Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. Wiemy o tym, ale za każdym razem, gdy się to zdarza, jesteśmy zaskoczeni. To jedyna rzecz w naszej egzystencji, której możemy być pewni, ale która tak często łamie nam serce”.

Cecelia Ahern

Przez ponad 50 lat w jeleniogórskich klubach Zapłon i Bobry z sukcesami trenował łuczników. Wychował wielu medalistów mistrzostw Polski i Dolnego Śląska we wszystkich kategoriach wiekowych. Podopiecznych potrafił zmotywować do osiągania coraz wyższych celów sportowych. W obu klubach zostawił trwały ślad trenerskiego talentu i fachowości oraz łuczniczej i pedagogicznej pasji. Heniu cieszył się sympatią wśród działaczy Polskiego Związku Łuczniczego oraz działaczy i szkoleniowców konkurujących ze sobą polskich klubów. W tradycyjnym plebiscycie sportowym kibice – Czytelnicy „Nowin Jeleniogórskich” wybrali Henryka Chemicza Najlepszym w regionie Trenerem 2013 roku. Został też doceniony przez samorządowe władze miejskie. W 2013 roku odebrał Nagrodę Miasta Jeleniej Góry w dziedzinie sportu i turystyki. Trzy lata później przyznano Heniowi tytuł „Zasłużony dla Miasta Jeleniej Góry”. Wcześniej, w 1994 roku, uhonorowano Go Złotą Odznaką „Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej”, potem Złotym Krzyżem Zasługi. Piastował funkcję honorowego prezesa jeleniogórskiego MKS-u Bobry.

– Wspaniały człowiek. Wychował wielu mistrzów łuków. Ciepły, dowcipny, z zasadami. Dawał przykład, jak żyć uczciwie i szanować innych. Będzie Go bardzo brakowało, strata bolesna i dotkliwa. Odchodzą najlepsi – ubolewa pani Anna.

– Niech pan redaktor o Heniu dobrze napisze, bo to Mu się należy. Zrobił tyle dobrego dla klubu, dzieci i młodzieży. Uratował setki dzieciaków z rodzin patologicznych, wielu wypromował sportowo w kraju. W ostatnich latach był bardzo schorowany i bardzo cierpiał, a mimo to nadal z wielką pasją trenował łuczników. Mnie też Heniu zmobilizował do zdobycia uprawnień sędziego klasy państwowej. Trenował mojego brata Henryka Abucewicza, aktualnie wiceprezesa Dolnośląskiego Związku Łuczniczego i trenera Piasta Nowa Ruda. Na pogrzeb Henia na starym cmentarzu komunalnym ubrałem klubowy dres MKS Bobry JG, którego byłem prezesem w latach 2013-2017 – mówi Edward Abucewicz.

– Moja znajomość z Henrykiem Chemiczem trwała ponad osiem lat. Najpierw, przez cztery lata, trenował dwójkę moich synów. Młodszy z nich Marcin dwukrotnie wystrzelał mistrzostwo Henryk Stobiecki Dolnego Śląska w kategorii Orlik, sukcesy miał też Michał. Potem ja strzelałem. Trener powtarzał nam, że wyniki są ważne, przyjdą po systematycznych treningach, ale nie są najważniejsze. Nie każdy łucznik musi być sportowcem wyczynowym. Ważna jest przyjemność z uprawiania sportu. Henryk nie opowiadał o sobie, nie przechwalał się sukcesami licznych wychowanków, był niezwykle skromną osobą – wspomina sędzia łucznictwa, drugą kadencję wiceprezes MKS Bobry ds. organizacyjnych i gospodarczych, Andrzej Mędroń.

Nowy prezes jeleniogórskiego klubu Artur Jonio przygodę z łukami rozpoczął w wieku 12 lat. – Mieszkałem blisko stadionu, oglądałem treningi. Pan Henryk zachęcał do zajęć. Mówił: – „Chodźcie chłopcy, możecie postrzelać”. Przez kilka lat jeździliśmy na różne zawody. Potem na 33 lata wyjechałem z Jeleniej Góry, po powrocie trener Chemicz poprosił o pomoc. Rekomendował mnie do zarządu MKS Bobry, zostałem wybrany sekretarzem, potem prezesem. Dzięki Niemu w Poznaniu ukończyłem kurs, jestem sędzią łucznictwa. Do treningów zachęcił moje córki Karolinę i Zuzannę. Trener Henryk prowadził zajęcia trzy razy w tygodniu, kilkanaście razy w roku wyjeżdżał na dwudniowe, weekendowe zawody krajowe i regionalne. Do Warszawy, Kielc, Prudnika, Wrocławia i do innych miast. To był dusza człowiek, miły, uprzejmy, spokojny. Podziwiałem Go za wielką pasję i wytrwałość, ponad 50 lat trenerki to jest coś niesamowitego. W tegorocznych, lutowych halowych mistrzostwach Dolnego Śląska open w Świebodzicach wychowanka pana Chemicza, aktualnie w barwach klubu Talent, studentka wrocławskiej uczelni, Adrianna Trzebińska zajęła pierwsze miejsce indywidualnie i drużynowo oraz drugie w łuczniczym mikście.

