Człowiek odchodzi, pamięć pozostaje”

Zasłużony jeleniogórski pedagog muzyki, wielki meloman i pasjonat, kolekcjoner tysięcy nagrań muzyki klasycznej i jazzowej na magnetofonowych taśmach szpulowych i na płytach winylowych oraz kompaktach. Nazywano Go „skarbnicą” wiedzy muzycznej i nagraniowej. Laureat konkursów radiowych o muzyce.

Janusz urodził się pięć miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej w Brześciu nad Bugiem (obecnie Białoruś). Rodzina Rajkowskich została wysiedlona i internowana do obozu pracy we wsi Gressow pod Lubeką w północnych Niemczech. Po wojnie po kilkuletnim pobycie w Szczecinie Rajkowscy zamieszkali w Jeleniej Górze.

– Mój ojciec Tadeusz miał zdolności plastyczne, malował portrety, krajobrazy, pejzaże, martwą naturę. W teatrze im. C.K. Norwida został scenografem, zaprojektował wiele dekoracji do teatralnych sztuk i przedstawień. Moja mama Milica jako śpiewaczka w chórze cerkiewnym w Brześciu zachwycała głosową koloraturą. Dziadek Tadeusz Rawicz Rajkowski był aktorem i dyrektorem wędrownego teatru, babcia – aktorka Hanna Rehman Rajkowska grała na fortepianie. To ona „zaszczepiła” mi pasję do muzyki, przez pierwsze lata dzieciństwa była moją nauczycielką – podkreślał Janusz Rajkowski rodzinne więzy w naszej długiej rozmowie w 2009 roku.

W Jeleniej Górze ukończył szkołę muzyczną I stopnia. Naukę gry na fortepianie kontynuował w szkole średniej w Wałbrzychu. Po studiach w Wyższej Szkole Muzycznej we Wrocławiu Janusz powrócił do rodzinnego miasta. W Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia w 1966 roku został nauczycielem w klasie fortepianu i akompaniatorem, potem wieloletnim dyrektorem ognisk muzycznych w regionie jeleniogórskim, w Kowarach, Kamiennej Górze, Świeradowie Zdroju, Lubaniu, Bolkowie i innych miastach.

– W latach 1971-1975 profesor Janusz Rajkowski w PSM uczył gry na fortepianie mnie i moje siostry, Małgorzatę Mencel i Martę Ciesielczuk – wspomina Ewa Czyżewska. – Bardzo przyjazny dla uczniów, na lekcjach stwarzał taką atmosferę, że nie opuszczałyśmy zajęć i zawsze przychodziłyśmy przygotowane. Wspaniały człowiek i pedagog, skromny, kulturalny, oczytany, można było z nim prowadzić niekończące się rozmowy. Grał przepięknie, Jego dźwięki i interpretacje utworów są niezapomniane. Pamiętał swoich uczniów, po latach kłanialiśmy się sobie na ulicy, zawsze zamienialiśmy kilkanaście słów. Był fanem muzyki z ogromną kolekcją płyt – białych kruków, które pożyczał i wymieniał z niezwykłą życzliwością i uprzejmością. Nigdy nie zapomnę Jego uśmiechu i spokoju.

– Przez cztery lata, od 1973 roku, w ognisku muzycznym pan Janusz uczył mnie gry na fortepianie. Perfekcjonista, zwracał uwagę na szczegóły, na każdy znak przy nutach, wyłapywał wszystkie moje błędy. Po 40 latach przypomniałem się panu Januszowi z okazji Konkursu Chopinowskiego. Przypomniałem sobie nuty, poprosiłem o dwugodzinne lekcje. Przez trzy lata mój nauczyciel nie wziął za lekcje muzyki ani grosza. Potrafiłem zagrać bardzo trudne utwory Chopina, Mozarta, Debussiego, które sam wybrałem. Wcześniej marzyłem, by je wykonać. Moje życie zawodowe nigdy nie było związane z muzyką klasyczną. Jestem absolwentem „Żeroma”, ukończyłem Politechnikę Poznańską, specjalizacja budowa maszyn, pracuję jako przedstawiciel handlowy znanej firmy – mówi Wojciech Mackiewicz.

Janusz Rajkowski pamiętał dokładnie daty urodzin swoich uczniów i lata, w których w jeleniogórskiej PSM był ich nauczycielem gry na fortepianie. Choć wielu z nich wyjechało za granicę, utrzymywało kontakt telefoniczny, pisało kartki świąteczne. Tak robił Jan Czyrkiewicz z Kanady. Sporo uczniów odwiedzało Janusza w domu, pożyczało jakieś nagranie. Ich były nauczyciel z ochotą i przyjemnością dzielił się bogatą wiedzą.

