Nie odchodzi się tak naprawdę zupełnie

Bo mimo wszystko – zostaje się w czyjeś pamięci

i czyimś czekaniu…”

W. Szymborska

Zmarł w wieku 50 lat w szpitalu Bukowiec w Kowarach. Odszedł zdecydowanie za wcześnie. Dla Karpacza zrobił więcej, niż ci wszyscy, którzy uznają się za jego elitę. Bezkompromisowy społecznik i ideowiec. Nie został właściwie doceniony. Niestety. Pozostała po nim wielka pustka.

– Rafał to postać doskonale znana mieszkańcom Karpacza. Dla wielu kolega, dla innych oponent, dla mnie przyjaciel. Absolutnie nie zgadzam się z opinią, że Rafał był postacią kontrowersyjną. Wyrazisty do bólu miał niezmienną, konkretną hierarchię wartości, w której dobro wspólne, dobro mieszkańców było najważniejszym elementem. Za to bardzo Go ceniliśmy. Na zawsze symbolem siły i determinacji Rafała pozostanie walka o utrzymanie dworca kolejowego w zasobach miasta. Walka zakończona sukcesem. To przede wszystkim Jego zasługa, a nie tych, którzy odebrali medale i dyplomy za rewitalizację dworca, że dziś jego budynek stanowi wizytówkę Karpacza. Trzeba było wielkiej odwagi, pracy, wytrwałości i determinacji, aby przeciwstawić się tym, dla których liczyły się tylko własne korzyści. Aby budynek zabytkowego dworca i tereny kolejowe nie trafiły do prywatnego przedsiębiorcy. Rafał jest przykładem, że taka odwaga i konsekwencja ma sens – mówi wiceprezes Stowarzyszenia Ochrony Krajobrazu i Architektury Sudeckiej w Karpaczu, Sławomir Lange.

Przyjaciel zmarłego dodaje, że na pewnych etapach towarzyszył mu w Jego działaniach i mógł obserwować, z jaką swobodą Rafał starał się do swojej idei przekonać ministrów, polityków, władze samorządowe i mieszkańców Karpacza.

– Rafał miał wyjątkową inteligencję, której poziom zdecydowanie wyrastał ponad przeciętność. Potrafił niezwykle celnie dobierać argumenty i świetnie puentować. Rozmowa z Nim to była przyjemność – potwierdza Sławomir Lange.

– Śmierć Rafała Gerstena to dla mnie ogromne zaskoczenie. Tak po prostu umarł człowiek pogodny, dowcipny, inteligentny, wizjoner, który w Karpaczu znalazł swoje miejsce do życia i realizacji swoich planów. Dla aktywnego społecznika interes publiczny był najważniejszy. Rafał nie gonił za pieniędzmi, nie wchodził w żadne układy, które kosztem mieszkańców mogłyby Mu przynieść zyski. W mieście, w którym wszystkie wartości moralne tylko i wyłączni sprowadzają się do szelestu banknotów, ciężko Mu było przebić się z wieloma prospołecznymi pomysłami. Zaryzykował najwięcej, to zasługa Rafała, że mieszkańcy miasta pod Śnieżką posiadają po dziś dzień ogromny majątek w postaci utrzymanego w górskiej tonacji budynku byłego dworca kolejowego PKP. Rafał zawsze trafnie interpretował to, co działo się w życiu publicznym naszego miasta. Inspiracją Jego działań były słowa saskiego dyplomaty, eksperta polskiej polityki z XVIII wieku, Augusta Franza von Essen. Niezwykle celnie opisał to, co po dziś dzień ma miejsce w przestrzeni publicznej naszego miasta, ale i Państwa: „Bodaj największym nieszczęściem tego kraju jest, że opinia publiczna nie karci łajdactw, że uchodzą one za dowcipne figle, że tak zwane wyższe towarzystwo przeciwko najbrudniejszym faktom nie występuje…a tylko ten, co je popełnia ma krewnych i stosunki.” – cytuje radny Rady Miejskiej Karpacza, Grzegorz Kubik.

Młodszy brat Dominik Maciej Gersten z Gdańska zapamiętał Rafała

jako człowieka bardzo ufnego wobec ludzi. – Brat zawsze uważał, że jeśli coś komuś obiecał, to każdym kosztem musi tego dokonać, bo ten ktoś na to liczy. Nigdy nie nauczył się, że w drugą stronę to nie działa. W późniejszym okresie był już jednak zacięty. Jeśli ktoś nadużył Jego zaufania, to raczej nie miał szansy tego zaufania odzyskać. Rafał nie był łatwy w kontakcie, walił prosto z mostu, co myśli i co robi. Jeśli ktoś coś ukradł, Rafał nazywał go złodziejem. Jeśli kto przyjął korzyść majątkową, nazywał go łapówkarzem. Tak naprawdę to Go zgubiło. Przeciwstawił się korupcji i układom, został uwikłany w niekończące się pozwy i sprawy sądowe, którym nie sprostał. Zawsze było coś ważniejszego, niż dbanie o własny interes. Rafał miał własne zdanie, ale nie był krnąbrny. Wysłuchał adwersarza, ale w większości przypadków poziomem przygotowania i argumentów podczas dyskusji do swojej racji potrafił przekonać nawet ministrów i polityków. Nie mógł jednak przewalczyć jednego argumentu – pieniądza, bo takowego sam nie posiadał. Nigdy nie łaknął majątku. Nie miał takiej potrzeby i wiele innych cech skutecznie przykrywało tę potrzebę. Na przykład bezinteresowność, był uczynny, pomagał ludziom potrzebującym.

