Stoki otwarte, trasy biegowe otwarte, a możliwości wyjazdów zagranicznych, także na narty, ograniczone. Efekt? Branża narciarska w Polsce, również w naszym regionie, w tym roku bardzo zadowolona, choć śniegu nie ma za wiele.
Jakub Mroziński jest instruktorem w Ośrodku Narciarstwa Biegowego w Jakuszycach od wielu lat. Jego zdaniem ubiegłoroczne zamknięcie stoków narciarskich było jednym z czynników, które przyczyniły się do skokowego wzrostu popularności biegówek, co odczuwa się doskonale również w tym roku.
– Mnóstwo zjazdowców w poprzednim sezonie przyjechało do nas na narty biegowe. W tym sezonie znowu tu są. W mojej ocenie przy biegówkach pozostały dwie trzecie z tych, którzy rok temu byli u nas po raz pierwszy – mówi Kuba Mroziński.
Pomógł też długi sezon narciarski, dzięki któremu w Jakuszycach szkolenia trwały aż do połowy kwietnia, a potem dość krótka przerwa, gdyż trasy ratrakowane były już od grudnia. Szybko przyjechali więc biegacze chętni do korzystania z usług instruktorów.
Czy w związku z tym, że niektórzy zjazdowcy przestawili się (choć częściowo) na biegówki, pracownicy branży narciarstwa zjazdowego klepią biedę? Nic z tych rzeczy.
– Już długi weekend ze Świętem Trzech Króli przerósł nasze najśmielsze oczekiwania – twierdzi Krzysztof Wakor, którego firma prowadzi szkolenia, serwis i wypożyczalnię na Karpacz Ski Arenie, czyli przy wyciągach na Kopie. – Ogromne zainteresowanie odczuli zarówno instruktorzy, jak i wypożyczalnie i serwisy. Na znaczeniu straciły natomiast skitury.
W poprzednim sezonie – gdy stoki były zamkniete z powodu pandemii – mnóstwo ludzi wybierało skitury, czyli narty łączące – w dużym uproszczeniu – cechy biegówek i zjazdówek, doskonałe do wędrówek, gdy jest dużo śniegu. Zainteresowanie skiturami było tak duże, że zabrakło ich u producentów. W tym roku skitury czekają w wypożyczalniach na chętnych. Także dlatego, że śniegu jest mało i wędrówka w skitirach nie wszędzie jest możliwa bądź nie daje takiej frajdy, jak wtedy, gdy śniegu dużo.
Wyciągi i stoki oblegane są w Polsce także z powodu obostrzeń covidowych w krajach alpejskich i Czechach. We Włoszech, np. w ciągu doby przed wjazdem do kraju trzeba wykonać test antygenowy.
– Gdy wybiera się tam jakaś grupa, rezerwuje noclegi, a tuż przed wyjazdem okazuje się, że jedna z osób z tej grupy ma test negatywny, co wtedy? – tłumaczy Krzysztof Wakor.
Obostrzenia dotyczą także zakupu karnetów narciarskich, czy korzystania z oferty restauracji i innych miejsc, które w normalnej sytuacji czynią wypady na narty przyjemnymi. W efekcie wiele osób rezygnuje z wyjazdów w Alpy na rzecz ośrodków krajowych. Stąd pełne gości miejscowości narciarskie w Polsce.
Cennik przykładowych usług
Biegówki
Godzina szkolenia z instruktorem – 1 osoba – 80 zł, 2 osoby – 120 zł, każda kolejna osoba +30 zł
Wypożyczenie kompletu na biegówki (narty, kije, buty) – 50-55 zł za 1 dzień, o 5 zł mniej za dzień przy wypożyczeniu na kilka dni
Wypożyczenie kompletu dziecięciego na biegówki – 35 zł za dzień
Wypożyczenie tylko nart – 35-40 zł za dzień
Wypożyczenie tylko butów – 35-40 zł za dzień
Wypożyczenie kijów – 25 zł za dzień
Smarowanie nart 30-40 zł
Udział w tygodniowym obozie biegowym (w cenie sprzęt, instruktor, jedzenie, spanie) – 2390 zł
Zjazdówki
Godzinna lekcja jazdy na zjazdówkach lub snowboardzie – 100 zł
Dwie lekcje godzinne – 200 zł
Cztery godzine lekcyjne – 400 zł
Trzy godziny lekcyjne – 300 zł
Podane ceny dotyczą nauki 1 osoby. Przy dwóch, trzech bądź czterech cena na osobę jest niższa (np. 55 zł za osobę przy czterech szkolonych), ale oczywiście efektywność szkolenia jest znacznie mniejsza.
Wypożyczenie kompletu narciarskiego (narty, buty, kije) – 50 zł za dzień
Wypożyczenie kompletu narciarskiego dla dzieci (narty, buty, kije, kask) – 40 zł za dzień
Narty skiturowe – 120 zł za dzień
Narty skiturowe topowej jakości – 150 zł za dzień
Raki – 40 zł za dzień
Leszek Kosiorowski
Fot. Leszek Kosiorowski
2 komentarze
polski sposob na walke z pandemia – niczego nie sprawdzac, niczego nie kontrolowac, starzy i chory poumieraja to trudno, zus nie bedzie tesknic. polski cebularz nie pojedzie do berlina czy w alpy bo nie wejdzie do marketu. no to hulaj dusza piekla niema, jedziemy w sudety. kraj z gowna.
I jest mniej cebularzy w Alpach. To pozytyw.