Starzejemy się! Takie wnioski wynikają z pierwszego opracowania Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań. Prognozy są jeszcze mniej optymistyczne.

Spis powszechny w Polsce odbywa się co 10 lat. Jego wyniki mają pomóc w przygotowaniu planów demograficznych, gospodarczych albo dotyczących polityki rolnej. Spisać się można było samemu przez internet lub poczekać na wizytę lub telefon od rachmistrza. GUS ze względu na pandemię preferował tę drugą metodą. Ta wielka operacja zakończyła się 30 września, a zaczęła – przypomnijmy – 1 kwietnia.

– Spis powszechny to najważniejsze badanie i źródło danych, które pozwala zdiagnozować: ilu nas jest, kim jesteśmy i jak żyjemy. Spis powszechny obejmuje całą populację ludności i mieszkań danego kraju” – mówili przedstawiciele GUS, dziękując za udział w badaniu.

Dziś (czwartek 27 stycznia) podczas konferencji prasowej GUS przedstawił pierwsze wnioski ze spisu powszechnego. Ludność Polski wynosi 38,179,8 mln osób, czyli nieznacznie mniej niż 10 lat temu. To spadek o 0,9 proc., czyli o 333 tys. mieszkańców. Normą jest – i najnowsze badanie to potwierdza – że w Polsce jest więcej kobiet. Obecnie stanowią one 51,5 procent społeczeństwa.

Niestety maleje liczba osób w wieku od 0 do 17 lat, a przybywa w wieku poprodukcyjnym. Ta pierwsza grupa stanowi zaledwie 18,2 proc. populacji. Osób najstarszych jest znacznie więcej – 21,9 proc, a jeszcze dekadę temu stanowili 16,9 proc. Co gorsza przybywa także osób w przedziale wiekowym 60-65 lat. Jest ich aż o 1,8 mln więcej niż 10 lat temu.

Spis dotyczył także mieszkań. W Polsce jest 15,2 mln. To znaczny wzrost. Jeszcze dekadę temu było ich 12,6 proc. (1,7 mln) mniej. Co do samym budynków, to jest ich 6,8 mln czyli o 800 tys. więcej niż było to w ostatnim spisie. Statystycy podkreślają, że zwłaszcza w ostatnich latach widać budowlany boom.

Wyniki spisu będą publikowane stopniowo – aż do czerwca 2023 roku, kiedy poznamy pełne dane.

Podczas czwartkowej konferencji przedstawiciele GUS próbowali także sformułować wnioski na przyszłość. Przyznali, że do tej pory nie udawało im się przewidzieć, co przyniesie czas. Nie mogli uwzględnić upadku muru berlińskiego i kolejnych zmian społeczno-gospodarczych. Tym razem jednak ostrzegają, że Polska stoi przed poważnym zagrożeniem. Chodzi o starzenie się mieszkańców i malejącą liczbę ludności. Wskazywali, że już teraz są w kraju gminy, w których 40 proc. stanowią osoby w wieku postprodukcyjnym. Są rejony gdzie 14 proc. mieszkańców ma ponad 80 lat. A co do liczby ludności, to wskazali, że zasadą demograficzną jest to, że pokolenie prawnuków stanowi jedną piątą pokolenia pradziadków.

– Ludność jest kośćcem. Czy społeczeństwa, czy narodu. Zręby jej powinny być przyjęte przez wszystkie strony życia politycznego i społecznego – przekonywał prof. Piotr Szukalski.

2 komentarze

  1. Jak można użyć takich słów „Co gorsza przybywa także osób w przedziale wiekowym 60-65 lat” Wystrzelać ich bo są niepotrzebni… ???

  2. A gdzie to jest napisane że Polska musi mieć 40 000 000 ludzi .Może wystarczy 25 mil.ale mądrych zdrowych psychiczniei fizycznie wolnych od czarów kleru.

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.