Daj nam wiarę, że to ma sens.

Że nie trzeba żałować przyjaciół.

Że gdziekolwiek są – dobrze im jest,

Bo są z nami, choć w innej postaci.

I przekonaj, że tak ma być,

Że po głosach tych wciąż drży powietrze.

Że odeszli po to, by żyć.

I tym razem będą żyć wiecznie.

„Kolęda dla nieobecnych” – Szymon Mucha

Na nowym jeleniogórskim cmentarzu pożegnało Go prawie trzysta pogrążonych w wielkim smutku osób. Rodzina, najbliżsi, przyjaciele, sąsiedzi, koleżanki i koledzy. Z czcią pochylili głowy nad prochami Ryszarda w Jego ostatniej ziemskiej wędrówce.

”Dziesięć lat temu poznaliśmy się w Stowarzyszeniu W Cieniu Lipy Karkonoskiej. Był naszym sympatykiem, przyjacielem w potrzebie, zawsze mogliśmy liczyć na Jego wsparcie i bezinteresowność. Z ogromną życzliwością otwierał wraz z małżonką drzwi swojego domu dla gości. Obdarzony wielką cierpliwością zawsze potrafił bronić swoich racji. Mówił tylko to, w co naprawdę wierzył. Nie poddawał się niepowodzeniom i odważnie walczył o jutro. Pomimo wielkiego cierpienia, nikt nigdy nie usłyszał od niego nawet jednego słowa skargi. W ostatnich dniach towarzyszyła Mu rodzina i modlitwa przyjaciół”. To mowa pogrzebowa, w której Ryszarda w imieniu przyjaciół z poetyckiego Stowarzyszenia W Cieniu Lipy Karkonoskiej pożegnała Danuta Mysłek.

Sama napisała poświęcony zmarłemu wiersz „Transcendencja”. Oto jego fragment.

Pozostawiłeś już wszelki ból

na krawędzi ziemskiej drogi

śmierć przypieczętowała

usta Twoje milczeniem

niebiosa otwarły wrota

Vacare Deo – Wolni dla Boga

a my nie znamy jutra

życie…życie

W daleką podróż zabrał Cię Bóg

tam, gdzie noc dniem jaśnieje

gdzie troski, bóle i żale nie mają już miejsca

teraz jak niegdyś, tylko inaczej

o dobro najbliższych zabiegać będziesz

niczym Anioł wiodący za rękę

by wyjednać u Pana Niebios łaski także i dla nas

Bóg z Tobą

W 75 rocznicę urodzin Ryszard Suchecki wydał swój zbiór fraszek pt. „Kąśliwości”. Wcześniej, w listopadzie 2010 roku ukazał się „Sztambuch rodzinny” z dykteryjkami, anegdotami, opowiastkami i kalendarium. Wraz urodzinowymi życzeniami żona, synowie, synowe i wnuczęta przypomniały słowa cioci Zosi Żurawskiej o Jubilacie „Ryszard jest dobry na trudne chwile”. W książkowym kalendarium sporo informacji i ciekawostek o Ryszardzie i jego wspaniałej rodzinie, Klanie Sucheckich, jak o nim mówi się często. Bardzo kochał żonę Marię, z domu Jurczyk, którą jesienią 1960 roku poznał jako studentkę filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim i z która w zgodnym i dobrym małżeństwie przeżył 54 lata. Ryszard był ciepłym, kochającym ojcem trzech dorodnych synów, którzy spełnili Jego oczekiwania, Jurka, Piotra i Henryka. Był dumny z synowych, Renaty, Małgorzaty i Magdaleny. Jego twarz emanowała szczęściem. Bycie dziadkiem ujawniło w Nim wszystkie pokłady czułości. Słynne były zabawne i rozczulające opowieści Ryszarda o jedynej wnuczce Martynie i wnukach Michale, Sebastianie, Jędrzeju i Konradzie. W doskonały nastrój wprawiały Go niezwykle błyskotliwe riposty najmłodszych wnuków, Kacpra i Piotrusia. Ostatnią miłością i dumą dziadzia Rysia była prawnuczka Emma, córeczka najstarszego wnuka Michała i Weroniki.

-Nie przypuszczałam, że wizyta w domu Marii i Ryszarda Sucheckich we wrześniu 1965 roku będzie początkiem wieloletniej znajomości, właściwie przyjaźni. Bo mocnym słowem przyjaźń nazywam to, czym zostałam obdarowana i przez ponad półwiecze z kontaktów z Marysią i Ryszardem czerpię tylko to, co dobre i piękne. Ryszard był człowiekiem wielkiej kultury. Nie słyszałam, aby podnosił głos. W swoich opiniach i dyskusjach Jego argumenty były przemyślane i wyważone. W wypowiedziach nie było złośliwości i napastliwości. Ryszard był ciekawy świata i ludzi. Z obowiązkowej lektury prasy i z telewizyjnych dzienników doskonale orientował się, kto jest kim na różnych szczeblach w elitach rządzących. Nasze towarzyskie spotkania miały swój program. Niewątpliwie wyjątkowym punktem bywały Rysiowe grania. My śpiewaliśmy, Rysio grał na pianinie. Miał stały repertuar – pieśni patriotyczne i piosenki wojenne. Najzabawniej śpiewał „Brunetki, blondynki” i „Baby, ach te baby”. Na samo wspomnienie serce się raduje. Jednak żal, że to już było i minęło – mówi Alina Baltyn.

