„Człowiek żyje tak długo, jak długo żyje pamięć o Nim”.
– Rano dziewiątego maja dotarła do mnie smutna wiadomość. Po walce z koronawirusem odszedł Adam, dla mnie Blaszka, mój serdeczny przyjaciel, wspaniały, niepowtarzalny człowiek. Przez całe życie poświęcał się ukochanej rodzinie, sportowym pasjom i pracy na rzecz mieszkańców Kamiennej Góry, miasta, które często nazywał swoją małą ojczyzną. To z troski o nią w 2018 roku wystartował w wyborach na burmistrza. Zaproponował przemyślany, realny do realizacji program oparty na potrzebach zwykłych ludzi. Postawili na Niego z nadzieją na nową jakość w lokalnej polityce. Pierwszą turę Adam przegrał niespełna 60 głosami z Januszem Chodasewiczem, którego poparł w drugiej turze. Z Adamem przyjaźniliśmy się od wielu lat pracując razem w Powiatowym Urzędzie Pracy. Połączyły nas podobne poglądy i wspólna idea wolnej Polski. Razem działaliśmy u boku ś.p. Kornela Morawieckiego, byliśmy jednymi z pierwszych członków Wolnych i Solidarnych. Adam był wielkim patriotą, dumnym z naszej narodowej historii, kultury i obyczajów, kochającym Polskę i Polaków bez względu na ich polityczne poglądy. Szanował wszystkich i to było w Nim piękne. Z przyjemnością wracam pamięcią do naszych, długich, często burzliwych dyskusji. Ceniłem Adama za dużą wiedzę, spokój, ostrość widzenia i obiektywizm. To był świetny gość, mało teraz takich ludzi. Wspominam Go jako dobrego, skromnego człowieka z zasadami i z wielką klasą. Był naturalny i autentyczny, zawsze otwarty na potrzeby innych. Po objęciu funkcji wiceburmistrza nic się w Nim nie zmieniło. Adam nadal był zwyczajnym chłopakiem z sąsiedztwa pracującym na rzecz Kamiennej Góry i jej mieszkańców, zawsze gotowy wysłuchać i pomóc każdemu. Jestem przekonany, że takiego Adama, wiceburmistrza, zapamiętają mieszkańcy Kamiennej Góry – zapewnia Armand Winiarski.
– Z Adamem Blicharskim, którego poznałam z różnych stron, miałam zaszczyt pracować ponad dwa lata jako inspektor ds. sekretariatu burmistrza – wspomina Anna Cepielik. – Choć w samorządzie dopiero się odnajdywał radził sobie doskonale. Był szefem bardzo komunikatywnym, skromnym, zawsze bardzo chętnie korzystał z doświadczenia i wiedzy pracowników. W sposób niezwykle kulturalny docierał do informacji, które pomagały Mu rozwiązać każdy problem. Często wymienialiśmy się poglądami na różne tematy w sposób spokojny, pomimo sytuacji niekiedy irytujących. Adaś zawsze uśmiechał się i mówił, że wszystko poukłada się i zawsze jest wyjście z każdej sytuacji. Adaś był człowiekiem, który swoją osobę stawiał na ostatnim miejscu. Dla Niego zawsze najbardziej liczył się drugi człowiek. Dlatego był tak bardzo szanowany i lubiany wśród mieszkańców Kamiennej Góry, pracowników magistratu i oczywiście przyjaciół, których miał bardzo wielu. Adaś ciągle spotykał się z lokalnymi przedstawicielami klubów sportowych, pomagał rozwiązywać wszelkie problemy. Jako były sportowiec z uśmiechem wspominał swoją znakomitą kondycję sprzed lat. Każdy dzień to inne wspomnienia o Adasiu. Wspomnienia zawsze tylko dobre, zawsze miłe, zawsze wywołujące uśmiech na twarzy. Dla mnie osobiście Adaś był ogromnym wsparciem jako przyjaciel. Pomógł mi w wielu sprawach, na zawsze zachowam wartości, jakie mi przekazał. Ogromna strata i niedowierzanie, że odszedł tak wcześnie, nikt się tego nie spodziewał. Adaś miał sporo planów, skromnych, takich ludzkich. Niestety, Bóg miał wobec Niego inne plany.
Piłkarz Zagłębia Wałbrzych, który w ciągu 16-letniej kariery grał przeciwko takim sławom jak W. Lubański i K. Dejna, wieloletni trener futbolistów kamiennogórskiej Olimpii, obecnie wiceprezes ds. szkolenia w Olimpii, Jan Grzesiński, bardzo długo może opowiadać o sportowej przygodzie Adama Blicharskiego. Wspomina.
