Nie żyjemy, aby umierać, ale umieramy, aby żyć wiecznie”.

Jego ciężka choroba, niespodziewana i przedwczesna śmierć zaskoczyła i zasmuciła środowisko piłkarskie w okręgu jeleniogórskim. Wszyscy zgodnie potwierdzają, że prezes LKS-u Lotnik był osobą nietuzinkową, znaną, cenioną i szanowaną, pogodną i wesołą. Przyjaciel okolicznych klubów i zawodników. Każdy dzień życia Tadzia wypełniała aktywność, zawodowa i społeczna praca, planowanie, realizacja celów i zadań.

Człowiek orkiestra lokalnego futbolu i jeżowskiego klubu, któremu poświęcił dużą część 60-letniego życia. Bez wiedzy Tadzia lub zgody, w Lotniku nie wydarzyło się nic. Motor napędowy klubu. Energiczny, wszędobylski, każdy fragment obiektu, boiska, szatni czy magazynków były naznaczone Jego działalnością.

-Tadeusz czuł się odpowiedzialny za wszystko, czego się podjął. Poświęcał czas, siły i środki, wszystko czym dysponował. Każdy z nas, kto miał okazję spotkać Tadeusza i z Nim współpracować, na pewno powie, że spotkał dobrego człowieka, działacza z ludzkim podejściem i obiektywizmem. Tadeusz całe życie działał w Ludowych Zespołach Sportowych, zaczynając od Chrośnicy i Czernicy, by do końca poświęcić się dla Jeżowa Sudeckiego i LKS-u Lotnik. Pod jego sterami klub święcił największe triumfy w ponad 70-letniej historii. Sukcesy w rozbudowie bazy sportowej i wyposażenia, sukcesy piłkarskich grup dziecięcych i młodzieżowych oraz sukcesy drużyny seniorów (dwa awanse do IV ligi dolnośląskiej, trofeum w okręgowym Pucharze Polski), stały się dzisiaj żywym i materialnym pomnikiem codziennej, społecznej działalności Tadeusza Chwałka. Dziękuję za pracę, za poświęcenie, za całe dobro, które nam wszystkim uczynił Tadeusz, bo nie Jemu zdążyliśmy za Jego życia – powiedział w mowie pogrzebowej podczas mszy św. wójt gminy Jeżów Sudecki Edward Dudek. Swoje wspomnienie zakończył wierszem Tadeusza Różewicza.

Czas na mnie

czas nagli

co ze sobą zabrać

na tamten brzeg

nic

więc to już

wszystko

mamo

tak synku

to już wszystko

a więc to tylko tyle

tylko tyle

więc to jest całe życie

tak całe życie

„Prezio” – tak Go najczęściej nazywałem, nazywaliśmy wśród chłopaków w klubie. Zawzięty i uparty. Nieraz przyszło spierać się z Nim w sprawach klubowych. Zawsze jednak działał w najlepszej wierze. Człowiek o stalowym uścisku, ale i miękkim i tak dużym sercu, że przez 20 lat swojej działalności chował w nim wszystkie pokolenia piłkarzy „lotników”. Prezes był jedną z osób, która 7 lat temu wpłynęła na moje przyjście do klubu jako zawodnika. Już nie gram, ale dalej jestem w klubie i nie wyobrażam sobie, żeby tu nie być. „Prezio” dziękuję Ci za to. Potrafił rozmawiać i dogadać się z każdym. Niezależnie od poglądów. Czuwał nad naszym ukochanym klubem. Taki właśnie był „Prezio”. Spoczywaj w pokoju – mówi Filip Pieńkowski.

– Tadziu, zawsze będę Ciebie pamiętał jako kolegę z jednej klasy w szkole budowlanej od września 1974 roku i jako kolegę z wielką sportową klasą. Byłeś najlepszy jako działacz piłki nożnej. To Ty zachęciłeś mnie do gry w jednym zespole, a potem do działania w futbolu. Odszedł wielki człowiek. Tadziu, będzie Ciebie brakowało – podkreśla były prezes II-ligowego Kem Budu Bogusław Kempiński.