Przyjaciele i brat przypominają, że Rafał bezgranicznie i bezinteresownie zaangażował się w sprawę ocalenia dworca PKP i w projekt rewitalizacji linii kolejowej z Jeleniej Góry do Karpacza.

– Gdyby nie Rafał dworzec byłby teraz marketem, biurowcem czy pensjonatem. Albo w ogóle go nie było, tylko w tym miejscu stałby kolejny apartamentowiec, a przywrócenie połączenia kolejowego do Karpacza byłoby niemożliwe. Ostatni pociąg przyjechał do Karpacza drugiego kwietnia 2000 roku. Pięć lat później Polskie Linie Kolejowe podjęły decyzję o likwidacji linii łączących Jelenią Górę z Karpaczem i Kamienną Górą przez Mysłakowice i Kowary. Wtedy pytano Rafała – po co kolej? Dziś wielu z ówczesnych adwersarzy zżyma się stojąc autami w korkach na zatłoczonych drogach do naszego miasta i w samym Karpaczu. Dlatego Kolej Dolnośląska chce przejąć 440 kilometrów torów, w tym do Karpacza. W niedalekiej przyszłości marszałek województwa dolnośląskiego obiecał wznowienie ruchu kolejowego. Rafała poznałem w 2005 roku, gdy ze swoją dziewczyną Adą współtworzył Stowarzyszenie Karkonoskie Drezyny Ręczne. Szkoda, że odszedł. To był wizjoner, miał pomysły i intelektualny potencjał. Zawsze wyważony, mówił bardzo spokojnie, nie krzyczał. Pamiętam niesamowitą kampanię w wyborach samorządowych w 2010 roku, w tym wielkoformatowe (10 x 15 metrów), plakaty kandydata na burmistrza Karpacza Rafała Gerstena. W ostatnim okresie życia był w złym stanie psychofizycznym. Nie dał sobie pomóc. Przez różne kłopoty wpadł w degresję, paranoję i lęki – wspomina radny Rady Miejskiej w Karpaczu Wiesław Czerniak.

– Pomimo wielu przeciwności w pierwszej turze wyborów Rafał zdobył ponad 800 głosów, co świadczyło o Jego wielkiej popularności – dodaje Sławomir Lange. – Tym wynikiem przełamał karpaczańskie standardy. Od tego czasu stale był pod presją i atakami przeciwników. Ich finał to oblanie benzyną i podpalenie pod koniec 2017 roku Jego mieszkalnego wagonu kolejowego. Rafał Gersten o mało nie zginął. Sprawa trafiła do prokuratury. Policji nie udało się ustalić nieznanych sprawców. Nawet najtrwalszy charakter poddany machinie pogardy i fali hejtu może się załamać. Niech śmierć Rafała wzbudzi w każdym z nas refleksję, czy mogliśmy zrobić, aby temu zapobiec.

Po pogrzebie na cmentarzu komunalnym w Karpaczu rodzina, krewni, znajomi, koledzy i przyjaciele wspominali całą drogę życiową Rafała. Urodził się na Powiślu, w Kwidzynie, gdzie los rzucił rodziców, matkę warszawiankę i ojca lwowiaka. Dziadek Rafała przez jakiś czas był redaktorem naczelnym Nowin Jeleniogórskich. W 1982 roku rodzina Gerstenów zawędrowała do Gdańska. Tutaj Rafał zdobył wykształcenie podstawowe, potem w Gdyni wykształcenie średnie po maturze w technikum mechanicznym. Od najmłodszych lat mentalnie i sercem związany był z Karpaczem. Tu spędzał ferie i wakacje, grudniowe święta i każdy czas wolny od nauki. Z plecakiem i na nartach przemierzał karkonoskie szlaki, kotły i grzbiety. W cieniu Śnieżki ładował „akumulatory”. Niejedną noc spędził w „Samotni” i „Strzesze Akademickiej” związanej rodzinnie poprzez siostrę babki Józi. Na szczyt Starej Wiedźmy, jak ojciec zwykł nazywać karkonoską królową, Rafał czasem wjeżdżał rowerem. Tutaj siadywał i ukochał nieskażony betonem i developerami widok miasta pod Śnieżką. Wraz z młodszym bratem wychowywał się na osiedlu Skalnym. Tutaj stawiał pierwsze kroki na nartach, zaliczył pierwsze śligi i upadki. Dziś wielu podopiecznych Rafała jako instruktora narciarskiego śmiga po stokach. W Gdańsku Rafał rozpoczął zawodową karierę jako handlowiec, potem w latach 1995 – 1997 pracował w Warszawie. Wielkie miasta nigdy Go nie pociągały.

– W 2000 roku Rafał wrócił do swojej małej ojczyzny, do Karpacza. Wraz z dziewczyną stąd, stworzyli projekt Karkonoskich Drezyn Ręcznych, przyczółka do walki o przywrócenie połączeń kolejowych Karpacza zresztą kraju. Nie przewidział jednego. Jego ukochane miasto, skażone pogardzanymi układami i korupcją, nie było już takie samo – ubolewa Dominik Maciej Gersten.

W 2010 roku w plebiscycie Gazety Wrocławskiej Rafał Gersten został uznany za Osobowość Roku Regionu Jeleniogórskiego. Już wówczas doceniono Jego wkład w ratowanie dziedzictwa kultury technicznej i architektonicznej, jakie tworzą lokalne linie kolejowe wraz z towarzyszącymi im obiektami. Zaangażowanie Rafała w działania na rzecz poprawy dostępności komunikacyjnej oraz projekt Kolei Karkonoskiej zdobyły uznanie w regionie. To było jedyne dla Niego wyróżnienie.

Henryk Stobiecki

Fot. Mirosław Rzepka

1 Komentarz

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.