z dziewięcioma inżynierami radiolokacji i łączności po WAT”.

Kazimierz Stachowicz był cenionym i lubianym starszym wykładowcą w Cyklach: Taktyki, Sprzętu Radiotechnicznego i Podstaw Radiolokacji. Przy trudnych realiach służby w latach 50-tych i 60-tych nie unikał nowych wyzwań zawodowych. W latach 1960 – 1962 w OSR organizował nowy profil szkolenia – profil ubezpieczenia lotów, gdyż na wyposażenie lotnisk wojskowych wchodził nowy sprzęt – radary tzw. ”ślepego lądowania”. W latach 1975 – 1989 w stopniu podpułkownika Kazimierz Stachowicz kierował początkowo Cyklem, potem Zakładem Zautomatyzowanych Systemów Dowodzenia. To był najlepszy zespół dydaktyczny w całej Wyższej Oficerskiej Szkole Radiotechnicznej (utworzona w 1969 roku). Po trzech kolejnych latach zwycięstw we współzawodnictwie, na własność zdobył prestiżowy uczelniany puchar.

– W latach 80-tych płk. Kazimierz Stachowicz był moim wymagającym, konkretnym i sprawiedliwym szefem – wspomina kierownik Zakładu Zautomatyzowanych Systemów Dowodzenia płk. dr Jerzy Górski. – byliśmy wtedy młodym, dynamicznym zespołem. Stale zachęcał nas do rozwoju, uczenia się, ciągłego podnoszenia kwalifikacji. Nie stwarzał barier dla inicjatyw i pomysłów indywidualnych kadry w zakresie nowinek dydaktycznych. Wspierał naukę języków obcych, głównie angielskiego i francuskiego. Wielu z Jego podwładnych zrobiło wielką karierę. Zajmowali wysokie stanowiska w wojsku, potem z cywilu. Są wśród nich: generał, profesor zwyczajny, dyrektorzy departamentów w instytucjach centralnych MON, w innych ministerstwach i urzędach państwowych. Płk. Kazimierz Stachowicz stwarzał klimat i możliwości do odważnych, samodzielnych decyzji i działań. Spokojem i pogodnym usposobieniem zaskarbił sobie naszą wielką sympatie. Zawsze znalazł radę i rozwiązanie w trudnych sytuacjach.

W latach 1962 – 1964 w języku angielskim wykładał elektronikę dla Indonezyjczyków, tzw. „Grupy 100”. W 1965 roku rozpoczął kolejną i ciekawą przygodę w życiu oficerskim. Wyjechał do Indonezji na półtoraroczny kontrakt. Do największego wtedy kraju muzułmańskiego i jednego z najludniejszych na świecie (300 grup etnicznych), położonego na ponad 18 tysiącach wysp po obu stronach równika.

„Zaczęło się od tego, że koło Bandungu na wyspie Bali budowaliśmy szkołę wojskową od podstaw. Właściwie wedle naszego projektu zbudowano szkołę dla armii indonezyjskiej przy lotnisku w Mardahaju. Myśmy ją wyposażyli w laboratoria, następnie prowadziliśmy zajęcia dla specjalistów radiolokacji. Realizowałem nową specjalność – układy zasilania stacji radiolokacyjnych. Po zakończeniu kontraktu, za zgodą ministra obrony narodowej marszałka Mariana Spychalskiego, z żoną Martą Stachowicz zwiedziliśmy turystycznie kilkanaście krajów Azji, Afryki i Europy Zachodniej. Poznawaliśmy krajobrazy, przyrodę, zabytki i kulturę. Pobyt w Indonezji oraz naszą rodzinna, fascynującą wędrówkę z wieloma przygodami uwieczniłem na zdjęciach i slajdach. Starannie je przechowuję jako świadectwo historii” – napisał we wspomnieniach w 2015 roku płk. Kazimierz Stachowicz.

Ważnym wydarzeniem w życiu młodego oficera OSR był ślub z Marta w 1961 roku w okolicznościach godnych zapamiętania. To było wówczas duże wydarzenie towarzyskie w Jeleniej Górze, gdyż ślub w Ratuszu z oprawą i asystą wojskową wzięła też druga para wojskowa Stanisław i Barbara Pagaczowie. Przyjęcie odbyło się w Klubie Garnizonowym. Gdy w 2015 roku zmarła żona Marta, mąż Kazimierz osobiście był celebrantem pogrzebu. W ten sposób pożegnał ukochaną osobę, z którą przeżył 54 lata. Syn p.p. Stachowiczów – Andrzej, absolwent elektroniki i robotyki Politechniki Wrocławskiej zajmuje się modernizację elektrowni w Polsce, Niemczech i na świecie.

– Z Kazikiem byliśmy sąsiadami na osiedlu przy jeleniogórskiej ulicy Morcinka. Interesował się życiem i problemami Wspólnoty Mieszkaniowej. Służył pomocą i wsparciem w sprawach dotyczących mieszkańców. Mimo słusznego wieku był pełen energii i ciepła. Koleżeński i uczynny. Kazik był niezwykle sprawny intelektualnie.

Powtarzał i wertował swoje dawne notatki z wykładów z matematyki wyższej. Był czołowym sportowcem wśród kadry kierowniczej WOSR. Muzyczny samouk, grał na gitarze i akordeonie. Przyjaciel uczynny, życzliwy, towarzyski, aktywny i pogodny – podkreśla adiunkt, kierownik Ośrodka Naukowej Informacji Wojskowej w WOSR ppłk. dr Jerzy Pieńkos.

Kazimierz miał wiele zainteresowań, którymi żył i cieszył się. Były to m. in. języki obce, nowinki techniki, majsterkowanie, podróże i działka. Członek – założyciel Jeleniogórskiego Stowarzyszenia Żołnierzy Radiotechników RADAR. Aktywnie uczestniczył w jego działalności, w piknikach militarnych w Łomnicy, zawodach sportów zimowych w Jakuszycach i spotkaniach integracyjnych oraz wszystkich wycieczkach krajoznawczych.

Za zasługi dla obronności kraju płk. Kazimierz Stachowicz był wielokrotnie uhonorowany. Otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi, medale resortowe „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny” i „Za Zasługi dla Obronności Kraju”. Na uczelni doceniany przez przełożonych, wyróżniany dyplomami, nagrodami rzeczowymi i pieniężnymi.

Kochał życie, walczył do końca, po długiej chorobie zmarł we wrocławskim szpitalu. Jego odejście to nieodwracalna i bezpowrotna strata. Swojego dowódcę, szefa, wychowawcę, kolegę, przyjaciela, sąsiada, czy po prostu znajomego, we wrześniu pożegnano na zawsze i odprowadzono na wieczną wartę na starym cmentarzu komunalnym w Jeleniej Górze. Wolą syna Zmarłego i najbliższych było, aby ostatnie pożegnanie miało oprawę i charakter ceremonii wojskowej. Asystę honorową wystawił 23 Śląski Pułk Artylerii z Bolesławca. W imieniu całego środowiska byłego garnizonu jeleniogórskiego i pracowników Wyższej Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej płk. Kazimierza Stachowicza pożegnał prezes Stowarzyszenia RADAR płk. Marek Gołębiowski.

Henryk Stobiecki

1 Komentarz

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.