Za jazdę siecią dróg ekspresowych trzeba będzie płacić – wynika z zapisów w rządowym dokumencie. Jaka jest prawda?
Kierowcy poruszający się tysiącami kilometrów dróg krajowych w większości mogą jeździć za darmo. Inaczej niż na autostradach, których mamy ok. 1712 km. Opłaty za przejazd pojazdami poniżej 3,5 tony ponosimy na odcinkach autostrad o łącznej długości ok. 712 km. To odcinki A1, A2, A4. Administrowane są zarówno przez prywatne firmy, jak i przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.
Wygląda na to, że ta sytuacja niebawem się zmieni. Okazało się bowiem, że Krajowym Planie Odbudowy zapisano bardzo ważną informację. KPO – przypomnijmy – to pula unijnych miliardów, jakie ma otrzymać Polska. Żeby do tego doszło, musimy jako kraj wykonać jeszcze kilka ważnych zaleceń, a potem realizować zapisane w KPO postanowienia. Jedno z nich sprawiło, że kierowcy zadrżeli: od stycznia 2023 roku przejazd drogami ekspresowymi i autostradami ma być płatny.
Sprawa jest na tyle poważna, że odniósł się do niej w Sejmie premier.
– Nie ma żadnego zamiaru nałożenia jakichkolwiek opłat na samochody na drogach ekspresowych. Na ciężarówki – tak jak jest to dzisiaj – będziemy nakładali obowiązek uiszczania opłat również na tych drogach ekspresowych, które budujemy w ekspresowym tempie. Chcemy, żeby tranzyt nie rozjeżdżał polskich dróg, tylko płacił do polskiego budżetu – wyjaśnił.
W podobnym tonie wypowiada się Ministerstwo Infrastruktury. Zapewnia, że nie ma planów objęcia opłatami na drogach ekspresowych pojazdów do 3,5 tony, czyli osobówek.
Jednak serwis motogen.pl przypomina, że kiedy niedawno Andrzej Adamczyk otwierał nowy odcinek A1, mówił, że „nie stać nas na utrzymywanie darmowych odcinków autostrad i w końcu sukcesywnie wprowadzi opłaty na wszystkich fragmentach. Na utrzymywanie darmowych ekspresówek zapewne też nas nie stać” – pisze portal.
I dodaje: „Pozostaje zatem kwestią czasu, aż w którejś z rządzących głów zapali się zielone światło, i pojazdy poniżej 3,5 tony będą poruszać się po płatnych drogach ekspresowych. Szczególnie że to, że prace nie są prowadzone „aktualnie”, wcale nie oznacza, że nie zostaną rozpoczęte po wyborach”.
News4Media/fot. GDDKiA