– Grałem w klubach warszawskich, do Lotnika dołączyłem w styczniu 2014 roku. Wcześniej nie spotkałem osoby tak zaangażowanej dla klubu. Prezes na każdy problem potrafił znaleźć rozwiązanie. Dla Niego nie było rzeczy nie do załatwienia. Jak trzeba było to odśnieżał boisko, by drużyna mogła trenować. Poświęcał swój prywatny czas, abyśmy mieli jak najlepsze warunki do grania. Jak ojciec starał się, aby nam niczego nie brakowało, przykładowo dresów czy piłkarskich butów. Był na każdym meczu, dopingował nas z całych sił. Martwił się o każdego z drużyny, potrafił podnieść na duchu, pragnął, aby każdy z nas w klubie Lotnik czuł się jak w domu. Dzwonił, dopytywał, umawiał się, aby pogadać. Prezes zawsze był blisko nas. NIEZASTĄPIONY. Nigdy o Nim nie zapomnimy, bo to, czego dokonał, pozostanie na zawsze – deklaruje kapitan lidera jeleniogórskiej klasy okręgowej, w nowym sezonie czwartoligowca, Krzysztof Białkowski.

Prezes OZPN-u w Jeleniej Górze w latach 2003 – 2018, w biurze związku przez 35 lat, Andrzej Kowal, współpracę z nowym „sternikiem” LKS-u Lotnik wspomina od sezonu 1999/2000.

– Pierwszy sezon po Jego kierownictwem piłkarze z Jeżowa Sudeckiego zakończyli na trzecim miejscu w „A” klasie. W kolejnych latach były coraz wyższe lokaty i pierwsze awanse do okręgówki w 2004 roku i do IV ligi w 2015 roku. Budowanie zespołu seniorów, wyważona polityka kadrowa, powoływanie nowych grup młodzieżowych i rozsądna z nimi praca, rozgrywki związkowe i imprezy piłkarskie to priorytety prezesa i otaczających Tadzia społecznych działaczy, które zapamiętałem. Współpraca z Nim była dla mnie prawdziwą przyjemnością. Wspomnę chociażby udostępnienie obiektu sportowego w Jeżowie Sudeckim do przeprowadzenia meczów w ramach rozgrywek mistrzostw Polski dziewcząt U-16, jak również na wiele imprez organizowanych przez OZPN. Wspaniały, uczynny, otwarty na innych ludzi, lubiany i niezwykle szanowany człowiek wśród sportowych braci i nie tylko. Będzie mi bardzo brakowało Jego uśmiechu, emanującej dobroci, życzliwości, oddania dla piłki nożnej i lokalnej społeczności – mówi Andrzej Kowal.

– W progresie sportowym i infrastrukturalnym Lotnika nie było żadnego przypadku – potwierdza Michał Gołąb. – Prezes nieustannie myślał o wzmocnieniu drużyny. Na niektórych zawodników czekał kilka lat. Na początku mojego pobytu w Lotniku zaskoczył mnie tym, że co roku dzwonił do piłkarzy z życzeniami urodzinowymi i imieninowymi. Z imienia i nazwiska znał wszystkich zawodników, a nawet daty urodzin ich dzieci. Szanował boiskowych rywali i doceniał dobrych piłkarzy. Duża klasa. Dusza człowiek. Dla każdego miał chwilę, z każdym zamienił kilka słów. Wokół klubu stworzył niepowtarzalny klimat, który udzielał się wszystkim. Z perspektywy czasu mam poczucie, że był człowiekiem szczęśliwym. W życiu prywatnym, zawodowym i społecznym był spełniony.