Magister inżynier Ryszard Suchecki ukończył wydział mechaniczno – energetyczny Politechniki Wrocławskiej. Szesnaście lat przepracował w jeleniogórskim Zakładzie Włókien Chemicznych „Chemitex – Celwizkoza”. Jako starszy konstruktor, kierownik działu remontowego, potem kierownik działu mechaniczno – remontowego i jako główny mechanik. Zbierał nagrody i wyróżnienia, awansował, jednak w stanie wojennym został zwolniony represyjnie. To spowodowało gwałtowny nawrót choroby. Dopadła Go, gdy miał 37 lat, w wieku 43 lat stracił nogę. Po wielu latach z „Chemitexu – Celwiskowy” dostał… odznaczenie „Za zasługi” dla tego przedsiębiorstwa.

– Rysio nie należał do ludzi, którzy wciąż zadają sobie pytanie – dlaczego ja? – dodaje Alina Baltyn. – Był człowiekiem pogodzonym, z tym, co Go spotkało. Nie obnosił się z niedogodnościami, z jakimi każdego dnia musiał się zmagać. Miał w sobie siłę i sprawność i do czasu, kiedy pojawiły sie kłopoty z sercem był świetnym kierowcą. Rodzinnie podróżował nad morze, z wizytą do Szwecji. Zawsze w dobrej formie docierał do celu.

Ryszard Suchecki był wicedyrektorem Wojewódzkiego Przedsiebiorstwa Energetyki Cieplnej. Po amputacji nogi w 1983 roku, podjął pracę w Spółdzielni Inwalidów. „Simet”. Po uzyskaniu kwalifikacji pedagogicznych, do 2000 roku, gdy odszedł na emeryturę, przez dziesięć lat był wizytatorem w Kuratorium Oświaty.

-Pana Ryszarda poznałam wiele lat temu, kiedy byłam wwicedyrektorem w Wojewódzkim Ośrodku Dokształcania Zawodowego w Jeleniej Górze – wspomina Joanna Marczewska. – Co prawda nasza służbowa znajomość trwała krótko, dwa, może trzy lata, jednak zdążyłam poznać Go jako osobę kompetentną, zaangażowaną w swoją pracę zawodową, pomocną innym i bardzo życzliwą. Będąc już emerytem pan Ryszard utrzymywał częsty kontakt z dawnymi współpracownikami. Dzwonił do mnie z życzeniami świątecznymi, a także, aby porozmawiać o tym, co aktualnie dzieje się w kraju, co nowego w jeleniogórskiej oświacie i jak mi się układa w szkole, w ZSE-T, której jestem dyrektorem. Zawsze były to rozmowy pełne troski i zainteresowania moim życiem zawodowym. Wizyty u państwa Sucheckich (dobrze znam też panią Marię) i znajmość z nimi były wyjątkowe. To osoby otwarte na radości i smutki innych ludzi.

Pan Suchecki był wizytatorem ds. warsztatów szkolnych, miał doświadczenie „przemysłowe”. Bardzo dobrze układała się z nim współpraca. Pomagał w każdej sprawie – potwierdza dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych w Bolesławcu, Adam Maksymczyk.

– Bez wątpienia Ryszard przeżył swe życie w najpiękniejszy z możliwych sposobów – swym charakterem, poświęceniem, postawą życiową, pogodą ducha, otwartością i życzliwością wobec drugiego człowieka. W najtrudniejszych ludzkich chwilach nie poddawał się i nie rezygnował. Dawał innym radość i szczęście. Powtarzając za antycznym poetą Horacym – Non Omnis Moriar (Nie Wszystek Umrę) w przypadku śp. Ryszarda słusznością jawią się słowa wieszcza. Wszak Ryszard na zawsze zapisał się w pamięci tych, którzy Go spotkali, jako dobry człowiek, gościnny, empatyczny, otwarty na potrzeby innych, człowiek z charakterem. Dziś notujemy ogromny deficyt ludzi z mianem takiego człowieka, dlatego z jeszcze większym żalem żegnaliśmy Ryszarda – zapewnia Dorota Mysłek.

Pamięć o Tobie Przyjacielu pozostanie zawsze żywa w naszych wspomnieniach, w sercach, w modlitwie. Do zobaczenia Ryszardzie już w innym wymiarze.

Henryk Stobiecki

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.