– Uczniowie Janusza ze szkoły muzycznej i ogniska muzycznego jako soliści i w fortepianowych duetach zdobywali nagrody i wyróżnienia na przeglądach, konkursach i przesłuchaniach. Zasłużone sukcesy cieszyły. Mój szwagier brał udział w wielu konkursach radiowych o muzyce organizowanych przez redaktorów Józefa Kańskiego, później Bogusława Kaczyńskiego w Programie 2 PR, i zdobywał nagrody. Był chodzącą encyklopedią nie tylko w dziedzinie muzyki. Interesował się filmem, teatrem i malarstwem. Wszystko co dotyczyło z X Muzy, nie było Mu obce. Od drugiej połowy lat 70-tych Janusz był związany z Jeleniogórskim Towarzystwem Muzycznym, aktywnie działał w zarządzie – wspomina prezes JTM Roman Buczniewski.

Początkiem wielkiej i bezcennej muzycznej kolekcji Janusza Rajkowskiego były najpierw nagrywane na szpulowych taśmach magnetofonowych koncerty radiowe. W międzyczasie zaczął kupować tysiące płyt winylowych z muzyką klasyczną i jazzową. Technologia nośników muzyki uległa zmianom. Na kasetach VHS, potem kompaktach, Janusz zapisywał telewizyjne koncerty muzyki klasycznej, programy muzyczne, także filmy fabularne z TVP 1 i TVP 2 oraz z kanału Mezzo. Ostatnie lata to kolejne tysiące płyt DVD z nagraniami symfonii, oper i muzyki kameralnej.

– Tato miał mnóstwo nagrań pianistów światowej sławy z muzyką fortepianową. Wielu Jego uczniów i muzyków zwracało się z prośbą: – Janie Januszu, ma Pan takie nagranie? Tato pytał: – Które wykonanie, Filharmonia Wiedeńska czy Berlińska, pod jakim dyrygentem, jaki solista? Mimo ogromnego zbioru potrafił szybko odnaleźć dane nagranie i wykonanie. Pamiętam często takie sytuacje, gdy tato miał jakieś małe wolne okienko w zajęciach w szkole muzycznej. Szybko przybiegał, nastawiał nagrywanie jakiegoś radiowego koncertu i z powrotem wracał na lekcje. Jako miłośnik muzyki i stały meloman uczęszczał na wszystkie koncerty symfoniczne naszej Filharmonii Dolnośląskiej. Bilet zawsze kupował z wyprzedzeniem. Gdy zacząłem pracę jako muzyk solista (waltornia), wspierał mnie po każdym koncercie. Gratulował, dziękował, rozmawiał z dyrygentami i solistami, mówił o swoich muzycznych wrażeniach i zdobywał autografy. Poza muzyką pasją taty było rozwiązywanie krzyżówek. W każdy piątek kupował w kiosku gazety, po południu zamykał się w pokoju i rozpoczynał krzyżowkowy rytuał. Szło mu bardzo dobrze, wygrywał rozmaite nagrody – wspomina syn Marcin Rajkowski.

Po ukończeniu technikum ogrodniczego w Iłowie Januszowi została znajomość i wiedza o setkach roślin. Pamiętał nawet ich łacińskie nazwy.

– Nasza znajomość rozpoczęła się podczas wrocławskich studiów, ceremonia ślubna odbyła się w 1970 roku. Jestem skrzypaczką, mąż akompaniował moim uczniom w PSM i na lekcjach rytmiki, które prowadziłam w jeleniogórskich przedszkolach. Razem graliśmy też fajne koncerty. Janusz był muzycznym ekspertem, imponował wiedzą, często proszono Go do jury regionalnych konkursów i przeglądów. Ciekawie pisał do kulturalnych informatorów o każdym koncercie. Dla wielu osób niewyobrażalna jest wielkość Jego muzycznej kolekcji. Całe segmenty w domu wypełniły kasety i płyty. Z braku miejsca część wieloletnich zbiorów mąż musiał przenieść do garażu. Wśród tzw. białych kruków jest partytura z 1901 roku od niemieckiej kobiety z przylepioną kartką z pisanymi ołówkiem nazwiskami wszystkich dyrygentów, którzy korzystali z tej partytury. Razem z Januszem byliśmy osiem lat, w dobrej i serdecznej przyjaźni pozostaliśmy do końca Jego dni. Zawsze miło i ciepło będę Go wspominać. W moim sercu i w pamięci Janusz pozostanie na zawsze – zapewnia Ewa Rajkowska – Raksa.

Janusz Rajkowski zmarł 25 maja 2020 roku. Został pochowany na nowym cmentarzu komunalnym w Jeleniej Górze.

Henryk Stobiecki

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.