Plan PiS nabrał kształtów projektu ustawy. Politycy chcą, żeby przyszłoroczne wybory samorządowe odbyły się pół roku później później.
Rok 2023 będzie, a przynajmniej na razie ma być, rokiem wyborczym. Mamy wybrać parlament oraz – w kolejnych wyborach – samorządy: wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, radnych.
Kiedy dokładnie pójdziemy do urn, na razie nie wiadomo, mimo że przepisy w tej materii są jasne. Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, to zarządza je prezydent. Ich termin musi ogłosić nie później niż na 90 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji sejmu. Ma to być dzień wolny od pracy, przypadający w ciągu 30 dni przed upływem 4 lat od rozpoczęcia kadencji sejmu.
Od kilku miesięcy politycy PiS i prezydent Andrzej Duda wysyłają sygnały, że w 2023 r. nie powinniśmy głosować dwa razy. Chodzi o to, że zdaniem niektórych terminy wyborów byłyby za blisko siebie. Teraz okazuje się, że PiS jest gotowy zrealizować swój plan.
RMF FM podaje, że wybory samorządowe, które powinny odbyć się jesienią 2023 r., mają zostać przesunięte na wiosną 2024 roku.
„Decyzja już ostatecznie zapadła – usłyszał nieoficjalnie od członków rządu dziennikarz RMF FM. Co prawda trwają jeszcze uzgodnienia, ale dotyczą one szczegółów przyszłej ustawy. Projekt ma trafić do Sejmu zaraz po – dosyć długich w tym roku – politycznych wakacjach, czyli na początku września” – podaje radio.
Stosowna ustawa ma zawierać zapis o wydłużeniu kadencji samorządowców o pół roku i nie uwzględniać zmian w systemie wyborczym. Nie jest to jednak przesądzone, bo „cichy współpracownik PiS”, czyli posłowie z Kukiz’15, pracują nad zmianami w ordynacji wyborczej.
Prace się jeszcze nie zakończyły, nie wiadomo zatem, jaki będzie ich finalny efekt, ale jednym z rozwiązań może być system mieszany. Otóż połowę posłów wybieralibyśmy tak jak do tej pory, a połowę w okręgach jednomandatowych. Dziś ten system funkcjonuje w wyborach do Senatu.
News4Media/fot. iStock