Strat, które nierzadko prowadziły do zamknięcia biznesu, już nikt im nie zwróci. Ale przedsiębiorcy wciąż walczą o swój honor, tocząc przed sądami batalie z sanepidem. W większości wygrane.

O tym, że rozporządzenia nie są wystarczającym narzędziem do ograniczenia wolności obywateli w czasie pandemii mówiono już w jej początkach. Boleśnie przekonuje się o tym sanepid, który przegrywa w sądach większość spraw.

– Zakazy były wprowadzone nie ustawą, tylko rozporządzeniem, zatem od początku były nielegalne. Stąd też sanepid stoi dziś na przegranej pozycji. Nie można rządzić rozporządzeniami – wyjaśnił profesor Marek Chmaj, wiceprzewodniczący Trybunału Stanu, w rozmowie z portalem RMF24.

Spośród wszystkich batalii sądowych pomiędzy sanepidem a obywatelami i przedsiębiorcami ten pierwszy wygrywa zaledwie 7 proc. spraw. Większość z tych, które instytucja może zaliczyć jako swoje „zwycięstwo”, dotyczy łamania zasad kwarantanny. Dziennikarze dotarli do statystyk z czterech wojewódzkich sądów administracyjnych: w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego.

„Do czterech sądów pierwszej instancji wpłynęło 201 skarg obywateli na decyzję powiatowych i wojewódzkich stacji sanitarno-epidemiologicznych w związku z zakazami i nakazami covidowymi. Sądy wojewódzkie rozpatrzyły jak dotąd 192 sprawy. W 152 starciach to obywatele byli górą. Tylko z 14 rozpraw sanepid wyszedł obronną ręką. W pozostałych przypadkach braki formalne uniemożliwiły rozpoczęcie postępowania. Sanepid w wojewódzkich sądach administracyjnych wygrał więc jedynie 7 proc. spraw” – analizuje RMF24.

„Sukcesem” – bo straty w tym wypadku są nieodwracalne – podzielił się w poniedziałek w mediach społecznościowych właściciel jednego z warszawskich lokali.

„Ponad półtora roku zajęło państwu rozpoznanie sprawy i przyznanie, że szykany na zlecenie, wykonywane przez „wszystkie możliwe służby” i systemowe nękanie było BEZPRAWNE i NIELEGALNE” – czytamy na facebookowym profilu – dziś już nieistniejącego – lokalu Piw Paw z Warszawy.

Co na to premier?

Odpowiedzialność za zamieszanie ciąży głównie na Radzie Ministrów, która uchwaliła wadliwe przepisy. Według prof. Marka Chmaja rozsądniej działać mogli jednak też sami inspektorzy.

– Mogli zapoznać się z ekspertyzami, które zresztą były w mediach, że decyzje te nie mają legalnej podstawy prawnej. Skoro te decyzje były nadawane przy świadomości, że są bezprawne, to odpowiadają za to konkretne osoby. Tych osób rozkaz, polecenie polityczne wcale nie usprawiedliwia. Są w służbie publicznej, a więc mają działać na podstawie i w granicach prawa – wyjaśnił RMF24.

Premier Mateusz Morawiecki nie mówi o porażce wprost, a jedynie odnosi się do chaosu związanego z początkiem pandemii i ratowania życia i zdrowia Polaków.

– Dzisiaj sądy, można powiedzieć już po latach, rozstrzygają tak, jak rozstrzygają. Ja mogę się z nimi nie zgadzać, ale to nie ma większego znaczenia. Natomiast szybkiej reakcji wówczas, w marcu, w kwietniu 2020 r. będę bronił. Mogę tylko poprosić o to, żeby wszyscy rodacy przypomnieli sobie początek pandemii. Powszechna w Europie panika, u nas próby wypracowania odpowiednich, szybkich rozwiązań legislacyjnych. Stąd oparliśmy nasze działania o ustawę o stanie epidemii. Rozmawialiśmy wówczas z prawnikami, legislatorami i na szybko wtedy zadziałaliśmy. Żeby ochronić ludzi, ich życie i zdrowie. Sądzę, że dzięki takiemu szybkiemu działaniu ocaliliśmy tysiące ludzkich żyć – odpowiedział, zapytany o sprawę przez RMF24.

News4Media/fot. iStock

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

887732136

Zgłoś za pomocą formularza.