Po 36 latach wspólnego życia małżeńskiego żona Wioletta oraz dzieci, córeczka tatusia Ania i syn Adam godzinami mogą wspominać kochanego męża i ojca. Mogą też przytoczyć mnóstwo anegdot i zabawnych zdarzeń z ciekawego życia Tadzia. Z pomocą konia dziadka w Chrośnicy zrobił piłkarskie boisko. Po rodzinnej przeprowadzce do Jeżowa Sudeckiego w miejsce baraku w stylu wozu cygańskiego staraniem Tadzia powstała szatnia. Materiały budowlane prezes woził z budowy… swojego domu przy ulicy Długiej. W rządzeniu klubem pomagała cała rodzina Chwałków. Od końca lat 90-tych Wioletta Chwałek w domowej pralce prała, potem suszyła, stroje zawodników Lotnika. Wcześniej, w 1984 roku woziła piłkarzy na ligowe mecze dostawczym autem marki Żuk. Pomagała w zakładaniu kartotek zawodników, razem z Tadziem gościła ich w domu w święta Bożego Narodzenia i w Wielkanoc. Syn Adam od najmłodszych lat kosił klubowe boisko, poprawiał białe linie, zakładał bramkarskie siatki i inne czynności. Razem z córką Anią Tadziu kibicował jeleniogórskim szczypiornistkom. W telewizji często oglądali mecze siatkówki i sporty zimowe.

„Przez 20 lat Jego pracy LKS Lotnik przeszedł olbrzymią metamorfozę. Na swoich gospodarskich barkach wprowadził klub na zupełnie inny poziom funkcjonowania. Spektakularny awans do IV ligi w sezonie 2014/2015 był zwieńczeniem wieloletnich starań i ambicji Tadeusza i jego największym sukcesem sportowym. Zgodnie z obietnicą, po awansie, raz na zawsze zlikwidował legendarne czarne wąsy. Mało kto zdawał sobie sprawę, jak wysoką cenę płacił Pan Prezes za bezgraniczną miłość do klubu. O sobie myślał rzadko. Mając wielkie poczucie odpowiedzialności za funkcjonowanie Lotnika i złożone zobowiązania, odwlekał sprawy związane ze zdrowiem. Osoby z bliskiego otoczenia prezesa widziały, jak żył, jak się starał i ile GO to kosztowało” – napisali piłkarze, sztab trenerski i działacze na stronie internetowej jeżowskiego klubu.

Tadeusz Chwałek przegrał ponad dwumiesięczną trudną walkę z chorobą. Zmarł 31 maja 2019 roku około godziny osiemnastej. W ceremonii pogrzebowej wzięło udział ponad pięćset osób, rodzina, przyjaciele, samorządowcy, działacze, sędziowie, piłkarze i kibice. Prezesa – ikonę klubu, podczas mszy św. wspominali członek zarządu Lotnika Artur Karmelita, reprezentująca rodziców małych futbolistów Joanna Tomoń, wójt gminy Jeżów Sudecki Edward Dudek i ksiądz proboszcz Andrzej Szarzyński. „Przegrałeś walkę z chorobą, ale nie przegrałeś życia”, „Dołączyłeś do drużyny Boga. Czekaj tam na nas, jeszcze zagramy razem” – to zdania, które w ostatnim pożegnaniu w parafialnym kościele pw. Michała Archanioła usłyszeli żałobnicy. Grób „Prezia” pokryło mnóstwo wieńców, bukietów kwiatów i płonących zniczy. Na grobowym krzyżu zawisły klubowy szalik i proporczyk LKS-u Lotnik.

– To niesprawiedliwe, że tacy wspaniali ludzie, odchodzą tak szybko. Pan Tadek był dla nas wszystkich bezcenny i na zawsze zostanie zapamiętany – zapewnił trener Artur Milewski.

– Człowiek żyje tak długo, jak długo pamiętają o Nim inni ludzie – dodał piłkarz Lotnika Artur Niemirski.

Tekst i zdjęcie: Henryk Stobiecki

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.