W magazynie Komendy Miejskiej Policji w Legnicy od trzech lat leży zarekwirowany w 2018 roku Pomnik Czystości Narodu – nadmuchana ustami anonimowych wywrotowców gumowa kaczuszka na postumencie z kartonów. To dowód w umorzonym postępowaniu i zarazem najtrwalszy ślad po zrodzonej spontanicznie, z alergii na „dobrą zmianę”, Żółtej Alternatywie.

Pomnik Czystości Narodu nie stał w Legnicy nawet godzinę. Nieznani sprawcy wznieśli go 4 kwietnia 2018 roku o godz. 5.40, a czterdzieści pięć minut później funkcjonariusze drogówki, których nazwisk historia również, niestety, nie odnotowała, upchnęli go z niemałym trudem w swoim radiowozie i pospiesznie odtransportowali na komendę policji.

Żółć na drożdżach

Wcześniej, dokładnie w tym samym miejscu – na placu Słowiańskim, w ścisłym centrum miasta – 68 lat stał odlany w spiżu Pomnik Wdzięczności dla Armii Radzieckiej: dwóch krępych żołnierzy, jeden w polskim, drugi w radzieckim mundurze, z dziewczynką uwieszoną u ramion. Na mocy ustawy dekomunizacyjnej został rozebrany w połowie marca 2018 roku. Nim dźwig uniósł żołnierzy z cokołu, na siatce odgradzającej plac ktoś rozpiął białe płótno z cytatem z Adama Asnyka: „Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, choć macie sami doskonalsze wznieść”. Ten napis dobrze oddawał nastroje dużej grupy mieszkańców. Z przeprowadzonego w internecie ad hoc sondażu wynikało, że 80 procent legniczan nie czuło potrzeby burzenia pomnika. Niektórzy sugerowali, że można by go przerobić, zneutralizować, rozbroić, przemalowując towarzyszy broni na różowo lub opatrując tablicą z objaśnieniem, czym był PRL. Ale na rozbiórkę stawili się też narodowcy z biało-czerwonymi flagami i własnym transparentem: „Wczoraj Mała Moskwa, dziś Wielka Legnica”. To były drożdże. Na nich wyrosła Żółta Alternatywa.

Myjka dla narodu

– Ubawiło nas to hasło o Wielkiej Legnicy – wspomina jedna z aktywistek grupy, która dwa tygodnie po rozebraniu Pomnika Wdzięczności pod osłoną ciemności zakradła się na plac Słowiański. Siedem osób ubranych w białe kombinezony malarskie i maski ustawiło na pustym fundamencie dwumetrową kolumnę z pudeł owiniętych czarnym stretchem. Do kolumny taśmą klejącą była przyczepiona wesoła gumowa kaczka. Natychmiast na Facebooku pojawiła się relacja z objaśnieniem tych działań: “Nawiązując do prowadzonej w naszej ojczyźnie akcji oczyszczania z brudów narodu polskiego oraz wstawania przez niego z kolan, chcemy, by kolana te były czyste. Umieszczając na cokole Kaczkę Myjkę w nieprzypadkowym miejscu, miejscu, w którym przez lata tkwił pomnik, który prowokował i dzielił nas, Polaków, chcemy wprowadzić dobrą, czystą zmianę. Pomnik Czystości Narodu to odpowiedni symbol na współczesne czasy, kiedy z Małej Moskwy zrodziła się Wielka Legnica. Tym pomnikiem otwieramy oczy niedowiarkom, mówimy TAK, POTRAFIMY i nie jest to nasze ostatnie słowo”.

Ci sami ludzie otwartym tekstem mówili później w Gazecie Wyborczej, że mieli dość „rozdętego do granic absurdu pseudo- patosu, nowej „jedynej słusznej racji”, wizji Polski i jej historii. Popularne wśród narodowców hasło „Śmierć Wrogom Ojczyzny” przerobili po swojemu na „Śmiech Wrogom Ojczyzny”.

Policja też się bawi

Z kaczką na pomniku od razu zrobiło się śmieszniej. Nie tak poważnie. Członkowie Żółtej Alternatywy podkreślają skromnie, że duża w tym zasługa legnickiej policji, która spontanicznie, z dużą żarliwością włączyła się w ich działania. Ktoś w komendzie wysłał na plac Słowiański patrol drogówki, by usunęła kaczkę, zanim miasto się na dobre obudzi. Ktoś jeszcze tego samego dnia podjął decyzję, by wszcząć postępowanie w sprawie „umieszczenia w pasie drogowym bez zgody zarządcy terenu konstrukcji kartonowo-gumowej”, jak oględnie informowała media podkom. Jagoda Ekiert, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Legnicy. Dziennikarze szybko ustalili, że zarządca terenu – Zarząd Dróg Miejskich w Legnicy – żadnych pretensji nie zgłaszał, bo jego pracownicy nie zdążyli zauważyć, że na placu przez chwilę stała jakaś „konstrukcja kartonowo-gumowa”. Komenda naciskała jednak na urzędników, by złożyli stosowne zawiadomienie o wykroczeniu, by można było ścigać sprawców. Akcja nabrała wymiaru ściśle politycznego, bo na cokole była kaczka. Być może nawet kaczor.

