W Miłkowie siedliskiem zarazy jest prywatna działka, z której inwazyjna roślina migiem rozrasta się na nowe tereny. Wielkie krzaki barszczu Sosnowskiego widać z daleka.
Gmina bezradna
Właścicielka działki mieszka w Niemczech. Gmina od kilku lat jest bezradna i nie potrafi skłonić kobiety do zajęcia się swoim terenem. A w Miłkowie ludzie leczą poparzone ręce, nogi, plecy. Usiłują sami walczyć z inwazyjnym barszczem, ale roślina rozsiewa się natychmiast z niekoszonej działki. – W Miłkowie mieszka wiele starszych, schorowanych osób. – Kosimy i karczujemy teren wokół domów, ale sami nie poradzimy sobie z tak inwazyjnym chwastem – alarmują mieszkańcy.
Trefną działkę trzeba skosić, zaorać i obsiać i robić to systematycznie, by barszcz Sosnowskiego nie rozrastał się.
Wójt gminy Podgórzyn Mirosław Kalata zapowiada, że się tym zajmie. Przyznaje, że problemem jest iż właścicielka działki mieszka za granicą. Ponadto wojewoda unieważnił uchwałę rady gminy, która nakładała na właścicieli gruntów obowiązek dbania o to, by rośliny inwazyjne się nie rozsiewały poza ich działki.
Pomoc w WFOŚiGW
Dlatego trzeba szukać innych sposobów pomocy mieszkańcom walczącym z barszczami kaukaskimi. Ekolodzy podpowiadają, że jeżeli właściciel zarośniętej zielskiem działki nie wykosi go, to wójt może w tym celu wynająć firmę i obciążyć właściciela działki kosztami. Jeżeli barszcz zagraża roślinom chronionym, sprawą może się zająć WFOSiGW.
NIK: gminy nie radzą sobie z inwazyjną rośliną
Barszcz Sosnowskiego to problem nie tylko w gminie Podgórzyn. Platforma barszcz.edu.pl, która prowadzi mapę występowania tego chwastu w Polsce, podaje, że na Dolnym Śląsku jest 408 dużych stanowisk, w tym w regionie jeleniogórskim 26 stanowisk.
Najwyższa Izba Kontroli, która także zajmowała się rozprzestrzenianiem się barszczy kaukaskich, podaje że mimo licznych starań, głównie samorządów, rośliny te zajmują coraz większy obszar Polski.
„Dotychczasowe próby likwidacji stanowisk tych roślin nie przyniosły oczekiwanych rezultatów – ocenia w tegorocznym raporcie z Najwyższa Izba Kontroli.„Nie wszystkie gminy zwalczały barszcze kaukaskie kompleksowo i systematycznie, co nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Niektóre zwalczały barszcze kaukaskie wyłącznie na terenach będących w ich zarządzie, obejmując działaniami zaledwie kilka lub kilkanaście procent terenów zajętych przez stanowiska barszczy kaukaskich” – opisuje NIK.
W ocenie inspektorów NIK brak przepisów wskazujących podmiot zobowiązany do usuwania barszczy kaukaskich z terenów, które nie są w zarządzie gmin,y uniemożliwia prawidłowe zwalczanie tych roślin.
Izba zauważa też, że dotychczas nie opracowano spójnego i całościowego systemu finansowania zwalczania barszczy kaukaskich. Niektóre wojewódzkie fundusze w ogóle nie przeznaczały środków na ich zwalczanie. W ocenie NIK jednym z powodów niskiego zainteresowania dofinansowaniem zwalczania barszczy kaukaskich może być brak wiedzy w samorządach o możliwości ubiegania się o takie środki.
Groźne rośliny
Barszcz Sosnowskiego i barszcz Mantegazziego są roślinami inwazyjnymi, pochodzącymi z rejonu Kaukazu, niezwykle trudnymi do zwalczania, łatwo zajmującymi nowe tereny i powodującymi degradację środowiska przyrodniczego, przy tym są niebezpieczne dla ludzi i zwierząt, gdyż ich soki oraz wydzielane przez nie w upalne dni związki w postaci aerozoli, mogą powodować poważne oparzenia.
Nie lecz poparzeń domowymi środkami
Dermatolodzy przestrzegają, że barszcz Sosnowskiego może być niebezpieczny z właszcza w wysokich temperaturach, gdy aktywizują się olejki eteryczne zawarte w liściach i łodygach i wydzielane są parzące substancje. Każde dotknięcie tej rośliny powoduje u ludzi zapalenie skóry (fotodermatozę), powstawanie pęcherzy, zapalenie spojówek. Uczulenie skóry jest podobne do oparzenia, w wyniku którego powstają trudno gojące się rany. Do leczenia nie wolno stosować żadnych tak zwanych domowych sposobów, tylko natychmiast zgłosić się do lekarza dermatologa, gdy tylko pojawią się objawy oparzenia (zaczerwienienie i bąble).