– Jako uczeń liceum ogólnokształcącego Adam najpierw trenował siatkówkę w drużynie trenera Marka Krzyszkowiaka. Ponieważ był on również piłkarskim szkoleniowcem juniorów, zwerbował Adama do Olimpii. Adam jako pomocnik w wieku 19 lat grał w zespole seniorów z mocnej sportowo ligi międzywojewódzkiej (odpowiednik IV ligi), który prowadziłem i zawsze wyróżniał się na boisku. Chwaliłem Go za dobre wyszkolenie techniczne, mocny strzał, skoczność i piłḱarską solidność oraz różne cechy motoryczne. Adam nigdy nie negował moich i innych Jego trenerów decyzji. Grał z tak dobrymi zawodnikami Olimpii jak Buczek, Orszulak, Szymaniak i Szarkowski. W klubowej historii klubu zapisano zwycięski, 4:2 mecz finału wojewódzkiego Pucharu Polski z Kem-Budem Jelenia Góra i mecz 1/32 PP na szczeblu centralnym z Odrą Opole. Tym razem kamiennogórzanom nie udało się wygrać. Szkoda, bo w dalszej fazie pucharowych rozgrywek mogli trafić na utytułowaną warszawską Legię. Adam krótko grał w Orle Lubawka, był bliski transferu do trzecioligowej Lechii Dzierżoniów. Kontuzja nie pozwoliła Mu na zrobienie wielkiej kariery, ale kibice futbolu pamiętają Adama jako wielkiego walczaka. Po ukończeniu kursu trenerskiego w Olimpii z sukcesami szkolił juniorów, potem przejął pierwszą klubową drużynę seniorów i miał niezłe wyniki. Z racji ekonomicznego wykształcenia Adam pomagał zarządowi Olimpii prowadzić klubowe finanse, zdobywać dla niego środki i rozliczać dotacje.
– Wiedzieliśmy wszyscy w ratuszu, wiedzieli niemal wszyscy kamiennogórzanie, że Adam zachorował. Dopadł Go podstępny wirus. Ostatni raz Adam był w pracy w Wielki Piątek, 2 kwietnia. Po świętach źle się poczuł, w efekcie trafił do naszego szpitala, potem do szpitala we Wrocławiu. Każdy dzień w ratuszu zaczynaliśmy od pytania: „Jak Adam? Kidy wróci do nas, do pracy? Docierające informacje były skromne, ale każdego dnia niepokojące. Stan ciężki stabilny, stan bardzo ciężki, potem, że jest trochę lepiej, a potem znów gorzej. Aż w niedzielę nadeszła informacja najgorsza, najsmutniejsza. Adam rano zasnął na wieki. Nie spotkałem nikogo, kto miałby o Adamie złe zdanie, jakąś złą opinię. Ludzi ujmował Jego optymizm, uśmiech, gotowość niesienia pomocy innym. Właśnie za to i to jeszcze zanim został moim zastępcą, zaskarbił sobie zaufanie i szacunek kamiennogórzan. Z Adamem poznaliśmy się przed ostatnimi wyborami. Rywal w walce o fotel burmistrza ogromnie potem pomógł mi wygrać wybory w drugiej turze. Nigdy nie zapomnę naszych wędrówek po mieszkaniach kamiennogórzan. Już wtedy zobaczyłem, że Adam to pracowity i słowny człowiek wszędzie witany z uśmiechem. Było naturalne, że weźmie fotel zastępcy burmistrza i że razem ze mną podejmie się naprawy i zmieniania Kamiennej Góry. Szybko w tych sprawach nawiązaliśmy porozumienie. Adam okazał się lojalnym i dyspozycyjnym pracownikiem, moim najbliższym doradcą. Oprócz dobrej rady i wsparcia w trudnych chwilach, Adam potrafił łagodzić konflikty, studzić emocje. Wszystko to, co zmieniło się w Kamiennej Górze na lepsze, to nasze wspólne z Adamem dzieło. Miał mnie kiedyś zastąpić na fotelu burmistrza. Czułem, że Adam byłby dobrym gospodarzem i kontynuatorem rozpoczętego w 2018 roku wspólnego dzieła. Niestety, nie będzie Mu dane spełnić się w tej roli – mówi burmistrz Janusz Chodasewicz.
– Z Adamem znaliśmy się 25 lat, w związku małżeńskim byliśmy 12 lat. Był dobrym mężem, opiekuńczym i troskliwym i kochającym ojcem. Razem spędziliśmy wiele wspaniałych chwil, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Adam był wzorem do naśladowania i największym autorytetem dla naszego 11-letniego synka Mateusza. Pomimo licznych obowiązków zawodowych, jakie miał Adam, zawsze dla Niego byliśmy najważniejsi. Mąż i synek pasjonowali się piłką nożną. Adam bardzo lubił obserwować „Matiego” na sportowych treningach i meczach, najpierw w klubie Olimpia, potem w wałbrzyskim Górniku. Podczas pandemii mąż był ogromnym wsparciem dla naszego synka podczas zdalnego nauczania. Poświęcał Mateuszowi jeszcze więcej czasu niż wcześniej. Niwelował każdy stres synka, rozwiązywał jakiś problem matematyczny lub techniczny, z którym „Mati” nie mógł sobie sam poradzić. Adam w doskonały sposób potrafił połączyć rolę zastępcy burmistrza miasta z dbałością o swoją rodzinę – mówi żona Małgorzata Blicharska.
„Jest dziś czas żałoby. Trudno, bardzo trudno pogodzić się z myślą, że Adama Blicharskiego nie ma już wśród nas. W niezwykle smutne okoliczności łączę się w bólu i żalu po tej stracie ze wszystkimi, którzy dziś płaczą po śmierci Adama, zwłaszcza z Jego rodziną, bliskimi i przyjaciółmi. Wiem, że dziś żadne słowa nie są w stanie ukoić tego wielkiego smutku. Jestem przekonany, że pamięć o Adamie przetrwa w nas, przetrwa w naszej małej ojczyźnie, w tych dziełach, które rozpoczął, a które my będziemy za Niego i symbolicznie dla Niego kontynuować. Żegnaj Adamie, spoczywaj w Pokoju”. To końcowy fragment przemowy pogrzebowej burmistrza miasta Kamienna Góra Janusza Chodasewicza.
Henryk Stobiecki
Fot. Artur Kubieniec/Relacje Regionalne