-Leszek dał się poznać jako ambitny, nieustępliwy, bardzo dobry zawodnik kilku klubów. Nie było dla Niego straconych piłek i przejścia obok meczu. Rodowity ciepliczanin, wychowanek jeleniogórskiego klubu. Znaliśmy się od 1964 roku, grałem z Nim z zespole juniorów. W każdym ligowym spotkaniu dawał z siebie maksimum umiejętności i woli walki. Później, w drugoligowych Karkonoszach Leszek był kierownikiem drużyny. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci jako wzór piłkarza, działacza zarządu „biało-niebieskich” i trenera zespołów z klasy okręgowej. Skromny człowiek, wspaniały kolega i przyjaciel – wspomina wieloletni działacz (od 1975 roku) i członek władz jeleniogórskiego klubu Tadeusz Duda.
-Mój młodszy o trzy lata brat miał smykałkę i talent do sportu. Już jako uczeń szkoły podstawowej nr 10 w Jeleniej Górze cieszył się z licznych sukcesów w różnych dyscyplinach. Nauczyciel wf-u pan Sadowski potrafił zachęcić dzieciaki do uprawiania narciarstwa, lekkiej atletyki i łyżwiarstwa. Razem z bratem trenowaliśmy, razem biegaliśmy. Leszek wszystko wygrywał. Był mistrzem Dolnego Śląska w narciarstwie biegowym, kolejno w trzech grupach wiekowych A, B i C, na 3, 5 i 10 kilometrów, mistrzem w jeździe szybkiej na lodzie, zwycięzcą biegów przełajowych i biegów długodystansowych. Gdy kolegom brata, i czasem jemu samemu, w różnych zawodach wojewódzkich zdarzało się zająć miejsce poza podium, to szybko chowali dyplomy i ich nikomu nie pokazywali. Tak się wstydzili. Cywilno – Wojskowy Klub Sportowy „Celwiskoza” w barwach którego Leszek startował prowadził różne sekcje. Trenerem narciarzy był Kaziu Makarowski. Przygodę z futbolem brat rozpoczął w wieku 14 lat. Cztery lata później trener Stanisław Zagrodnik zabrał Leszka do piłkarskiego klubu w Chocianowie – wspomina Kazimierz Kałużny.
W latach 1969-1971 w Jeleniej Górze Leszek Kałużny „zaliczył” dwuletnią czynną służbę wojskową w szkole podoficerskiej. Rozegrał 52 mistrzowskie mecze w MJKS „Dolnoślązak” we wrocławskiej lidze okręgowej . Piłkarska „Super paka”, jak wtedy mówiono o drużynie, miała w składzie zawodników z klubów I, II i III ligi, z Zabrza, Zawiercia, Wałbrzycha i Częstochowy, m. in. Jerzynę i Zalegę. Jednym z czołowych napastników „Dolnoślązaka” był Józef Bratek.
-Józek powiedział nam, że w Jeleniej Górze mieszka i gra jako dobry pomocnik, jego kolega z boiska Leszek Kałużny, którego warto pozyskać dla częstochowskiego klubu z tradycjami z trzeciej ligi grupy południowej. „Kuba”, jak Go nazwaliśmy, w RKS Rakowie zadebiutował w zwycięskim 2:0 meczu 1/8 Pucharu Polski w Wałbrzychu z Górnikiem. Miał „wejście smoka”, w 15.minucie strzelił bramkę. To pozwoliło Leszkowi zawsze występować w wyjściowym, podstawowym składzie. Od sezonu 1971/1972 był liderem, jednym z „filarów” drużyny, zawodnikiem prowadzącym grę, miał dużo asyst, z Jego dokładnych podań piłki korzystali wszyscy nasi strzelcy goli. Oprócz indywidualnych i zespołowych futbolowych umiejętności techniczno – taktycznych „Kubę” wyróżniało bardzo dobre przygotowanie fizyczne. Kondycyjnie brylował. Miał wysoką, ponad 7-litrową wydolność. Innych badań wtedy nie wykonywano. Gdy piłkarze spod Jasnej Góry przebywali na zgrupowaniu w Szklarskiej Porębie i biegali przez Zakręt Śmierci, Leszek zostawiał ich daleko w tyle. Rywalizując w mocnej sportowo grupie z tzw. koalicją klubów śląskich i z regionu krakowsko-rzeszowskiego Raków zajął piąte miejsce, ale odnotował sukces w Pucharze Polski. W półfinałowym meczu rywalem była słynna Legia Warszawa na czele z legendarnym Kazimierzem Dejną. Drużyna Leszka nie awansowała (wynik 1:3), ale częstochowscy kibice nie kryli zadowolenia. W następnym sezonie Raków odpadł w 1/8 PP po przegranej w rzutach karnych z Wisłą Karków. Potem do awansu do upragnionej II ligi piłkarzom zabrakło jednego punktu, w sezonie 1975/76 tylko jednego gola w barażowych potyczkach z krakowskim Hutnikiem. Po poważnej kontuzji i operacji Leszek Kałużny miał kilkumiesięczną przerwę w piłkarskiej karierze. Wrócił i cieszył się z zasłużonego awansu do II ligi. W latach 1971 – 1979 w barwach RKS Raków rozegrał 117 meczów, strzelił sześć bramek – wylicza klubowy historyk, boiskowy partner Leszka, potem Jego trener, Gotthard Kokott z Częstochowy. Przygotowuje on wielką monografię Rakowa na 100-lecie klubu w 2021 roku, w której piłkarz z Jeleniej Góry znajdzie się na poczesnym miejscu. Jednym z trenerów Leszka był w Rakowie były reprezentant Polski, zawodnik bytomskiej Polonii z czasów Szymkowiaka, Liberdy i Banasia, kuzyn Tadeusza Dudy, Bogdan Widawski.