– Co do płci kaczki i jej konotacji politycznych, to z całą pewnością było to ważne dla policjantów, którym, zdaje się, wszystko się z czymś lub kimś kojarzy – komentuje anonimowa współautorka Pomnika Czystości Narodu. – To trochę jak w dowcipie o szeregowcu, który zapytany przez porucznika, z czym mu się kojarzy muszka i szczerbinka w karabinie, odpowiadał: „Kojarzy mi się z d…, panie poruczniku” A zapytany, czemu mu się z d… kojarzy – „Bo mi się wszystko z d…kojarzy, panie poruczniku”. Trochę chyba tak jest z tymi policjantami i wszystkimi, którzy każdą kaczkę kojarzą z pewnym szeregowym posłem z warszawskiego Żoliborza (ówcześnie, bo obecnie mówimy o wicepremierze Rady Ministrów). Nic na to nie poradzimy.

Tradycja – imię dla dziewczynki

Gdyby nie interwencja nadgorliwych funkcjonariuszy, akcja miałaby wymiar lokalny. Dzięki założonej na komendzie sprawie jeszcze tego samego dnia o dmuchanej kaczuszce mówiła i pisała cała Polska. Budowniczowie Pomnika Czystości Narodu nie posiadali się z wdzięczności. Gratulowali policjantom z Dolnego Śląska kontynuowania chlubnych tradycji Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej, które pod koniec lat osiemdziesiątych uganiały się po Wrocławiu za krasnoludkami z Pomarańczowej Alternatywy. W tej sytuacji legniczanie postanowili, że oni też będą otwarcie nawiązywać do tamtych czasów. Dotychczasową roboczą nazwę grupy „Aktywna Legnica” zastąpili nową marką: Żółta Alternatywa.

Uwolnić kaczkę!

Zabawa rozkręcała się z dnia na dzień. W czasie, gdy policja zastanawiała się, jak pobrać DNA z ustnika zaaresztowanej kaczuszki, nieznani sprawcy kierowali do polskich władz pytanie: „Skąd ten lęk przed czystością?”. I natychmiast w internecie rozplenił się apel jak z mrocznych lat osiemdziesiątych: „Uwolnić kaczkę!”. Nastąpił wysyp memów z gumową kaczuszką. Obrazki przychodziły z różnych miast, także z zagranicy, m.in. z Mińska, Londynu i Nowego Jorku. O los pomnika, z którego śledczy próbowali wycisnąć co się da, troskały się m.in. TVN, TVN24, Onet, pochodząca z Legnicy dziennikarka Beata Tadla, Paweł „Konjo” Konnak Gazeta Wyborcza i ekipa Big Cyca z Krzysztofem Skibą na czele. Aktywiści Żółtej Alternatywy rozważali wystawienie kaczuszki na aukcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, z zastrzeżeniem, że zwycięzca będzie musiał odebrać swój nabytek z komendy. Zanim jednak doszło do akcji Owsiaka, o pomyśle zapomniano. Skiba założył trójmiejską odnogę Żółtej Alternatywy i został jej nieformalnym rzecznikiem: „To ruch ludzi, którzy mają żółte papiery, a naszym hasłem jest: „Nie trzymamy moczu, bo olewamy system”. Będziemy protestować tak długo, aż kaczka z Legnicy zostanie uwolniona przez policję. Obawiamy się, że policja chce coś wycisnąć z tej kaczki” – mówił Skiba portalowi Onet. W ramach solidarności z Legnicą zorganizował pod pomnikiem Mikołaja Kopernika w Toruniu happening z wykorzystaniem dziesiątek gumowych kaczuszek do kąpieli. Nim nadeszło lato, aktywnie pożółkła Łódź – na ulicach tańczono kaczuchy. Własną replikę niedozwolonego monumentu zafundowały sobie Prochowice, rzucając jednocześnie hasło: „Sto pomników na stulecie niepodległości”. Potem to samo zrobił Wrocław.

Cokół dla Kaczyńskiego

Nauczone doświadczeniem służby nie paliły się do interwencji. Ale niespodziewanie do żartownisiów dołączyła senator Dorota Czudowska z Prawa i Sprawiedliwości. Na antenie legnickiego Radia Plus radośnie dziękowała za postawienie kaczuszki na postumencie: „Jak sądzę, to takie przypomnienie, że w tym miejscu może stanąć pomnik Jarosława Kaczyńskiego”.

Mimo takich deklaracji przedstawicielki władz legnicka policja jeszcze przez jakiś czas prowadziła sprawę o wykroczenie w związku z nielegalnym umieszczeniem „konstrukcji kartonowo-gumowej”. – Postępowanie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy wykroczenia. W dalszym ciągu dmuchana kaczka znajduje się w magazynie – mówi podkom. Jagoda Ekiert, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Legnicy.

Gazeta Wyborcza pytała w 2018 roku działaczy Żółtej Alternatywy, czy kiedyś się ujawnią. Nie wykluczali, że tak: „Jak tylko dostaniemy takie polecenie z Moskwy, Tel Awiwu i Brukseli”.

Cóż, polecenie nie nadeszło, dlatego nie możemy ujawnić personaliów naszej rozmówczyni.

Piotr Kanikowski

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.