Śmierć stawia nas w obliczu bezsilności,

która nas obezwładnia i zabiera w nieznane.

A kiedy pojawia się kradnąc ukochaną osobę,

przeszywa serce bólem i odznacza w nim swoje piętno,

które przypomina nam stale jacy jesteśmy wobec niej bezsilni”.

Łodzianka z urodzenia. Była jedynym dzieckiem Weroniki i Enocha Żuchowskich. Wojnę i okupację wraz z mamą Halina przeżyła kolejno w Łodzi, Łasku i Kolumnie. Po powszechnej mobilizacji, po zakończeniu działań wojennych ojciec został odnaleziony w Anglii. Do Polski nie mógł wrócić, one nie chciały emigrować, dlatego w lutym 1946 roku podjęły wspólną decyzję o przeprowadzce do Jeleniej Góry. Tutaj Halina ukończyła gimnazjum i klasę humanistyczną w Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Żeromskiego (rocznik 1949-50). Przyjaźnie nawiązane w latach szkolnych przetrwały. W latach 90-tych powstał tzw. Jeleniogórski Krąg. Najstarsi absolwenci „Żeroma” spotykali się corocznie we wrześniu lub w październiku.

W Liceum Halina poznała swojego przyszłego męża Mariana Tobisa. Od ślubu w listopadzie 1953 roku przeżyli razem prawie 59 lat, i jak sami mawiali plus sześć lat w pamięci, czyli lat znajomości przed zawarciem związku małżeńskiego. Byli dumni z dzieci, córki Ewy i syna Roberta oraz potem z trójki wnucząt: Karola, Igi i Joli.

– Moja Mama to miłość z pięknym uśmiechem, zapachem lawendy z zielonej, pękatej buteleczki i bukiecik konwalii. Mama Halina była dla mnie drogowskazem (choć czasem zbaczałam z drogi), opoką i tym wszystkim, czym dla każdego człowieka jest Matka. Cieszyły Ją nasze sukcesy, martwiły porażki. Oprócz rodziny kochała sztukę (malarstwo, grafikę, piękną architekturę), dobrą literaturę współczesną, mądre i ciekawe filmy oraz Frankę Sinatrę i jego My Way. Jej ulubione motto: Ars longa vita brevis. Choć od śmierci Mamy w moim domu (6 marca), minęło już ponad pół roku, nie jestem jeszcze gotowa na długie o Niej wspomnienia. Zawsze myślę o Niej w zadumie i skupieniu. Nadal jest mi ciężko. Reasumując: Mama po prostu była dobrym Człowiekiem. Cześć Jej pamięci – mówi córka Ewa Wójcik.

Po maturze Halina Tobis studiowała filologię germańską na Uniwersytecie Wrocławskim. Z dyplomem z 1953 roku i nakazem pracy (w grupie z Adolfem Sypko, Marią i Franciszkiem Drygałami), została zatrudniona w Wydziale Kultury Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Po Martynie Borowskiej przez kilkanaście lat, od 1957 do 1974 roku, piastowała urząd kierownika. W zawodowej biografii pani Haliny są też wymienione funkcje dyrektora Jeleniogórskiego Ośrodka Kultury (w dawnym Relaksie), od 1975 roku i wicedyrektora Wojewódzkiego Domu Kultury. Od 1984 roku pracowała w redakcji „Karkonoszy”, informatora kulturalnego województwa jeleniogórskiego i jako szefowa poligrafii WDK. W 1993 roku odeszła na emeryturę.