Pan Gotthard znów ma powody do radości. W obecności pięciu tysięcy kibiców, w 1/16 Pucharu Polski pierwsi w tabeli I ligi futboliści Rakowa wygrali ostatnio 1:0 z wiceliderem ekstraklasy, poznańskim Lechem. Tyle samo, a często nawet dużo więcej fanów oglądało mecze za czasów Leszka, gdy sponsorem klubu była Huta im. Bolesława Bieruta, potem Huta Częstochowa, zatrudniająca 11 tysięcy pracowników.
W rodzinnym domu Leszka Kałużnego na osiedlu Czarne wśród wielu sportowych trofeów jest zaproszenie na jubileuszowe uroczystości w 2016 roku i pamiątkowe medale. Na jednym z nich wygrawerowany napis „Koledze Leszkowi Kałużnemu w dowód uznania za awans RKS Raków Częstochowa do II ligi w piłce nożnej. Zarząd OZPN i WFS, 16 czerwca 1978 roku”. Tego medalu Leszek już nie zobaczył. Został przysłany w dniu Jego śmierci po ciężkiej chorobie.
– Mąż dostał atrakcyjną propozycję gry w belgijskim klubie. Nie chciał jednak wyjechać, wolał być blisko rodziny. Mocno kochał mnie i syna Daniela, w małżeństwie przeżyliśmy wspólnie 44 szczęśliwe lata – mówi żona Barbara Kałużna. Na naszym cieplickim ślubie świadkami byli Tadziu Duda i moja przyjaciółka Irenka Horak. – Biegałam na nartach na dystansie 5 km w sobieszowskim MKS-ie Podgórze. Z Leszkiem poznaliśmy się na obozie sportowym w Szklarskiej Porębie. Całe życie wspierałam męża, zawsze byłam Jego najlepszą kibicką. Obejrzałam prawie wszystkie ligowe i pucharowe mecze, nawet z małym synkiem w wózku. Leszek był wielkim pasjonatem piłki nożnej. Na ślub i wesela brata Kazimierza w kwietniu 1972 roku nie przyjechał, bo w tym dniu grał pucharowy mecz ze stołeczną Legią. Leszek żartował, że urodził się za wcześnie, bo dopiero teraz
miałby najlepsze warunki do kontynuowania piłkarskiej przygody.
Po zakończeniu zawodniczej kariery, w latach 2010-2012 Leszek Kałużny z różnym powodzeniem trenował seniorskie drużyny Piasta Dziwiszów i KS Łomnica. Wcześniej, w „złotych” latach jeleniogórskich Karkonoszy, gdy sponsorem klubu był Bogusław Kempiński, trenerami Marek Chojnacki i Jerzy Fiutowski, Leszek pełnił odpowiedzialne funkcje kierownika drużyny z II ligi i członka zarządu.
Leszek Kałużny zmarł we wrześniu 2017 roku w jeleniogórskim szpitalu, w wieku 67 lat. Spoczywa na nowym cmentarzu przy ulicy Sudeckiej. Rodzina, krewni, przyjaciele i kibice futbolu wierzą, że „Nieobecni zawsze są obecni…”
Henryk Stobiecki