Całym swoim życiem zdobył szacunek wszystkich, którzy Go znali. Był wspaniałym kolegą, a jeszcze lepszym człowiekiem. Optymizmem, pogodą ducha i energią wprowadzał radosny nastrój, wszędzie, gdzie się pojawiał. Zawsze myślał o innych, był uczynny i pomocny. Wzór do naśladowania.

Wiadomość o śmierci Naszego Nieodżałowanego Kolegi, jak napisali w gazetowym nekrologu, piętnastu jeleniogórskich notariuszy przyjęło z wielkim smutkiem i głębokim żalem. „Na zawsze pozostanie w naszej życzliwej pamięci”- zapewnili koledzy i koleżanki po fachu.

Juliusz, syn Genowefy i Tadeusza, urodził się w Dobrzyniu nad Wisłą (ówczesne województwo warszawskie). W rodzinnej miejscowości ukończył szkołę podstawową, w pobliskim Lipnie szkołę średnią. Studia prawnicze rozpoczął na Uniwersytecie Łódzkim, zakończył na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego. Podyplomowo studiował na poznańskim Uniwersytecie. W latach 60-tych z poznaną w Łodzi żoną Jadwigą zamieszkał w Szklarskiej Porębie, od 1966 roku w mieszkaniu zakupionym w Jeleniej Górze.

-Tato najpierw pracował w Państwowym Biurze Notarialnym w Jeleniej Górze, potem przez kilkanaście lat w Kamiennej Górze. Po sprywatyzowaniu otworzył własną kancelarię, pracował aż do przejścia na emeryturę w 2003 roku – przypomina syn, Artur Turant i pokazuje liczne rodzinne pamiątki. Wśród nich zdjęcia ze wspólnych, rodzinnych spacerów w Dobrzyniu nad Wisłą, wypis z aktu urodzenia z podpisem proboszcza i pieczątką Urzędnik stanu cywilnego rzymsko–katolickiej parafii Dobrzyń oraz portret marszałka Józefa Piłsudskiego z pierwszym podpisem Taty, gdy miał sześć lat.

-Myśl o Nim wywołuje uśmiech na twarzy. Wspomnienia miłych, radosnych chwil z nietuzinkowym Człowiekiem. Zawsze szarmancki, elegancki, nienagannie ubrany, pięknie uśmiechnięty, życzliwy. Na każdą sytuację miał w zanadrzu cytat z dobrej literatury. Juliusz – poetycka dusza. Dusza towarzystwa. Na spotkaniach przy okazji moich grudniowych imienin był przez wszystkich wyczekiwanym Gościem. Zawsze z kwiatami przynosił książkę, dzięki Niemu mam w bibliotece wiele tomów poezji. Przez lata chętnie, na początku grudnia, spotykaliśmy się w gronie jeleniogórskich (i nie tylko) notariuszy, aby odetchnąć od pracy, pożartować, ponarzekać, czasami schodziło też na tematy zawodowe. W grudniu zawsze było dużo pracy, bo po Nowym Roku następowała kolejna rewolucja w przepisach, dlatego wszyscy klienci spieszyli się z załatwianiem spraw. Juliusz zawsze był z nami. Po raz ostatni spotkałam się z Nim na początku marca 2018 roku. Z pewnością zmęczony pobytem w szpitalu i cierpiący Juliusz przywitał mnie żartami i uśmiechem. Powspominaliśmy wesołe sytuacje z zawodowych wyjazdów. Cieszę się, że dane mi było pożegnać się z Nim. Dzięki swojej interesującej osobowości i pogodnemu usposobieniu Juliusz cieszył się wielką sympatią dolnośląskich notariuszy. Miała wielu znajomych i przyjaciół wśród adwokatów i sędziów. Wspominają Go z ogromną życzliwością. Smutnym, ale dobitnym potwierdzeniem tej sympatii jest fakt, że choć pożegnanie Juliusza miało miejsce w Wielką Sobotę, w gronie wielu uczestników żałobnej uroczystości byli notariusze z całego Dolnego Śląska, w tym dwoje prezesów poprzedniej i minionej Rady Izby Notarialnej we Wrocławiu. Czuję się zaszczycona, że mogłam znać tak wspaniałego Człowieka i cieszyć się Jego sympatią. I bardzo mi Go brakuje – mówi Maria Dworak.