– Łucznictwo było pierwszą miłością życiową Henia, ja byłam drugą. Musiałam to uszanować i tolerować przez 24 lata małżeństwa. Zawsze nasze rozmowy kończył temat łucznictwa. Podczas wycieczek do Włoch, czy na rodzinnych wczasach w nadmorskich kurortach Heniu myślał i mówił o ukochanym klubie, o zawodnikach i zawodniczkach , o zawodach i poszukiwaniu sponsorów. MKS Bobry miał skromną dotację z Urzędu Miasta. Heniu wszędzie szukał finansowego wsparcia, aby kupić łuki bloczkowe, strzały, tarcze i mieć środki na klubowy wyjazd łuczników na zawody. Chodził po sklepach, targowiskach, instytucjach i zakładach, wręcz żebrał o pieniądze. Całe dni spędzał na stadionie, zimą w hali. W domowym archiwum znalazłam dokumenty, trenerską licencję nr 56 i dyplom ukończenia Studium Doskonalenia Kadr w AWF Wrocław. Łucznictwo było pozazawodową pasją męża. Po ukończeniu technikum i po zasadniczej, dwuletniej służbie wojskowej w marynarce wojennej w Gdyni, przez całe życie aż do emerytury w 1996 roku, Heniu pracował zawsze na pierwszą zmianę jako tokarz w warsztatach kolejowych w Jeleniej Górze. Lubił wszelkie roboty na działce. Przez ostatnie sześć lat mąż dzielnie walczył z nowotworem, odczuwał wielki ból, ale długo nie poddawał się. Wolał być w domu, nie w szpitalu lub hospicjum, opiekowałam się Heniem do Jego ostatnich chwil życia. Zmarł 27 stycznia 2019 roku – mówi żona Janina Chemicz.

Henryk Chemicz urodził się na Kresach Wschodnich, w miejscowości Dunajów nad rzeką Złota Lipa w dawnym województwie lwowskim. Kilka razy odwiedził rodzinne strony. Mama Bronisława chciała, aby synowie ukończyli studia. Wszyscy czterej bracia byli związani ze sportem. Zaczęli od piłki nożnej. Przez dwa lata Heniu był bramkarzem w B-klasowym Kolejarzu Jelenia Góra. Potem w klubie Zapłon pod kierunkiem trenera Bronisława Stępnia uprawiał podnoszenie ciężarów. Miał krzepę po ojcu Karolu (z zawodu kowal). Młody Chemicz zdobył tytuł mistrza Dolnego. W mistrzostwach Polski seniorów w wadze koguciej, do 52 kg, zajął piąte miejsce wynikiem 225 kg w trójboju. Przygoda z łucznictwem zaczęła się praktycznie od 1962 roku.

„ Pochylamy się dzisiaj nad trumną Henryka Chemicza, człowieka o którym nie spodziewaliśmy się mówić w czasie przeszłym. Żył pełnią życia, tryskał energią i pomysłami, aktywnością sportową, którą przekazywał młodszym. Żegnamy wielkiego pasjonata łucznictwa, wspaniałą postać i obywatela Miasta Jelenia Góra, do którego sławy się przyczyniał. Teraz Kochany Bracie swoją drugą połowę zawodów i treningów łuczniczych będziesz organizował wśród niebios i z góry patrzył na tor łuczniczy przy ulicy Złotniczej, na ukochaną Jelenią Górę i na Karkonosze. Od rodziny przyjmij zapewnienie, że na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci. Odpoczywaj w pokoju wiecznym i żegluj szczęśliwie po bezmiarze wieczności. Za okazaną pomoc i wsparcie w tak trudnych dla nas chwilach, sportowym przyjaciołom, znajomym i obecnym tu wychowankom Henia oraz wszystkim, którzy uczestniczyli w ostatniej drodze naszego bliskiego w imieniu rodziny składam staropolskie Bóg zapłać”. To fragmenty mowy pogrzebowej najmłodszego brata zmarłego, dr Stanisława Chemicza z Krakowa.

Działacze MKS-u Bobry wystąpili z ciekawym pomysłem zorganizowania zawsze w końcu stycznia, miesiącu, w którym zmarł ich przyjaciel, łuczniczego Memoriału im. Henryka Chemicza. Pierwsze zawody o randze regionalnej, może nawet ogólnopolskiej, zaplanowano w 2020 roku.

Henryk Stobiecki

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.