Tak niespodziewanie i przed wypełnieniem dni pełnych marzeń swoich odszedł „Leśnik” z Borowic. Waldek Szczerba. Bard pod sierpniowym borowickim niebem. A w ostatnich latach charyzmatyczny współwłaściciel jeleniogórskiej „Pierogarni z Gitarą i piórem”, gdzie serwując pierogi – dzielił się sobą. Mąż Kasi, której oświadczył się ze sceny podczas koncertu „Gitarą i piórem” w Karpaczu. Ojciec dwóch córek: siedmioletniej i czteroletniej.

Przyjaciel gór, poezji i muzyki – tak wspominają Waldka wszyscy, którym dane było uczestniczyć w festiwalu piosenek wiatrem pisanych „Gitarą i piórem”. Zwłaszcza w pierwszych edycjach festiwalu w Borowicach, które Waldek zainicjował i współtworzył z kolegami. Byłam wierną fanką imprezy od samego początku. Nie wiem, jak Waldek to robił, ale ilekroć wchodziłam na borowicką polanę, Waldek potrafił wypatrzyć mnie w tłumie, przywitać się, pogadać o poezji, muzyce i życiu. Tym realnym życiu też, trudnym codziennymi staraniami o chleb i pogodność ducha. I tak jak mnie, wyłuskiwał z tłumu na borowickiej polanie kolejnych stałych bywalców imprezy. Dla każdego miał chwilę uważności, rozmowy, autentycznej serdeczności.

– Kiedy go poznałem, mieszkał w leśniczówce, liczył drzewa, śpiewał poezję i grał amatorsko na gitarze – tak wspomina Waldka Krzysztof Langer, współtwórca pierwszych edycji festiwalu poezji śpiewanej „Gitarą i piórem” – Niespotykanie naturalny, autentyczny i bardzo otwarty człowiek. Nie kłamał, opowiadał o swoich troskach i marzeniach. Co mu leżało na sercu, powiedział. Jak trzeba było, razem szliśmy w góry. Jak trzeba było, razem budowaliśmy scenę na polanie. Jak trzeba było, razem piliśmy wódkę. Wyjątkowy facet. Później losy potoczyły się różnie, każdy z nas inaczej układał sobie życie. Ale czas, kiedy razem tworzyliśmy festiwal w Borowicach, wspominam szczególnie. Waldek marzył o nagraniu płyty. Nie udało się. Ale ta poezja i muzyka zawsze w nim grały.

Mirek Salecki, menadżer kultury, organizator wielu wydarzeń i festiwali, w tym „Gitarą i piórem”, z Waldkiem znał się i współpracował od 25 lat:

– Strasznie boleję nad tym, że Waldka nie ma już pomiędzy nami. To był wyjątkowy człowiek. Kiedy ktoś odchodzi, zwykle mówi się o tej osobie w pochlebnych słowach. Ale w przypadku Waldka wszystko co mówię, jest naturalne. Waldek nikogo nie udawał, na nikogo nie pozował. Był prawdziwy, otwarty do ludzi, życzliwy. Bardzo kochał poezję. Przez siedemnaście lat realizowaliśmy wspólnie imprezę „Gitarą i piórem”. Waldek identyfikował się z tą imprezą, przeżywał ją jako wielkie święto. Czuł się jej gospodarzem. Waldek był człowiekiem o szczerym sercu. Wspaniały facet, który znalazł w życiu swoją pasję – poezję śpiewaną. Kiedy pojawiła się rodzina, ograniczył pasję, poświęcił się rodzinie. Wybudował wymarzony dom. Żal, że tak krótko w nim mieszkał.

Nocne koncerty pod niebem „Gitarą i piórem” rozpoczynały się zawsze piosenką Wolnej Grupy Bukowina: „Sielanka o domu”:

„Szukam, szukania mi trzeba,

Domu gitarą i piórem,

A góry nade mną jak niebo,

A niebo nade mną jak góry”.

Te słowa tak bardzo współgrały z Waldkiem, kiedy stał na scenie i śpiewał „Sielankę o domu”. Waldka poszukiwania poezji, muzyki, domu, swojego miejsca na Ziemi i w życiu – były Jego Drogą. I nawet później, kiedy z borowickich lasów przeprowadził się do Opola, gdzie zaangażował się w sport i biznes, a na koncerty „Gitarą i piórem” wpadał już tylko „gościnnie”, imperatyw poszukiwania nadal w nim był.

„Leśnik” Waldek powrócił do Kotliny. Piosenki z Krainy Łagodności stały się marką pierogarni, którą współtworzył przez ostatnich siedem lat. W przypadku Waldka nie można napisać: serwował pierogi. Do każdej porcji sprzedawanych pierogów, dołączał siebie. Miał autentyczną potrzebę rozmowy z każdym klientem. Rozmowy nie o biznesie, czy pierogach – choć i takie się zdarzały – ale o życiu. Miał dar uważnej rozmowy w otwartości na drugiego człowieka.

W ostatnich naszych rozmowach coraz częściej Waldek wspominał o tym, że czuje w sobie imperatyw pisania. Nie ustawał w szukaniu wyrażania siebie. Nie wiem, czy zostawił w szufladzie swoje zapiski o tym, jak gra wiatr jesienią w górach. I jaki świat chciałby po sobie zostawić. Wiem jednak, że zostawił po sobie ślad w wielu ludziach. Czasem krótka rozmowa z otwartą i szczerą osobą, noc spędzona pod gwiazdami na słuchaniu piosenek z Krainy Łagodności, pierogi jak w domu u mamy, okraszone skwarkami i zwyczajną ludzką życzliwością z dozą humoru, te wszystkie chwile odkładają się w sercu. W pośpiechu życia nie pamiętamy o nich. Ale kiedy chłód i pustka w środku dojmująca, kiedy świat nie uśmiecha się a szczerzy kły, te wszystkie chwile stają do apelu. I pomagają zacząć wszystko od nowa.

Dzięki Waldku za wszystkie ciepłe chwile.

MPP

Archiwum NJ

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.