-Juliusza (Luszka), poznałam w 1972 roku na jakiejś imprezie prawniczej – wspomina Hanna Grodzińska. – Nasze sympatyczne, początkowo okazjonalne kontakty, zacieśniły się od 1992 roku, kiedy zaczęliśmy prowadzić prywatne kancelarie notarialne. Sąsiedztwo w jednym budynku przy jeleniogórskiej ulicy Wojska Polskiego było zgodne. Nigdy nie rywalizowaliśmy o klientów, pomagaliśmy sobie w pracy, gadaliśmy o problemach prawnych. Kiedy Juliusz odszedł na emeryturę, bardzo brakowało mi tych pogaduszek. Luszek był fantastycznym gościem, mądrym prawnikiem, dobrym człowiekiem, świetnym kumplem i bardzo opiekuńczym mężczyzną, dżentelmenem w starym stylu. Mogłabym godzinami wspominać Juliusza i opowiadać zabawne historie, w tym z zawodowych podróży zagranicznych, m. in. pierwszej do Buenos Aires ze Światowego Kongresu Notariuszy. Luszek był tak lubiany, że jak przechodził na emeryturę, to notariusze z całego okręgu, adwokaci, radcy prawni i sędziowie w pałacu Łomnica urządzili Mu uroczyste pożegnanie z zabawą do rana. Były wierszyki, kuplety, laurki, prezenty „na pamiątkę”. W sali udekorowanej zabawnymi portretami Jubilata narysowanymi przez zaprzyjaźnionych plastyków, Juliusz został posadzony ma krześle tronowym i udekorowany wieńcem laurowym. To była wspaniała impreza, godna wspaniałego Juliusza. To był człowiek, który lubił ludzi i świat, a świat lubił Jego. Mało jest takich osób – potwierdza Hanna Grodzińska.

Żona ś.p. filmowca, dziekana w PWSFTviT , kuzynka Katarzyna Wasilewska potwierdza, że na Wydziale Prawa UŁ w Łodzi Juliusz Turant studiował ze znanym później reżyserem filmowym i teatralnym Grzegorzem Królikiewiczem (w pokoju w akademiku spał w …namiocie).. Wspomina, że w stanie wojennym do ich mieszkania przy alei Kościuszki Juliusz przyjechał z wielką walizką. – Pociągiem przywiózł nam wszelkie dobro, czyli tak poszukiwane w okresie kartkowym pyszne, domowej produkcji wędliny i mięso. To zrobiło niesamowite wrażenie. Juliusz miał łatwość nawiązywania kontaktów i załatwiania różnych spraw. Jako najmłodszy z trójki rodzeństwa, zawsze, od lat dziecinnych, był na luzie. Pełen radości życia i energii, bardzo zabawowy, z talentem wodzireja. Juliusz pochodził z rodziny ciepłych i sympatycznych ludzi. Spotykaliśmy się rzadko, okazjonalnie. Głównie na uroczystościach rodzinnych, ślubach i pogrzebach. Niesłychanie fajnie pomyślany i jedyny w swoim rodzaju był ślub córki Juliusza, Moniki z Przemkiem w urokliwej miejscowości Kotliny Kłodzkiej. Wiązanka ślubna została rzucona z helikoptera. Juliusz odszedł na zawsze, ale jest blisko nas – zapewnia Katarzyna Wasilewska.

-Trudno jest mówić czy pisać o bliskiej osobie. Napływa wiele zdarzeń i wspomnień, każde jest dla mnie ważne i cenne , bo to są już tylko wspomnienia – mówi córka, Monika Turant-Szocińska. – Na odejście bliskich nie można się przygotować. To trudne chwile. Szczególnie kiedy odchodzi Ktoś, kogo bardzo kochamy. Czułe i ciepłe wspomnienia koją ból, które jest zawsze po utracie bliskiej osoby. Wspomnienia to zatrzymanie się na chwile i powrót do czasów, kiedy byliśmy razem, ale mimo wszystko sprawiają, że łzy napływają do oczu. Ksiądz Jan Twardowski, którego utwory mój Tato lubił czytać, w wierszu pisał: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą, zostaną po nich buty i telefon głuchy…”, ale nie tylko.. Najchętniej wracam do wydarzeń z lat dzieciństwa. Wspominam podróże pociągiem do ukochanego Dobrzynia nad Wisłą, gdzie spędzałam wakacje, kanapki na podróż przygotowane przez tatę, który lubił pichcić w kuchni, wyprawy z przygodami autem Syrenka nad Bałtyk, czytanie bajek na dobranoc, Jego troskę, gdy użądliła mnie osa. Pamiętam jak pracując w Państwowym Biurze Notarialnym w Jeleniej Górze, potem w Kamiennej Górze, Tato wstawał bardzo wcześnie rano, w godzinach 4.00 – 5.00, rozkładał kocyk na kuchennym stoliku na którym stawiał maszynę do pisania i przygotowywał umowy pisane na kilku arkuszach papieru przełożonych kalką kopiującą. Kocyk miał za zadanie tłumić hałas uderzeń w klawiaturę. Wtedy nie było mowy o wspólnych, domowych obiadach, bo Tata wracał późnym wieczorem, w porze kolacji. Nie mogłam sobie jednak odmówić zjedzenia z Nim podsmażonych ziemniaczków z obiadowej porcji. Tato nauczył mnie jeździć na rowerze. To dzięki Niemu umiem odkrywać piękno w malarstwie i rzeźbie. Uwielbiał podróże, odwiedził sporo miejsc na świecie. Z każdego zakątka przywoził pamiątki dla bliskich, o których zawsze pamiętał. Moje ulubione szklane delfinki, akwarele z pejzażem Hiszpanii czy kapelusik z rafii. Tato lubił towarzystwo, dobre jedzenie i nie stronił od wypicia mocniejszego trunku, co czasami było kością niezgody w naszych relacjach. Teraz to nie ma żadnego znaczenia i chętnie wypiłabym z Nim lampkę wina. Kocham Cię Tato.

Henryk Stobiecki

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.