W ostatnią sobotę na torze saneczkowym Kolorowa w Karpaczu nieprzyjemną „przygodę” miał pan Kamil. Omal nie wywróciły się sanki, którymi podróżował z córeczką. Na szczęście skończyło się na otarciach, ale wiele do życzenia pozostawiło zachowanie pracowników toru wobec poszkodowanego.

Zjazd rynną saneczkową dla pana Kamila i jego córki okazał się bardzo stresujący. Tak opisuje sytuacje w mailu do redakcji:

„W dniu 13.05.2023 około godziny 15:47 na zjeżdżalni pod nazwą Rynna Saneczkowa – Letni tor saneczkowy doszło do wywrócenia wózka na jednym z ostatnich łuków w prawo (przed „aparatem fotograficznym”). Dodam, że jechałem z ośmioletnią córką. Na szczęście dziecku nic się nie stało, najadło się strachu. Natomiast ja doznałem zdarcia skóry prawej ręki, obicia prawej ręki na wysokości łokcia – zasinienie, oraz „przypalenia” w wyniku tarcia o rynnę polara, który został w miejscach styku uszkodzony.

Informuję, że pracownicy nie wykazali się empatią, wręcz wmawiając, że jest to nie możliwe, choć świadkami wypadku były trzy osoby postronne, które potwierdziły pracownikowi, że doszło do wywrócenia się wózka. Zanim do nich dotarłem oddalili się w nieznanym mi kierunku. Pragnę poinformować, że żadna pomoc od pracowników nie została mi udzielona, brakowało wody utlenionej do przemycia ran na dłoni, oraz lodu czy opatrunku chłodzącego aby zniwelować opuchliznę i ból. Sprawa wywrotki została zgłoszona pracownikom, którzy nie chcieli podać swoich personaliów: pan który zabrał wózek z miejsca zdarzenia, pracownik toru, pan który wypuszczał kolejkę szynową po prawej stronie, oraz pan w kasie. Niestety nikt z nich nie chciał przyjąć zgłoszenia, tłumacząc, że nie mają kontaktów do kierownika czy menadżera tego przybytku. Dodatkowo jeden z pracowników, wręcz w bezczelny sposób, gdy rozmawiałem z kolegą o wywrotce, próbował wręcz tuszować wypadek, twierdząc, że nic się nie stało, że takiego zdarzenia nie było… Po całej stuacji zadzwoniłem na numer telefonu podany na stronie internetowej – nikt nie odbierał – oraz napisałem sms-a z prośbą o pilny kontakt w sprawie wypadku, oraz o podanie danych polisy ubezpieczeniowej firmy.”

Do czasu wysłania maila pan Kamil nie otrzymał odpowiedzi.

Poszkodowany wysłał tez informacje o zdarzeniu do Urzędu Dozoru Technicznego we Wrocławiu i Wałbrzychu, sugerując pilną kontrolę toru.

O ocenę sytuacji poprosiliśmy prezesa Centrum Rekreacji i Sportu „Kolorowa” w Karpaczu Andrzeja Żyłę. Potwierdza, że do niego także dotarła skarga pana Kamila. Po przeanalizowaniu nagrania z monitoringu, którym objęte jest miejsce zdarzania, trochę inaczej opisuje jego przebieg.

– Faktycznie doszło do bardzo mocnego przechylenia się wózka, ale finalnie wywrotka nie miała miejsca, wózek wrócił na tor. Do tego przechyłu doszło z winy pasażera, który – gdy wózek wjeżdżał w wiraż – niepotrzebnie wychylił się i zmienił środek ciężkości saneczek. Oczywiście rozumiem zdenerwowanie naszego klienta, dlatego – choć nie ponosimy winy – zaproponowałem mu zadośćuczynienie za poniesione szkody. Dotąd (środa, 17 maja) nie odpowiedział na moją propozycję.

Pan Andrzej Żyła podkreśla, że dorośli pasażerowie są informowani, że podczas zjazdu nie powinni „pracować ciałem”. Informują o tym rozmieszczone na trasie piktogramy, także pracownik toru wypuszczający wózki pyta pasażerów, czy już maja jakieś doświadczenie w takich zjazdach, a jeśli nie – uczula na te kwestię, a zwłaszcza na konsekwencje wychylania się przy wirażach. To z uwagi na wagę dorosłych pasażerów mogą oni zmienić środek ciężkości saneczek, takie zagrożenie nie dotyczy, tych samych względów nie ma zagrożenia dla zjeżdżających dzieci (a samodzielnie można zjeżdżać letnim torem – według informacji na stronie operatora – od 8 lat).

– Ubolewam nad tym, że doszło do takiego zdarzenia, ale to naprawdę się nie zdarza – mówi pan Andrzej. – Sięgając pamięcią, taki incydent miał miejsce trzy lata temu. Jeśli dochodzi do jakichś niepożądanych sytuacji, to do uderzenia wózka w wózek, wskutek niezbyt odpowiedzialnych zachowań młodzieży, gdy zjeżdżając hamują, aby do tego doprowadzić.

Oddzielna kwestia to zachowanie pracowników, którzy zamiast pomagać poszkodowanemu próbowali bagatelizować zdarzenie.

– Pracownicy się nie spisali. Wszyscy dostali solidny „opr”. Bez względu na okoliczności zawsze maja być pomocni i uczynni dla klientów – zapewnia prezes „Kolorowej”.

Urząd Dozoru Technicznego poinformował nas, że nie kontroluje takich atrakcji, jak tory saneczkowe. „Kolorowa” jest natomiast regularnie kontrolowane przez Urząd Transportu Kolejowego . W ciągu roku są dwie kontrole zapowiedziane, ale kontrolerzy sprawdzają tory także bez zapowiedzi. Dotąd nie było z ich strony uwag.

Fot. CRiS „Kolorowa”

5 komentarzy

  1. Zacznijmy od tego Panie Kamilu , że wylewanie łez na nj24.pl to śmiech na sali.
    Pan Kamil (najprawdopodobniej wyborca PISU) sądząc że płacił pieniążkami 500+ uważał że za taką tragedię w której dziecko doznało zadrapań powinien otrzymać darmowe przejazdy do końca życia , zgodnie z ideologią PISu bo mi się należy. Druga rzecz że Pan Kamil jest dosyć mocno „zacofany” nie wiedząc iż nie powinno się wodą utlenioną „odkażać” ran.

  2. Oczywiście że to musiał być wyborca PIS-u . Za czasów PO-PSL tylko wybrani mogli sobie pozwolić na taki luksus . A na zeszyt tak jak byłoto w sklepach tam nie dawali. Co do kontroli u prywaciarzy to wiemy jak one przebiegają – w biurze i pod stołem !

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.