– Wydział Kultury, którego kierownikiem była Halina Tobis, zakresem swego działania obejmował nie tylko miasto Jelenią Górę, lecz cały powiat. Podlegały Jej więc wszystkie placówki kulturalne na tym terenie: biblioteki, świetlice, domy kultury, muzea i inne – podkreśla Ivo Łaborewicz. – Pani Tobis dobrze znała ich specyfikę i problemy, często odwiedzając je osobiście. Gdy nie było innego środka transportu, potrafiła do Szklarskiej Poręby czy Janowic Wielkich dojechać nawet na motorze, czy też inną przygodną okazją. Pani kierownik starała się być obecną na wszystkich uroczystościach organizowanych przez podległe sobie placówki. Ponieważ kierowany przez Nią Wydział nie miał zbyt wielu pracowników, praktycznie sama jedna koordynowała wszystkie poczynania kulturalne w całym powiecie. Dzięki temu imprezy nie nakładały się na siebie, często poszczególne placówki wspierały się wzajemnie. Miała na zawodowym koncie sporo sukcesów, którymi się nie chełpiła.

Ivo Łaborewicz przypomniał, że z Jej inicjatywy znaleziono i wyremontowano nową siedzibę dla cieplickiego Muzeum Przyrodniczego, które było rugowane przez Uzdrowisko z Długiego Domu. Na cel cel zaadaptowano Pawilon Norweski i w maju 1967 roku otwarto w nim ekspozycje muzealne. – Sądzę, że bez zaangażowania Haliny Tobis cała rzecz ciągnęłaby się znacznie dłużej. Może nawet nie doszłaby do skutku, co mogło skończyć się wywiezieniem zbiorów ornitologicznych z powiatu jeleniogórskiego do Wrocławia. Podobne zaangażowane działania podejmowała w sprawie Muzeum im. Ludomira Różyckiego w Zachełmiu (niestety, już nie istnieje), Muzeum w Karpaczu i w innych. Pani Halina działała na rzecz jeleniogórskiej orkiestry symfonicznej i kilku równie ważnych placówek, zawsze wspierając ich szefów dla dobra lokalnej kultury. Szanowali i cenili Ją podwładni, inni urzędnicy miejscy i powiatowi, także zwykli mieszkańcy Jeleniej Góry.

– Pod kierownictwem pani Haliny Tobis pracowałam przez okres kilku lat, była dobrym szefem i wspaniałym człowiekiem – wspomina Aleksandra Kuklińska. – Wydział Kultury zawsze był szeroko i gościnnie otwarty dla każdego. Gdy następnie zostałam przeniesiona do Poradni Pracy Kulturalno – Oświatowej, naszym kierownikiem odgórnie także była właśnie Ona. Ogromną i osobistą zasługą szefowej resortu kultury była walka o środki finansowe na Wieżę Rycerską w Siedlęcinie oraz starania o remont wspaniałych organów w Kościele Trzech Krzyży. Dzięki osobistemu urokowi, emanując ciepłem i przyjaźnią do świata i ludzi, przyciągała twórców i artystów. Utrzymywała bliskie i serdeczne kontakty ze światowej klasy tancerzem baletowym Witoldem Grucą, dyrektorem Pantomimy Wrocławskiej Henrykiem Tomaszewskim, pisarzem – marynistą Stanisławem Bernattem, dramaturgiem i poetą Tadeuszem Różewiczem. Panią Halinę zapamiętałam jako intelektualistkę, z dużą wiedzą w zakresie sztuki w całym jej szerokim wymiarze. Ogromnie oczytana, w rozmowach często powoływała się na znaczące, mądre cytaty z polskiej i obcej literatury. Jako kierownik resortu kultury Halina Tobis była wyczulona na warunki finansowe swoich podwładnych. Nie mogła zbyt często nas awansować. W czasach PRL-u pensje należały do bardzo, bardzo średnich, dlatego nagradzała nas kwartalnie. Muszę przyznać, że czekaliśmy na to z utęsknieniem. Pamiętała o całej kadrze ludzi z teatru, kin, bibliotek, klubów i rzeszy pracowników kulturalno – oświatowych. Pani Halina była dobrym i cenionym mecenasem twórców i artystów, wspaniałym orędownikiem krzewienia kultury dolnośląskiej, patronowała wielu środowiskowym imprezom, dlatego zasługuje na naszą powszechną wielką wdzięczność i pamięć.

Henryk Stobiecki

Archiwum Nowin Jeleniogórskich 2017

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.